Jaka będzie łódzka gastronomia w 2016 roku?
Skoro już obszernie podsumowałyśmy miniony rok w łódzkiej gastronomii, to pora zająć się tym, co przyniesie kolejny. Jaki będzie zatem 2016 w łódzkich restauracjach? Sprawdźcie, czego możemy się spodziewać.
Nie da się ukryć, że łódzka gastronomia nie jest krajowym trendsetterem. Ciągle daleko nam do kilku polskich miast, o zagranicznych dokonaniach restauracyjnych nie wspominając. Nie ma w tym jednak nic złego – trzeba rozsądnie oceniać możliwości lokalnego rynku i do nich dopasowywać ofertę restauracji. Zwłaszcza, że wszystko wskazuje na to, że podążamy w dobrym kierunku. Chociaż gastronomiczne trendy i mody docierają do nas z pewnym opóźnieniem, to wiele z nich ładnie adaptuje się do łódzkich realiów. Mamy nadzieję, że podobnie będzie w nadchodzącym roku. A co może on nam przynieść?
Kierunek Azja i Bliski Wschód
Przede wszystkim liczymy na kulinarny rozwój w kierunku Azji i Bliskiego Wschodu. To dwa nurty, które od kilku lat są bardzo modne w światowej gastronomii, a w Łodzi nadal reprezentowane są w mizernym stopniu. Choć nie możemy narzekać na niedobory sushi, a humus znajdziemy w menu niejednej restauracji, to na tym jednak kulinarne bogactwo tych regionów świata nawet się nie zaczyna. Same azjatyckie zupy, z ramenem na czele, mogłyby z powodzeniem stworzyć ofertę niejednej restauracji tematycznej. To samo dotyczy wspaniałej i niezwykle bogatej kuchni Izraela czy Libanu. A to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Łodzianie coraz częściej poszukują takich smaków, o czym świadczyć może chociażby fakt, że wspomniane zupy pojawiają się w stałej ofercie kolejnych sushi barów. Skoro powiedzieliśmy już humusowe A, to śmiało można też sięgnąć po kolejne literki arabskiego alfabetu i liczyć na pojawienie się nowych, bliskowschodnich restauracji w naszym mieście.
Kuchnia polska odkryta na nowo
Kolejny trend jest już widoczny w ofercie łódzkich restauracji. Mowa o kreatywnej kuchni polskiej. Zdolni, młodzi łódzcy szefowie kuchni od pewnego czasu doceniają krajowe osiągnięcia kulinarne i rozwijają je w ciekawym kierunku. W 2016 roku powinniśmy widzieć więcej dań z lokalnymi składnikami i produktami, które wracają do łask. Nie mówimy tu tylko o jarmużu, pasternaku czy topinamburze, z których chipsy, proszki, musy i pianki (pardon, ESPUMY) stanowią dekoracyjny dodatek do dań w wielu lokalach. Na świecie trwa wielka moda na wszelkiego rodzaju pikle i kiszonki, których w polskiej kuchni nie brakuje. Możemy spodziewać się, że po modzie na steki z angusa w menu restauracji pojawi się krajowa dziczyzna i podroby, a zamiast krewetek zjemy pyszne jesiotry i karasie. Zwłaszcza, że pierwsze jaskółki tego trendu widoczne są już w ofercie miejsc takich, jak Lokal, Quale czy nowej karcie Klubu Wino.
Zielono nam!
W łódzkich restauracjach będzie też zapewne zdrowo, zielono, rzemieślniczo i lokalnie. Przywiązujemy coraz większą wagę do tego, co jemy, a diety wegetariańskie, wegańskie czy bezglutenowe mają coraz więcej zwolenników. Zresztą światowe trendy pokazują, że dania bazujące na warzywach i kuchnia roślinna przestały być propozycją jedynie dla osób preferujących opcję vege. Kreatywne podejście do warzyw, lekkich dań ze składników z własnego ogródka i produktów sezonowych jest konikiem najlepszych szefów kuchni na świecie. To samo dotyczy segmentu słodkości – latem znowu oszalejemy na punkcie rzemieślniczych lodów, które powoli acz konsekwentnie zajmują w łódzkich lodziarniach miejsce produktów z proszku.
Jedzenie dla każdego
Ci sami szefowie kuchni coraz chętniej, obok swoich flagowych, luksusowych restauracji, tworzą koncepty bardziej przyjazne gościom o mniej zasobnych portfelach, którzy po prostu lubią dobrze zjeść. Również w Łodzi doskonale sprawdzają się restauracje z segmentu casual dining, czyli miejsca oferujące niedrogo, smaczne i proste jedzenie. To z pewnością dobry kierunek dla łódzkiej gastronomii. Ważna będzie jednak oferta takich restauracji. Chodzi o znalezienie złotego środka pomiędzy jedzeniem przypominającym fast foody a fikuśnymi daniami przypominającymi obrazy Picassa. Ten trend widać już chociażby w zmieniającej się ofercie pizzerii osiedlowych, które kiedyś bazowały wyłącznie na typowo łódzkich pizzach (wielki placek, grube ciasto, tona składników i dwa sosy), a w których coraz częściej pojawiają się klasyczne pizze włoskie czy makarony.
Uliczne przysmaki
Ostatni trend może być trochę naszym myśleniem życzeniowym, chociaż moda na food trucki jest tutaj dobrą wróżbą. Mowa oczywiście o jedzeniu ulicznym oferowanym całorocznie w niewielkich lokalach w centrum miasta. Nie chodzi tu o hamburgery z budek pod Centralem czy kiepskiej jakości kebaby ociekające sosami z proszku. Lubimy szybkie i niedrogie jedzenie łapane na wynos, ale powinno być ono dobrej jakości. Mamy już Mañana Tex-Mex Bar przy Piotrkowskiej czy Makani Shawarma na 6-go sierpnia, przez chwilę mieliśmy też świetne hot dogi z dogidog na OFFie. Pora na kolejne podobne miejsca.
Źródło zdjęć: www.pixabay.com