Ferment pizza i krany – nowy lokal ekipy Ato
Mają autorską, bardzo dobrą pizzę na cieście leżakującym 50 godzin i koktajle z nalewaków. A to tego kolejkę jak do Ato Ramen.
Jeśli ktoś w tym mieście wie, jak sprawić, by do lokalu cały czas ustawiały się tłumy gości, to jest to Manekin lub Ato. Pozwolicie, że zajmiemy się tymi drugimi. Po Ato Sushi i Ato Ramen przyszedł u nich czas na coś kompletnie innego. Uwaga – przed wami Ferment, adres: Piotrkowska 99 (lokal po Corto Cafe).
Wielkie przeszklone witryny, granatowe ściany – to pamiętacie z poprzedniego miejsca. Jedyny zarzut jaki mam do Fermentu, to, że nie popracował nad wystrojem. Na tym koniec, dalej będzie już tylko ekstra. Miejsce w głębi dawnej kawiarni zajęło stanowisko do pizzy, na ścianie zawisł neon z logo. Piec oczywiście opalany drewnem, na uwagę zasługują też nalewaki, z których serwowane jest Spritz, Asian czy Mai Taison.
Dwa słowa o ekipie – całość ogarnia Kasper z Ato, pizza to królestwo Rafała Telusa (na pewno znacie go z kilku łódzkich lokali, Rafał prowadzi też pizzowe warsztaty), za koktajle odpowiada Adrian Szpadzik, o którym również czytaliście na JwŁ. Adrian jest świetnym barmanem, który wyniósł miksologię na inny poziom, obecnie jest zaangażowany w produkcję Jonston Gin, czyli pierwszego polskiego rzemieślniczego ginu. No i jeszcze panowie, którzy zajmują się wami na sali – Damian (barman znany z Bruscha) i Daniel, znany chyba z całej Łodzi.
Dlaczego ferment? To proces, który tak często towarzyszy nam w kuchni, chociażby w leżakowaniu ciasta do pizzy. Tutejsze faktycznie różni się od pozostałych. Choć formą bliżej mu do napoletany, nie jest aż tak wyrośnięte, jest miękkie, ale nie gumowate. Co tu dużo mówić – jest bardzo dobre, szczególnie w zestawie z nieoczywistymi dodatkami. Zjecie tu włoską klasykę (Margherita kosztuje 24 zł, Diavola z pikantnym salami 30 zł, a serowa Quattro 36 zł), ale ja skupię się na dziale „nasze”, ponieważ uwielbiam pizzowe eksperymenty i nie jestem włoską purystką.
Nietrudno znaleźć tu azjatyckie inspiracje. Menu otwiera Philadelphia Roll z łososiem Mowi, yuzu, pieczonymi pomidorkami, burratą, pecorino, mizuną i ponzu – prawdziwe włosko-japońskie małżeństwo. Głównym składnikiem kolejnej jest słynny chashu z Ato Ramen, kolejna pozycja zaskakuje małżami św. Jakuba, langustynkami i wędzoną makrelą, Al Pastor inspirowana jest za to smakami Meksyku. Ja zdecydowałam się na Kapriczjozę z szynką cotto, truflowym crème freiche, pieczonymi boczniakami, shitake, shimeji, kiszonymi shitake, mozzarellą, czosnkiem i żółtkiem. Jest bardzo dobra, nieoczywista, tak jak kuchnia azjatycka zaskakuje strzałami kontrastujących smaków, które finalnie tworzą ciekawą i zrównoważoną kompozycję.
Duużo rzeczy zostało mi do spróbowania, zaczynając od pozostałych pizz, poprzez desery (np. tarta z orzechów pekan), na autorskich koktajlach kończąc. Ferment to pierwsze miejsce w Łodzi, które wybrane pozycje serwuje z nalewaka. Do wyboru trzy wspominane: Spritz to aperitivo z prosecco, Asian to połączenie ginu z yuzu, imbirem i prosecco, zaś Mai Taison bazuje na rumie z cytrusami, korzennymi przyprawami i kokosem. Ma tym nie koniec. Spróbujecie tu też Bellini w trzech odsłonach, czekoladowego Negroni czy koktajli gin&tonic.
Lokal dopiero się rozkręca, ale już niedługo pojawią się też wina, pizze oraz koktajle tygodnia. Ferment pracuje od 13.00 do 21.00, ale uwaga – ciasto potrafi się skończyć wcześniej!