Festiwal Zielone Smaki Łodzi – ogłoszenie wyników
Za nami wyjątkowy weekend, który stał pod znakiem kuchni roślinnej. Dziś wszystko jest już jasne – oto zwycięzcy tegorocznej wegańskiej rywalizacji.
W drugiej edycji Festiwalu Zielone Smaki Łodzi wystartowało 13 lokali. Niektóre z nich postawiły na deser, inne przygotowały zarówno słodkie dania, jak i te wytrawne. A oto i tegoroczni zwycięzcy.
Kategoria danie główne:
I miejsce – Korzenie za spaghetti z dyni makaronowej w sosie z pomidorów i pieczonej papryki z wędzonymi klopsikami i roślinnym parmezanem
II Miejsce – U Kretschmera za sojowy makaron z jesiennym sosem z grzybów, buraków i dyni
III Miejsce – Jaffa za wytrawny cymes z orzechów laskowych, papryki i ziemniaków oraz żulik
Kategoria deser:
I miejsce – Daleko Blisko za jesień Łódzkich Wzniesień, czyli kompozycję z kruchego, kakaowego ciasta i musu jeżynowego połączoną z lawendowo-waniliowym musem, wykończoną szpinakową posypką oraz deserową czekoladą
II Miejsce – Tubajka za lody po łódzku, czyli lody jabłkowe z soku tłoczonego, podane na żulikowym ciastku z bezą i ciepłym kremem jabłkowym
III Miejsce – U Kretschmera – za tort czekoladowy w wersji wegańskiej
Zwycięzcy głosowania publiczności: Jaffa (danie główne) i Daleko Blisko (deser).
Ten festiwal niewątpliwie należał do Daleko Blisko i uważam, że słusznie obydwie nagrody trafiły w ich ręce. Deser był dopracowany w każdy calu, zaczynając od ciekawej kompozycji smaków, poprzez trafienie w punkt sezonowego charakteru festiwalu, prezentację dania, kończąc na jego fajnej nazwie. Jesień Łódzkich Wzniesień dostępna będzie jeszcze do piątku – dobra okazja, aby przekonać się, jak urocze grzybki w trawie prezentują się na żywo.
Tu chciałybyśmy jeszcze dodać, że zwyciężyć w kategorii deserów wcale nie było łatwo, bo lody z Tubajki były wyjątkowo silną konkurencją, która jedynie o włos przegrała ostateczną rywalizację. Nie wiadomo, jak wyglądałaby pierwsza trójka gdyby ekipa z restauracji U Kretschmera nie postawiła na wprawdzie bardzo dobre, ale dość bezpieczne ciasto czekoladowe. Naprawdę fajnie smakowały też desery w Grandzie i Łodziarni – o dalszych miejscach zadecydowały tu głównie inne czynniki, takie jak prezentacja dania czy mniejsza zgodność z tematem festiwalu.
Czas na danie główne. Korzenie chyba długo będą wspominać miniony weekend. W sobotę zastałyśmy tu wszystkie zajęte stoliki i kolejkę ciągnącą się nieomalże do drzwi. Może na dania trzeba było dłużej poczekać, ale było warto – to kuchnia, którą docenią nawet zagorzali mięsożercy. Tym razem dyniowe spaghetti w domowym wydaniu zmierzyło się z elegancją hotelowej restauracji. U Kretschmera przygotowano świetne sezonowe dodatki z genialnym sosem buraczkowym na czele, zabrakło tu tylko dopieszczenia nieco bezbarwnego smakowo makaronu.
W Łodzi nadal mało jest dobrej kuchni wegańskiej, więc tym bardziej trzymamy kciuki za podobne inicjatywy. Gratulujemy zwycięzcom i organizatorom – dziękujemy za ich zaangażowanie, pomysłowość i ciężką pracę.
Na koniec jedna, mniej przyjemna refleksja. Nie wiem, po co niektóre z lokali zgłaszają się do podobnych festiwali, jeżeli w poważaniu mają obowiązujące w nich reguły. Zdarzało nam się zastać zamknięte drzwi (choć odwiedzałyśmy je w godzinach pracy), w innych konkursowe dania były niedostępne, zaś zdjęcia pokazują, jak niektóre z serwowanych dań różniły się od swoich zapowiedzi. Jeżeli chcecie traktować festiwal jako reklamę, w kilku przypadkach osiągnęliście wprost odwrotny efekt. To tyle, ku przestrodze.