Gdzie szukać Azji w Łodzi?
Choć liczba „chińskich” budek w naszym mieście nie jest mała, to dobrych restauracji z azjatycką kuchnią jest u nas jak na lekarstwo. To dziwne, bo kulinarna oferta tej części świata jest niezwykle bogata, różnorodna i dosyć powszechnie lubiana.
Z kuchnią azjatycką w Łodzi jest trochę jak z pizzą – swtorzyliśmy jej własną wersję. Od lat 90. jak grzyby po deszczu wyrastały w naszym mieście mało estetyczne budki z tworzyw sztucznych, które oferowały po zatrważająco niskich cenach dania zwane chińskimi, które z oryginałem niewiele miały wspólnego. Sajgonki, kurczak gong bao i litry sosu słodko-kwaśnego, którymi zalewany był ryż cieszyły się ogromną popularnością, bo za niewielkie pieniądze można było najeść się do woli. Nie zapokajały jednak oczekiwań osób, które szukały prawdziwych, azjatyckich smaków.
Mieliśmy oczywiście chlubne wyjątki. Dawna Złota Kaczka, z czasów, gdy restauracja mieściła się jeszcze przy Piotrkowskiej czy Wielki Mur na Tuwima oferowały smaczne i różnorodne jedzenie, ale nie ma już po nich śladu. I kiedy lokalne pizzerie zaczęły wreszcie oferować włoską pizzę w wersji, w jakiej jada się ją we Włoszech, czyli na cienkim cieście i bez sosów, kuchnia azjatycka nadal pozostawała daleko w tyle. Pojawiło się oczywiście sporo suszarni, ale nie samym sushi Azja stoi.
Sytuacja zaczęła się poprawiać dzięki restauracjom takim jak ato sushi, tajskiej Hot Spoon czy ostatnio House of Sushi. Choć zarówno ato jak i HoS początkowo uchodziły głównie za suszarnie, to obecnie ich oferta jest znacznie szersza i w obu zjemy pyszne dania kuchni japońskiej. Są zatem zupy miso czy niezwykle popularny na całym świecie ramen. Są dania na bazie makaronów udon czy soba, ciekawe dania z owoców morza i mięs. Ato sięga również po kuchnię z innych azjatyckich krajów – głównie Tajlandii. Dania z tego regionu zjemy też w Hot Spoon w Manufakturze, w której gotują tajscy kucharze z dosyć bezkompromisowym podejściem do kulinarnych tradycji swojej ojczyzny. Nie można też zapominać o Ganeshu, w którym zjemy pierwszorzędną kuchnię indyjską.
To jednak ciągle mało. Kuchnia azjatycka nie kończy się na Chinach, Japonii i Tajlandii. Pomijając, że w każdym z tych państw kulinarna różnorodność jest ogromna i każde z nich ma do zaoferowania mnóstwo najróżniejszych smaków, to jest cała masa rejonów azjatyckiego świata, które na łódzkiej mapie są zupełnie nieobecne. A szkoda. Bo taka na przykład kuchnia koreańska, indonezyjska, wietnamska, tajwańska czy kambodżańska ma naprawdę wiele do zaoferowania. Nadzieja tylko w tym, że choć z lekkim opóźnieniem, to jednak łódzkie restauracje podążają za światowymi modami kulinarnymi. A kuchnia azjatycka święci prawdziwe triumfy na stołach w Europie i USA. Jest zatem szansa, że w końcu zawita i do nas. Może nawet doczekamy się restauracji hibachi, co jest wielkim marzeniem połowy redakcji Jemy w Łodzi.