Hampton by Hilton – ukryte fajne miejsce w sercu Łodzi
Bardzo dobra kuchnia i świetne miejsce do pracy z widokiem na Łódź. Będziecie zaskoczeni naszym kulinarnym odkryciem.
Większość z nas wie, że na rogu Piotrkowskiej i Mickiewicza wznosi się okazały budynek Hampton by Hilton, ale kto miał okazję być w tutejszej restauracji? My was wprowadzimy do środka i oprowadzimy po wnętrzach, a wy zapamiętajcie, że warto tu zajrzeć na kawę, lunch czy późniejszy obiad.
Do Hamptona wchodzi się nietypowo. Patrzcie do góry na logo – pod nim znajdziecie wejście z rozsuwanymi drzwiami. Za nimi nie będzie lobby, jakiego spodziewacie się w hotelowym wnętrzu – dojedziecie do niego znajdującymi się tu windami (na klatkę można też dotrzeć od al. ZHP, czyli od strony Urzędu). Gdy drzwi od windy się otworzą, wszystko będzie jasne – na tym poziomie znajduje się zarówno recepcja, jak i część restauracyjna.
– Format Hampton by Hilton jest bardzo popularny w Stanach Zjednoczonych, jest nieco inny, niż znane nam hotele – wyjaśnia General Manager Joanna Płauszewska-Deka. – Ma być komfortowym miejscem do spania, nie jest nastawiony na organizację dużych konferencji, gastronomia jest ograniczona, mimo to udało się w Łodzi wprowadzić dobrą kuchnię – dodaje. Odpowiada tu za nią szef kuchni Tomasz Karolak.
Szefem kuchni powinien się Hampton chwalić, bo naprawdę warto. W Łodzi jest od niedawna, posiada za to bogate doświadczenie z restauracji fine dining w Warszawie (między innymi przez 6 lat był szefem kuchni w N31 restaurant&bar by Robert Sowa). Nie oznacza to, że na talerzach Hamptona serwowana będzie aż tak wyrafinowana kuchnia. – Stawiamy na sprawdzony produkt najwyższej jakości i prostotę – tłumaczy Tomasz Karolak.
Zgadza się, za chwilę przekonacie się, że każdy znajdzie tu coś dla siebie, ale najpierw spójrzmy, gdzie zjemy nasz obiad. W Hamptonie nie ma wydzielonej restauracji, stoliki znajdują się bezpośrednio w lobby. Plusy – jest przestronnie, a równocześnie przytulnie. Zamiast sali pełnej białych obrusów mamy kolorowe meble, wygodne kanapy, kameralne strefy, zieleń i oczywiście ekstra widok na tętniące życiem miasto. Szukacie miejsca do pracy? Trudno o bardziej wymarzone warunki – bezpłatne wifi, spokój i duża przestrzeń. Tu nikt wam nie będzie przeszkadzał, ani wy nie będziecie blokować stolika innym gościom.
Śniadanie serwowane jest tu już od godziny 6.00. Dla gości hotelowych bezpłatnie, ale można też wpaść z ulicy. We wszystkich hotelach spod znaku Hiltona dzieci mają specjalne prawa – nocują za darmo aż do 18 roku życia w pokoju z rodzicami, Śniadania można zjeść do 10.00 (w weekendy do 11.00), restauracja startuje od godziny 14.00. Nie oznacza to, że w przerwie nic nie zjemy. Całą dobę dostępne jest menu z zakąskami, a od 13.00 rusza karta baru. Uwaga – od 13 maja w lobby będą podawane lunche. Za dwudaniowy zestaw zapłacimy 44 zł – idealna opcja, by przetestować tutejszą kuchnię, wpaść na szybki posiłek czy spotkanie biznesowe.
Zacznijmy od sezonowej składki, w której oczywiście rządzą w szparagi. Tak jak obiecywał szef – sałatka z panierowaną burratą, szparagami i mixem sałat jest prosta, ale nie sposób się od niej oderwać, w dużej mierze za sprawą pomarańczowego dressingu, który idealnie dopełnił całości. Przystawka numer dwa pochodzi z podstawowego menu. W menu standardowym- pierogi z kaczką delikatnie zarumienione na maśle z grzybowym sosem to po prostu pozycja obowiązkowa. Wszystko tu gra – konsystencja ciasta, nadzienie i dodatki.
Macie ochotę na street food? Do wyboru między innymi burger i kanapka klubowa z kurczakiem. Porcja robi wrażenie – to trzy nadziane kromki pieczywa tostowego z porcją frytek. Wśród dań głównych dużą popularnością cieszy się świeże linguine z krewetkami, ale tym razem wybór padł na sezonową jagnięcinę z wiosennego menu Cienkie plastry delikatnego mięsa i znów proste, ale dopracowane dodatki z groszkowym puree w roli głównej. Nie jestem jego wielką fanką, a to mogłabym jeść łychami (oczywiście, jeśli zabraliby mi jagnięcinę). Zawsze kończymy deserem. Tu do wyboru sernik, fondant (podobno z obłędnym sosem) i wiosenno-letnie parfait chałwowe z truskawkami. No i muszę wrócić do Hamptona, żeby zdać relację, bo rozeszło się tak szybko, że nie zdążyłam spróbować.
Już wiem, że wrócę, bo jestem ciekawa innych pozycji z menu. Już wiem, że wpadnę, gdy będę potrzebowała spokojnego miejsca na spotkanie. A może umówię się na drinka z widokiem na Łódź? Tu warto pamiętać o happy hours – między 17.00 a 19.00 za koktajle płaci się połowę ceny.
Hampton to też dobre miejsce na imprezę. Stoliki można ustawić w lobby, ale do dyspozycji jest również ponad 120 metrowa sala konferencyjna. A, że zespół sprzedażowy ma duże doświadczenie w organizacji eventów, możecie oddać się w ich ręce.