Restauracja

Czy zdarza wam się wyjść z restauracji zanim jeszcze spróbujecie jej kulinarnych możliwości?

Z zasady jestem kulinarnie odważna. Możliwe, że to potrzeba eksperymentowania, a może bardziej kwestia mocnego żołądka, któremu naprawdę trudno zaszkodzić. Są jednak takie chwile, kiedy nie wytrzymuję i albo w ogóle nie wchodzę do lokalu, albo wychodzę zaraz po obejrzeniu karty. Nie piszę tego by się wyżywać na biednych restauratorach, a raczej im pomóc – przeczytajcie i zobaczcie, na co zwraca uwagę wasz przyszły (możliwe, że niedoszły) klient.

Przygoda z restauracją zaczyna się już od progu. Wiem, wiem, że jedzenie jest najważniejsze, ale żadna to przyjemność delektować się nawet najwybitniejszymi daniami w obskurnym i brudnym miejscu. Na początku szyby – jeśli stan ich czystości nie pozwala zajrzeć do środka zapewne nie będę próbowała dalej. Jeśli o wejściu mowa lubię też palących przed lokalem kucharzy. Najlepiej, jeśli mają jeszcze przegląd dań z tygodnia na służbowym stroju, do ideału brakuje tylko krótkich spodenek, skarpet i klapek (to chyba ulubiony strój pizzerów).

Restauracja

Anthony Bourdain twierdzi, że czystość toalety świadczy o czystości w kuchni. Od wejścia nie biegnę jednak do wucetu sprawdzać miejscowego zamiłowania do porządków, wystarczy mi widok sali. Widok i zapach – jedzenie może pięknie pachnieć, ale może się też brudno-duszącym aromatem wbijać w ściany, meble i dekoracje. Drodzy restauratorzy – wentylacja nie jest zbędnym wymysłem Sanepidu, ona się naprawdę przydaje! Jeśli nie odrzuci mnie zapach, do wyjścia nakłonić mogą mnie jeszcze brudne, klejące się stoliki, obrusy, bieżniki czy co też tam właściciele postanowili położyć na stołach. Zerknę też na kurz czy brudną podłogę, ale tu moja tolerancja jest znacznie wyższa, one nie odstraszą mnie od spróbowania jedzenia.

Teraz dwa słowa o oświetleniu. Nie jestem restauracyjnym terrorystą – oczywiście nie wychodzę z lokalu, jeśli światło ma nieodpowiednią barwę, ale nie lubię trupiego ledowego światła. Rozumiem oszczędności, ale czasem zimne, energooszczędne żarówki niweczą całe wysiłki, jakie poszły w urządzenie przytulnego wnętrza z klimatem. Kwestie techniczne zakończę stanem menu – brudna, uklejona jedzeniem karta w słabszych momentach również może skierować mnie do wyjścia (zdarzyło się raz – w konfiguracji z niedogrzaną salą i słabym zapachem łączącym stare jedzenie z wilgocią piwnicy).

Kelner

Czas na czynnik ludzki. Obsługa może leżeć na barze znudzona brakiem gości, a może jej po prostu nie być. Nikt nie będzie czekał w nieskończoność ani szukał na zapleczu – w końcu wiadomo, że tam „nieupoważnionym wstęp wzbroniony”. Możliwe jest też inne rozwiązanie- personel jest, kręci się po sali, ale ja czuję się, jakbym siedziała w czapce niewidce. Przesuwają się po mnie niewidzące spojrzenia, wszyscy wokół są dawno obsłużeni, a ja sobie siedzę pośrodku taka niechciana. Jest mi smutno i wychodzę. Jeśli jednak jest czysto, a ja zostałam dostrzeżona, mogę i tak nie doczekać upragnionego jedzenia. Ostatnia sytuacja, w której wychodzę, to trzy trafione strzały w brakujące potrawy z karty (nie ma, akurat się skończyło, nie dowieźli).

Na koniec kwestia wyboru dań. Liczba gości na sali może (ale nie musi) świadczyć o poziomie serwowanych tu potraw. Jeśli jest pusto, zapewne dam sobie spokój z tatarem. Z resztą i tak najlepszego tatara na świecie robi moja mama.

Podobne posty

Już 18 maja 2012 roku o godzinie 20.20 w strefie Off Piotrkowska (ul. Piotrkowska 138/140) ...
23 maja House of Sushi (ul. Piotrkowska 89) zaprasza na warsztaty kaligrafii. To trochę alternatywny ...
W dniach 1-2 czerwca odbędzie się w Łodzi Festiwal Viva I'Italia. Warsztaty i sesje kulinarne, ...