Ferwor tchnął życie w Piotrkowską 97 - tu mogą przyciągać tłumy
Nie ma w Łodzi miejsca z takim klimatem, dlatego szybko może stać się numerem jeden na spotkania w centrum.
Pizza z mega ciągnącym się serem, dobre piwo i niebanalne koktajle niech staną się dla Was wstępem do całego zamieszania – a to sprawka ekipy z Dzielnej 43.
Piętrowy ogródek przy Piotrkowskiej 97 zna chyba każdy łodzianin, ale wnętrze lokalu dla wielu jest tajemnicą. Nie oczekujcie jednak, że będę w stanie Wam to opisać – musicie zobaczyć sami, to miejsce z duszą, niezwykłym klimatem, zaskakujące, dotknięte historią – nie osiągnie się tego ot tak, to wieloletni proces. Teraz lokal trafił w ręce ludzi, którzy potrafią w gastro i to jak!
Za wszystkim stoi Michał Kowalski – właściciel Dzielnej 43, w której zjecie napoletanę – jedną z najlepszych w Łodzi. Skąd wziął się Ferwor? Sama nazwa przyszła na myśl patrząc na to jak urządzony jest lokal – totalny miszmasz – za każdym progiem czeka nas coś nowego, długie tapicerowane kanapy, piękne stare kredensy, ściany ozdobione miedzianymi falami czy „rybimi” łuskami, witraże w oknach, tajemnicza mała sala bankietowa, fortepian nad schodami, a nawet wanna (która stała się ulubionym „stolikiem” do rezerwacji) – kilka oddzielnych sal, każda w innym klimacie. Choć brzmi to jak wielkie zamieszanie, przebywanie tam i odkrywanie nowych zakątków, to naprawdę piękna przygoda. Ferwor – zamieszanie, ożywienie, euforia, zamęt, a z łaciny „gotowanie” – bardzo trafnie.
Kilka różnych sal daje możliwość zorganizowania tu kameralnego przyjęcia, spotkania rodzinnego czy w gronie przyjaciół. Natomiast tajemnicza mała sala w klimacie koktajlowym ma niewielką scenę na solo występ, parkiet do tańczenia, kulę dyskotekową i projektor – super miejsce na zorganizowanie imprezy w mniejszym gronie (+/- 20os).
W Ferworze serwują pizzę w stylu nowojorskim – dojrzewa 36h, dłużej się piecze, co w rezultacie daje nam comfort foodowe, lekko chrupiące (nie suche!), miękkie i niezbyt cienkie ciasto. Na wierzchu dużo dodatków i ciągnącego się sera – tak, taki jak widzimy w amerykańskich filmach. Michał pojechał do Nowego Jorku, żeby poznać tamtejszą pizzę, którą tak samo serwują w Ferworze. Podają ją w dwóch wariantach. Pierwszy – slajsy serwowane w ogródku, które możecie zjeść „w locie” – to naprawdę duże trójkąty, które odgrzewane są w małym piecyku, co absolutnie im nie szkodzi. Drugi – cała pizza, serwowana na górze, w rozmiarze ok. 32cm. W przeciwieństwie do napoletany, jej nowojorską siostrą mamy się dzielić – dlatego też podają ją na stojakach mieszczących dwie pizze. Jest to super wygodne rozwiązanie na spotkanie w większym gronie. Dość gadania – jedzmy!
Z tego miejsca oficjalnie ogłaszamy, że w Ferworze podają do pizzy dipy, które przygotowują sami – czosnek, pomidor i ostry miód. My spróbowałyśmy trzech pozycji: margherity, pepperoni i cheese attack. W każdej czuć jakościowe składniki. Ciasto przygotowane jest na włoskiej mące Caputo (dla pizzo-wariatów to dobry sygnał). Nie żałują pepperoni, które jest pikantne jak należy. Mozzarella, której używają, też nie jest przypadkowa, a dobrana tak, by była ciągnąca i nie przypiekała się z wierzchu. Natomiast cheese attack z mozzarellą, tallegio, blue cheese i grana padano w połączeniu z ostrym miodem jest mega. Dlaczego w Polsce ostry miód do pizzy nie jest tak popularny? Przecież to genialny dodatek. Ferwor ma w planach eksperymenty na innych stylach pizzy, które mogą pojawiać się okazjonalnie, a jeśli Wam zasmakują, to może nawet zostaną na dłużej – słuchają Waszego głosu i mają już z tyłu głowy pizzę chicagowską.
Zaskoczymy lub nie, ale Ferwor to nie tylko pizza. Są też przystawki, zupy i dania główne, za którymi stoi Maciej Rajewski. Z przystawek zjecie tatara wołowego albo z awokado w wersji z łososiem lub krewetkami, a jeśli lubicie trochę się pobrudzić bierzcie skrzydełka buffalo z sosem blue cheese. My spróbowałyśmy sycącej zalewajki na maślance z chrupiącym plastrem boczku i puree ziemniaczanym – właśnie taką zalewajkę kocham najbardziej – łagodna i ciut kwaśna, ode mnie dodatkowy plus za ziemniaki puree, a nie w kawałkach, pycha. Dla mięsożerców mamy tu solidną porcję pieczonych żeberek w sosie bbq własnej produkcji. Podawane są z pieczonymi ziemniaczanymi talarkami i super smacznym, chrupiącym colesławem. Mięso było soczyste i mięciutkie, a gęsty bbq dodatkowo podkręcał smak. Oprócz tego doszły mnie słuchy, że warto zwrócić uwagę na ich stek z polędwicy wołowej. Wszystko wskazuje na to, że jeszcze tu wrócę.
Druga strona menu, to napoje. Dobór piw jest konikiem Michała, dlatego spodziewajcie się przemyślanych propozycji. Widnieją pod ogólnymi nazwami: jasne, pszeniczne, czeskie / niemieckie czy kraft, więc za każdym razem możemy zaskoczyć się nowym odkryciem, nie zamykają się na te same etykiety. Oprócz piwa jest także kilka propozycji win, frizzante z kranu, klasyczne mocne alkohole i… koktajle, których autorem jest Kaspian Konieczka – turbo zdolny barman, którego możecie spotkać za sterami Spirit Baru w hotelu Puro. Koktajle Kaspiana to cały proces produkcji, wydobywanie pełni smaku, aromatu, kolorów, klarowności – nie dostaniecie tutaj miksów z gotowych syropów (fe!). W karcie jest błyszczący Gucci z ginem, schrub’em brzoskwiniowym i prosecco – orzeźwiający z niuansami kwasowości, wytrawności i delikatnej słodyczy. Natomiast My Way, czyli whisky, orange cold brew, sour i miód, skradł moje serce swoim aksamitnym, ale charakternym smakiem – klasa. Koktajle będą zmienne, więc zaglądajcie i próbujcie. Oprócz autorskich propozycji są też włoskie i amerykańskie klasyki.
Cóż, serniczka się nie odmawia. W Ferworze serwują porcje ciasta uczciwe do granic możliwości. Domowy sernik na spodzie z kruchych, maślanych ciasteczek – czyli wszystko co w życiu najlepsze – albo pokaźny kawałek mega czekoladowego brownie z lodami – czyli… wszystko co w życiu najlepsze. Cieszę się, że mogłam spróbować jednego i drugiego, bo zabijcie mnie, a nie wiem, co miałabym wybrać. Oba ciasta były idealnie słodkie (czyli niezbyt słodkie), mimo swojej wielkości wcale nie nudziły, wręcz ciężko było się oderwać, dodatkowo fajna konsystencja – w brownie trochę trudniej było się wbić, ale ten opór stawiała czekolada, a jej się wybacza.
Do Ferworu możecie przyjść przez cały tydzień. W poniedziałki otwarci są od 14.00 do 23.00, od wtorku do czwartku w godzinach 12.00 – 23.00, w piątek i sobotę 12.00 – 02.00, a w niedziele do 23.00.