Kuchnia rodem z Hiszpanii
Lubicie kameralne, rodzinne restauracje, a do tego jesteście miłośnikami kuchni hiszpańskiej? Wybierzcie się wraz z nami w odwiedziny do El Toro.
Szef kuchni restauracji El Toro (ul. Narutowicza 69) przez 10 lat mieszkał i gotował w Hiszpanii. Miał okazję przyrządzać dania dla samego króla Juana Carlosa– potwierdzamy, to nie plotka ani reklamowy chwyt. Jak na łódzkiego patriotę przystało, wrócił i od trzech lat dopieszcza podniebienia gości El Toro.
Bez wątpienia można powiedzieć, że to lokal z duszą. W pierwszej sali dominuje kojarzona z Hiszpanią czerwień, ściany zdobią oryginalne plakaty tematycznie związane z corridą i winem. Przestrzeń ciekawie przełamuje znajdujący się na podwyższeniu bar, wieczorem lokal skąpany jest w blasku świec. Do dyspozycji jest też przytulna sala na niższym poziomie, w której rządzi biel skontrastowana z czarnymi rysunkami na ścianach.
Karta krótka, ale i tak trudno zdecydować się na wybór potraw. Na początku dostajemy czekadełko – chrupiącą, ciepłą bagietkę, oliwki i alioli, czyli rewelacyjny sos czosnkowy. Choć trudno się powstrzymać, zostawiamy miejsce na dalszą ucztę. Najpierw kalmary w postaci grubszych, panierowanych paluszków z delikatnym, świetnie pasującym, lekko musztardowym sosem (21 zł). Nie obawiajcie się gumowatego mięsa – kalmary są krótko smażone w głębokim tłuszczu. Poza kalmarami na początek zdecydować możecie się też na krewetki czy szynkę serrano.
Dział zup jest skromny, ale na czas jesieni i zimy w karcie pojawi się nowa, rozgrzewająca propozycja na bazie soczewicy i żeberek. Ciekawie zapowiadają się dania główne – jest królik pieczony w cebuli (32 zł), jagnięcina białym winie (35 zł) i obowiązkowa paella w trzech odsłonach (80-110 zł za danie dla 2-3 osób). Do El Toro dotarła też moda na poliki wołowe (28 zł). W hiszpańskiej wersji w mięsie wyraźnie czuć smak wina, w którym było duszone, a dodatkowo delikatne nuty jałowca i wanilii. Nie wiem, czy to kwestia wina, czy tajemnicy kucharza, ale poliki dosłownie rozpływają się w ustach – polecam.
Czyż można było nie zakończyć takiej degustacji słodkim akcentem? Do wyboru flan (klasyczny deser przygotowany na bazie jajek i śmietany) lub tiramisu. Choć to nie popisowe danie hiszpańskiej kuchni, próbujemy drugiej z propozycji. Dobrze znany deser (prawie każdy próbował go zrobić w domowym zaciszu), a jednak często nieudany. Ten na szczęście jest udany – puszysty krem, dobrze nasączone biszkopty, nieprzesadzony w swojej słodkości (piszę to z myślą o innych – jak już kilka razy podkreślałam, dla mnie deser chyba nigdy nie jest za słodki).
Dlaczego warto odwiedzić El Toro? Bo fajnie znaleźć kameralne, ciekawe miejsce z dala od Piotrkowskiej i Manufaktury. Bo fajnie spotkać się z ludźmi, którzy łączą kulinarne umiejętności z pasją prowadzenia restauracji. Bo fajnie jest skosztować dań rodem z gorącej Hiszpanii, których nie znajdziemy w innych lokalach.