65 lat Jadłodajni Dietetycznej
Jest w Łodzi restauracja, w której obiady potrafiły kosztować 30 tysięcy złotych. I nawet jeśli pamiętacie, że tak wyglądały ceny przed denominacją złotówki, to i tak nadal jesteście pewnie kilka dekad młodsi od tego lokalu. Zapraszamy do Jadłodajni Dietetycznej.
Chociaż od urodzenia mieszkam w Łodzi, to Jadłodajnia Dietetyczna na Zielonej 5/7 nie była częścią moich gastronomicznych wspomnień. Pierwszy raz odwiedziłam to miejsce chyba pod koniec liceum i to głównie z ciekawości „kultowego miejsca”, bo podobnie jak wielu łodzian, byłam wówczas kulinarnie oczarowana wszechobecną pizzą z dwoma sosami do wyboru, kebabami z frytkami oraz sajgonkami i burgerami z budek przy Centralu. Kiedy jednak wróciłam do Dietetycznej wiele lat później, to trochę żałowałam, że nie stołowałam się tu częściej. To miejsce jest dziwnie wzruszające – trochę jak wizyta u babci, która nadal gotuje wasz ulubiony obiad z dzieciństwa. Bo w Jadłodajni czas jakby się zatrzymał. Od 1953 roku, kiedy powstała zmieniło się tutaj naprawdę niewiele, a mimo to nic nie wydaje się przestarzałe – raczej sentymentalne.
Dietetyczna została otwarta pod patronatem PPS Społem z myślą o ludziach chorych i rekonwalescentach. To dla nich gotowano tutaj posiłki. Stąd jej nazwa i specyficzne menu, które inaczej niż wszędzie podzielone jest nie na przystawki, zupy, sałatki i dania główne, a na różne diety: przy nadkwaśności żołądka, niedokwaśności, schorzeniach pęcherzyka żółciowego, wątroby czy nerek. Jest też dieta odżywcza pomagająca wrócić do zdrowia, ale prawda jest taka, że wszystko to to po prostu zdrowe, zbilansowane, domowe posiłki z lekkich mięs, ryb, warzyw, owoców i kasz.
Możecie być na dowolnej diecie świata, możecie nie jeść glutenu albo unikać cukru, możecie też jeść wszystko bez ograniczeń, a w Dietetycznej zawsze znajdziecie coś dla siebie. Część rozbudowanego menu jest względnie stała, ale mnóstwo dań pojawia się w niej sezonowo, a niektóre zmieniają się nawet codziennie. Zimą posiłki są bardziej treściwe i rozgrzewające, a latem lżejsze, pełne sezonowych warzyw i owoców. Teraz na przykład zjecie tu knedle i pierogi z owocami, chłodniki czy filet z pstrąga z młodymi ziemniaczkami. Ale menu Dietetycznej jest znacznie bogatsze.
Jest w nim klasyka polskiej, domowej kuchni, jak kluski leniwe, pampuchy, gołąbki, ozory wołowe, pulpety czy sztuka mięsa w sosie chrzanowym, ale obok nich znajdziecie propozycje bardziej współczesnej kuchni, jak pesto z kaszą jaglaną, pieczoną papryką, orzechami i pestkami granatu czy łososia ze szparagami i truskawkami duszonymi w maśle albo pieczony bób z pieczarkami (!!!). Obiecuję wam, że czytając menu będziecie mieli ochotę na wszystko. Z jednej strony brzmi ono jak kulinarna podróż do dzieciństwa (ziemniaki podane z pieczarkami w śmietanie i zupa owocowa to była podstawa menu mojego przedszkola), a z drugiej intryguje niezwykle apetycznymi propozycjami, których nie powstydziłyby się lokale zdecydowanie młodsze od Dietetycznej (komosę ryżową zapiekaną ze szpinakiem i orzechami widzę w modnym wege bistro). Ceny dań zaczynają się już od kilku złotych, a najdroższe z nich kosztują w granicach 30 zł. Zawsze jednak możecie zamówić pół porcji, z czego Dietetyczna słynie od dekad.
Wszystkie posiłki przygotowywane są tutaj od zera. Na miejscu wyrabiane są nie tylko makarony, kopytka czy pierogi, ale także wszystkie kiszonki oraz oczywiście ciasta – w tym pączki i słodkie bułki, które są przepyszne. O wszystko to dba Stanisław Musiał, który w Dietetycznej gotuje od ponad 30 lat. Obecnie jest szefem kuchni i współwłaścicielem tego miejsca razem z jego kierowniczką, Zofią Kaczmarek, która również pracuje tu od kilku dekad. Pomaga im trzeci wspólnik, syn pani Zofii – Arek. Wspólnie karmili całe pokolenia łodzian, a przy okazji szkolili kucharzy, którzy z Dietetycznej wyruszyli w świat lokalnej i nie tylko lokalnej gastronomii.
Mam wrażenie, że to miejsce nie cieszy się popularnością, na jaką naprawdę zasługuje. Nie tylko ze względu na jego nieprawdopodobnie długą historię i odporność na zmieniające się czasy i mody czy jakiś lokalny sentyment, ale przede wszystkim ze względu na jedzenie. Bo jeśli szukacie smacznej, ciekawej i przyrządzanej z dbałością o każdy składnik domowej kuchni, to nie możecie trafić lepiej. No bo czy chłodnik litewski z jajkiem i kotlet cielęcy z młodymi ziemniakami i młodą kapustą nie brzmią jak idealny zestaw lunchowy w lipcowe popołudnie? Dlatego następnym razem szukając pomysłu na obiad na mieście zajrzyjcie do Dietetycznej – nie pożałujecie.