5 miejsc na weekendowy koktajl przy Piotrkowskiej
Jeśli w temacie jedzenia na mieście jesteście wśród swoich znajomych kompendium wiedzy, teraz będziecie mogli zabłysnąć też podczas wyboru miejsca na drinka. Te pięć miejsc to perełki w centrum Łodzi.
Weekend to dla wielu osób czas, aby zrelaksować się po ciężkim tygodniu. Nie ma jednego przepisu na relaks, dla jednych będzie to impreza w stylu techno dla drugich wieczór na leżaku pod palmą, a dla reszty spokojne sączenie ulubionego trunku przy stole w gronie przyjaciół. Pisząc ten artykuł nie zapomniałam o żadnej z tych grup. Przedstawiam wam pięć miejsc, które łączy to, że napijecie się w nich świetnych koktajli w miłej atmosferze. Poznacie też bliżej inspirujące szefowe i szefów tych barów.
Przy Piotrkowskiej 121 swoją siedzibę ma Lumi shot bar, który w tym miejscu działa już 3 lata. Kiedy wejdziecie do środka i będziecie kierować się w lewą stronę (za czarną kurtynę), znajdziecie się w małym lokalu o nazwie Miedź. Miejsce to otwierane jest tylko od czwartku do niedzieli, a atmosfera w nim jest naprawdę magiczna. Miedź tworzy ekipa czterech barmanów, na których czele stoi Paula Urlich. Dla całego zespołu barmaństwo jest pasją i hobby, które realizują z przyjemnością. Widać to oczywiście szczególnie po koktajlach, których możecie się tutaj napić. Karta zmienia się co 6 miesięcy, o tej porze roku oczywiście dostępne jest menu letnie. Znajdziecie w nim koktajle o wpadających w ucho nazwach, jak moja pierwsza malinka, papużki nierozłączki czy nagi poranek. Dominujące smaki to sezonowe i tropikalne owoce oraz zioła i kwiaty. Nie zabrakło również ciekawych infuzji, znajdziecie tutaj wódkę chili albo gin o smaku grejpfruta lub ogórka. Drinki przygotowywane są w całości na waszych oczach, więc jeśli zawsze chcieliście zobaczyć całą gamę barmańskich czarów, to miejsce jest dla was. Warto wspomnieć, że w Miedzi dostępne są alkohole Siesta marki Lumi spirits (jest to polska firma produkująca wódkę, rum, gin oraz whisky na potrzeby swoich lokali). Miejsce to, poza nowymi gośćmi, ma wielu stałych gości, którzy regularnie wracają tutaj na swoje ulubione koktajle, oraz aby przy okazji zamienić parę zdań z załogą baru, która z zaangażowaniem dba o to, aby każdy czuł się tutaj dobrze. Na zdjęciu zobaczyć możecie, jak Sebastian Włodarczyk rozpoczyna przygotowywanie dla mnie koktajlu o nazwie płonie ognisko w lesie – poza płonącym absynthem w jego skład wchodzi Jagermeister, Martini Fiero i pędy sosny. Drink jest nawiązaniem do letnich biwaków i śpiewów przy ognisku.
Na pewno większość z was spodziewała się, że w tym zestawieniu nie zabraknie Brusha. Nie ma w tym nic zaskakującego, ponieważ od to miejsce kojarzy się z jakością oraz kreatywnością pracującej tam załogi. Za dnia Barber, nocą zaś cocktail bar. Drinka tutaj wypijecie od środy do niedzieli. Na półkach w lokalu prawie 300 różnych butelek alkoholu. Kiedy już zajmiecie miejsce przy stoliku, personel lokalu zajmie się tym, żeby wasza wizyta tu była dla was jak najmilszym przeżyciem. Nawet najbardziej wymagający gość wyjdzie stąd zadowolony. W Brushu możecie zamówić koktajl z karty liczącej 12 pozycji lub z pomocą wyszkolonych barmanów znaleźć kompozycję, która wpasuje się w wasze gusta. W sezonie letnim Brush ugościć może was również w ogródku pełnym leżaków, do którego już niedługo zawita nowe sezonowe menu. Szefem baru w Brushu jest Jędrek Sochaczewski, który swoją karierę za barem rozpoczął 7 lat temu. Uczył się od najlepszych, a teraz sam dzieli się wiedzą z nowym pokoleniem barmanów. Codziennie dba o to, żeby koktajle tutaj serwowane były na najwyższym poziomie. Brush słynie również z tego, że większość składników do ich drinków przygotowywana jest na miejscu – syrop tropikalny z dodatkiem terpenów cbd lub fat wash z wędzonego boczku to tylko niektóre z nich. Podczas wizyty Jędrzej przygotował dla mnie drinka o nazwie Forest Trip, który stał się tak popularny wśród gości lokalu, że zostaje uwzględniony w każdej kolejnej karcie. Jest to słodki, zaskakujący koktajl, którego składnikiem jest dwunastoletni Dewars, Maślak, Choya, syrop z sosny oraz czerwony wermut. Całość zadymiona jest melasą pomarańczową i igłami sosny. Sami zobaczcie, jak prezentuje się efekt końcowy.
Spaleni Słońcem to cocktail bar na Offie, który powstał w 2011 roku. Jeśli lubicie życie Łodzi po zmroku, na pewno to miejsce jest wam znane. Lokal otwarty jest od wtorku do niedzieli, od godziny 15 do późnych godzin nocnych. Szczególną sławę zyskał dzięki atmosferze, która panuje przy barze. Barmani w Spalonych Słońcem zawsze chętnie doradzą wam w wyborze drinka zgodnego z waszymi preferencjami lub zaserwują autorskie koktajle, których nie znajdziecie nigdzie indziej. Szefem baru jest tu Adam Kupczak, który po pandemii podjął się wyzwania przywrócenia lokalu do życia. Ciągle szkoli i kompletuje swój częściowo nowy zespół. Karierę za barem rozpoczął już w liceum, jednak dopiero tutaj zagrzał miejsce na stałe i z tego co wiemy, nigdzie się stąd nie rusza. Kiedy rozmawiałam z Adamem, był on w trakcie przygotowywania nowej letniej karty koktajli. Karta ta ma właśnie swoją premierę. Cieszyć się nią możecie w niedawno wyremontowanym lokalu lub na leżakach w ogródku. Znajdują się w niej przede wszystkim lekkie letnie drinki oraz klasyczne koktajle, które nigdy nie wychodzą z mody. Jeśli podczas wizyty tutaj będziecie mieli problem w wyborze koktajlu serdecznie polecam wam propozycję, która Adam przygotował dla mnie. Whisky sour na Jamesonie Black Barrel z dodatkiem puree z marakui to klasyczny drink z tropikalnym akcentem i limitowaną edycją whisky. W letni ciepły dzień na pewno sprawdzi się doskonale.
P29 to lokal, który w lipcu będzie miało swoje 4 urodziny. W tym czasie z klubokawiarni posiadającej elementy klubowe koncept ewoluował w sam klub. Nie dość, że miejsce jest bardziej przystosowane do tej roli, to sami właściciele lepiej się z nią czują. P29 to opcja dla osób, które lubią pyszne koktajle i imprezy w undergroundowym stylu. Klub otwarty jest w każdy piątek i sobotę. Dla fanów spokojniejszego klimatu co drugi czwartek odbywa się tutaj jam session, z okazji którego każdy z barmanów przygotowuje propozycje swojego autorskiego koktajlu. Szefem baru oraz jednym z założycieli P29 jest Bartek Szyder, ma za sobą 15 lat pracy w gastronomi. Jako jeden z niewielu z tej branży, zdecydował się na otwarcie własnego lokalu wraz ze swoim wieloletnim przyjacielem Tomkiem Blumentalem. Odwaga opłaciła się, ponieważ o ich klubie słyszał każdy, kto w weekendy lubi wybrać się na dobrą imprezę. Obecnie Bartek i jego sześcioosobowy zespół jest w trakcie tworzenia letniej karty drinków, która ujrzy światło dzienne już na początku lipca. Ja z czystym sumieniem mogę polecić wam kultowy koktajl tego miejsca o nazwie „sexy sour”. W jego składzie, poza alkoholem, znajdziecie smaki trzech owoców: mango, lychee oraz brzoskwini. Drink ten wyróżnia się jednak przede wszystkim formą podania. Zespól barmanów przygotowuje go w większej ilości i rozlewa do szklanych butelek. Jest to gwarancją powtarzalności i pozwala na dbanie o jakość serwowanego koktajlu. Grafik imprez organizowanych w P29 znajdziecie na ich fanpage na Facebooku, dlatego polecamy uważnie go śledzić.
Jeśli marzy wam się urlop wśród palm, na leżaku z drinkiem w ręku, a nie zdążyliście w tym sezonie zarezerwować lotu do Malibu, mamy dla was świetną propozycję na relaks w mieście. Las Palmas to sezonowy lokal (otwarty codziennie od 8 rano) który drugi rok funkcjonuje na Offie. Las Palmas przyciąga klimatem beach baru, poza huśtawkami oraz niezastąpionymi leżakami, jest tutaj również wiele palm i innych rzadko spotykanych roślin, które świetnie komponują się z otoczeniem. W weekendy gra DJ, a co wtorek organizowane są imprezy taneczne w stylu Latino. Menu opiera się na klasykach drinkach oraz kilku autorskich propozycjach. Bardziej niż na nowości tutejsza ekipa kładzie nacisk na dopracowywanie swoich koktajli z sezonu na sezon. Jeśli jesteście miłośnikami rumu, koniecznie musicie odwiedzić to miejsce. Królują tutaj rumy Don Papa, zyskujące na popularności w tym sezonie. Na półce zawsze znajduje się również minimum 10 butelek rumu Plantation, od single cask po limitowane edycje oraz wersje podstawowe. Do szklanki rumu możecie tutaj zapalić cygaro. Na miejscu dostępne są cygara między innymi z Dominikany, Kuby oraz Nikaraguy. Osobą opiekującą się tym konceptem jest Artur Diwyk, ma za sobą 18 lat w gastronomi, a od 10 lat pracuje z alkoholem. Zaserwował mi drinka, z którego słynie jego lokal, czyli pinacoladę, przygotowywaną oczywiście ze świeżego ananasa, kokosa oraz porządnej dawki rumu. W Las Palmas zaciekawić może was również oferta bezalkoholowych „alkoholi” Lyer’s, które pozwolą wam cieszyć się smakiem ulubionego drinka, nawet jeśli tego dnia zostaliście wytypowani, aby odwieźć znajomych do domu.