Lista zwycięzców konkursu

Prezentujemy listę zwycięzców kolejnych dni naszego konkursu oraz nagrodzone wypowiedzi.


W dniu 23 czerwca nagrodę w postaci zaproszenia do restauracji Browar de Brasil otrzymuje Marcin Pakulski za wypowiedź:

Jaki jest Wasz wypróbowany przepis na potrawę z grilla?

Jak dla mnie najlepszym wypróbowanym przeze mnie przepisem na potrawę z grilla jest przepis na Serbską Plijeskavicę (jak nie trudno zgadnąć – danie kuchni bałkańskiej).

Potrzebujemy:
1kg łopatki wieprzowej mielonej
400g sera wędzonego w plastrach
1.5 dużej czerwonej cebuli
Łyżeczkę sody oczyszczonej
Świeżo zmielony pieprz
Sól
Ajwar

1. Wrzucamy do miski mięso, doprawiamy solą i pieprzem (według uznania, jednakże nie możemy żałować pieprzu – danie musi być ostre).
2. Wyrabiamy mięso, i dodajemy wcześniej posiekaną cebulę i dokładnie mieszamy.
3. Odstawiamy na noc do lodówki
4. Na drugi dzień formujemy z przygotowanego wcześniej faszerowanego mięsa płaskie małe kotlety, na które kładziemy plaster sera, i przykrywamy kolejnym płaskim kotletem, i starannie niwelujemy przestrzeń między nimi, zamykając ser w środku (zapobiega to wypływaniu sera na grillu).
5. Uformowane kotlety wrzucamy na godzinę do lodówki.
6. I tutaj są 2 drogi pójścia na ruszt, pierwsza to wrzucenie kotletów do piekarnika nagrzanego na 180 stopni na 10 minut, a potem przeniesienie ich na rozgrzany ruszt grilla i pieczenie przez 25-30 minut (aż mięso będzie ładnie przypieczone), lub położenie ich na ruszt na tackach aluminiowych na 30-40 minut, a potem zdjęcie ich z tacek i dalsze pieczenie przez 20-25 minut.
7. Podajemy na talerzu z plastrami żółtego sera, cebuli, oraz dużą ilością ajwaru.

 

 

W dniu 22 czerwca nagrody w postaci zaproszeń do Zupermana otrzymują Emilia Wosik i Joanna Paszkowska:

Gdybyście mogli dziś zjeść lunch w dowolnym miejscu na świecie, jakie miejsce byście wybrali?

Emilia:

Jak kochać to księcia, jak kraść to miliony a jak marzyć to tylko o tym co najlepsze. Są miejsca na ziemi o których słyszy się tylko w telewizji albo czyta w internecie i marzy się o tym, żeby kiedyś mieć możliwość dotrzeć właśnie tam. Gdy gotowanie i jedzenie to nie tylko potrzeba organizmu, którą trzeba wypełnić- widzimy pasję. Każdy posiłek staje się wtedy małym świętem w ciągu dnia. Każdy kto posiada wyobraźnię, jednocześnie posiada nieograniczoną ilość pieniędzy- bo przecież marzenia nic nie kosztują. Tak więc mając już walizkę pełną pieniędzy ruszyłabym do Tokyo. Tam już tylko przystanek na lunch w restauracji Aragawa. To miejsce w którym serwowana jest najlepsza wołowina świata i jednocześnie najdroższa- Kobe. W miejscu takim jak Aragawa nie smakuje się tylko wykwintnych potraw, ale kosztuje się najwyższego, luksusowego standardu życia. W takim miejscu jak to nie chodzi już tylko o samo jedzenia, a o całą ceremonię, która nam towarzyszy od chwili przekroczenia progu restauracji. Co nam pozostaje innego jak nie marzyć wyłącznie o tym co najlepsze 🙂

Joanna:

Wymarzony lunch zjadłabym na tarasie wieży Eiffla 🙂 najbardziej romantyczne i pożądane miejsce na świecie, jak dla mnie. Pyszna,chrupiąca bagietka z prawdziwym masłem i dżemem…może być brzoskwiniowy…Do tego piękny widok i ukochany mężczyzna naprzeciwko mnie przy naszym stoliku….Marzenie.

 

 

W dniu 21 czerwca nagrodę w postaci zaproszenia do Presto otrzymuje Michał Lanycia za wypowiedź:

Jaka jest Twoja propozycja na letni deser?

Sałatka z owoców leśnych podana w wydrążonym melonie, polana sosem porzeczkowym. Coś pysznego! Delikatny smak melona świetnie przenika się z kwaśnawym smakiem owoców leśnych tj jeżyn, jagód, poziomek… Sos porzeczkowy otrzymujemy gotując garść czerwonych porzeczek na skarmelizowanym cukrze.

Sprawdza się w akompaniamencie z białym winem;)

 

 

W dniu 20 czerwca nagrodę w postaci zaproszenia do Foodmarketu otrzymuje Anna Marciniak za wypowiedź:

Która drużyna (i dlaczego właśnie ona) wygra Euro 2012?

Zdecydowanie będą to Grecy albo Czesi. Mówiono, że jesteśmy w najsłabszej drużynie. Zobaczycie, ze byliśmy w najsilniejszej drużynie !!! i do tego strzeliliśmy w tej grupie dwa gole, wygrają albo Grecy – umówmy się w dobie kryzysu wygrana bardzo by im pomogła 🙂 albo Czesi – nasi bracia od knedlikow, są tak blisko nas i są tacy do nas podobni, ze przyjemnością bylo by, aby któryś z krajów „niefaworyzowanych” wygrał. W końcu nie tylko Hiszpania czy Niemcy maja szanse. Dopóki piłka w grze wszystko jest możliwe.

W dniu 19 czerwca nagrodę w postaci zaproszenia do restauracji Amarant otrzymuje Agnieszka Florczak za wypowiedź:

Co waszym zdaniem jest kwintesencją rodzinnego obiadu?

Według mnie kwintesencją rodzinnego obiadu jest sama rodzina zebrana przy jednym stole. Wspólne czerpanie przyjemności z jedzenia, anegdoty, ciekawości jakie różne pokolenia opowiadają smakując potrawy – od tego jak kiedyś przyrządzano potrawy po dzisiejsze spojrzenie na kuchnie i smak. To coś bardzo pięknego. Jedzenie łączy, uczy i co najważniejsze pozwala nam odkryć przyjemność z samego jedzenia.

W dniu 16 czerwca nagrodę w postaci zaproszenia do Fiero! Pizza otrzymuje Katarzyna Lubera za wypowiedź:

Pizzę z jakimi dodatkami zjedlibyście najchętniej podczas jutrzejszego (zwycięskiego oczywiście) meczu Polaków?

Pizza, którą chciałabym zjeść podczas transmisji naszego zwycięskiego meczu z Czechami, komponowałaby się następująco:

Biało- Czerwono – czyli pomidor z mozzarellą, jako nasze narodowe barwy – obowiązkowa odrobina klasyki ! Do tego ostre pepperoni – bo podczas meczu będzie OGIEŃ, a emocje sięgną zenitu! Do tego wszystkiego aromatyczne zioła – aby pizza była apetyczna jak Kuba Błaszczykowski i wyśmienite sosy – aby były wieńczyły dzieło, niczym trzeci gol naszych w ostatniej minucie 🙂

PS – Polska Czechy 3-0


W dniu 15 czerwca nagrodę w postaci zaproszenia do Foodmarketu otrzymuje Tomasz Tarnowski za wypowiedź:

Jaka przekąska najlepiej pasuje do piwa?

Najlepsza przekąska do piwa to „Choux Serowe”!
Zrobiła je kiedyś moja dziewczyna i tak wszystkim smakowały, że podkradłem jej ten przepis. Nie zajmuje dużo czasu, a do piwa smakuje idealnie.

Składniki:
120 g mąki pszennej
50 g masła
2 jajka + 1 żółtko
250 ml wody
1 łyżeczka musztardy (ja lubię sarepską, ale każda się nadaje)
szczypta soli
szczypta chili
ok. 50 g twardego sera żółtego startego na tarce (ja z lenistwa zawsze biorę jaki jest akurat w lodówce)

Wykonanie:

Wodę z masłem i solą zagotować w garnku. Dodać mąkę i mieszać, aż masa zacznie bez trudu odklejać się od rondla i będzie „zbita”. Zdjąć z gazu, dodać resztę składników i starannie wymieszać. Kłaść drewnianą łyżką na wyłożoną pergaminem blachę i piec ok. 15 minut w temperaturze 180 stopni, aż się „zezłoci”, i gotowe! 🙂 Można podać z sosem serowym albo zwykłym ketchupem.


W dniu 14 czerwca nagrodę w postaci zaproszenia do Zupermana otrzymuje Kamila Piróg za wypowiedź:

Jaki jest twój przepis na potrawę lub napój na upalny dzień?

Na upalny dzień najlepszy jest „arbuzoniada”. Tyle czerwonej części arbuza (bez pestek) ile wejdzie do malaksera, do tego skórka z 1/4 cytryny, ok. 4 listki mięty. Wszytko miksujemy, przelewamy do dzbanka i zalewamy białym musującym winem, albo szampanem. W wersji bezalkoholowej może być lemoniada albo woda sodowa. Wszystko dooooobrze zmrożone!


W dniu 13 czerwca nagrodę w postaci zaproszenia do Restauracji TiTi otrzymuje Natalia Gramatowska za wypowiedź:

W przygotowaniu jakiej potrawy jesteś mistrzem?

Moje dwa mistrzowskie popisowe dania to:
– pizza, którą wypiekam w piekarniku na kamieniu stone baking – kamień pochlania wilgoć, pizza piecze się tylko 7 minut i jest identyczna jak w pizzerii, dowolne składniki, zioła prowansalskie, sos pomidorowy sprawiają, że nie zamawiamy pizzy na mieście, a znajomi którzy nas odwiedzają zawsze maja nadzieje, że to właśnie pizze im zaserwuje.

-sernik jamajski – a na deser sernik, sernik nie taki zwykły bo z dużym dodatkiem rumu, oraz przede wszystkim z dodatkiem gotowanego ryżu z wanilią na mleku, posypany wiórkami kokosowymi – zawsze wychodzi i wszystkim smakuje.


W dniu 12 czerwca nagrodę w postaci zaproszenia do Restauracji Gronowalski & Budda Pub otrzymuje Andrzej Kawiński za wypowiedź:

Co twoim zdaniem wyróżnia dobrą restaurację?

Przykuwa moją uwagę już z zewnątrz, schludną elewacją i eleganckim menu, wystawionym przy deptaku tak, aby dać każdemu z przechodniów szansę na ocenę oryginalności potraw oraz możliwości swojego portfela. Kelner stoi w drzwiach i uśmiecha się delikatnie, w żadnym razie nachalnie, dając przedsmak dobrej, stonowanej obsługi. A niech mnie, wchodzę.
W środku niesie się przyjemny dla ucha gwar spokojnych rozmów gości, o miejsce ciężko, ale nie muszę długo czekać. Kelner prowadzi mnie do stolika, siadam na wygodnym krześle, zerkam na schludne nakrycie i sięgam po czyste i gustowne menu. Kilka pozycji, nazwy proste i konkretne, bez zbędnych zdrobnień, „otulań”, „puszków”, „akompaniamentów”, „mgiełek” czy „zwieńczeń” – kucharz, tak jak i ja, doskonale wie, że przyszedłem tu oglądać pokaz jego umiejętności kulinarnych, a nie marnej poezji.

Decyzja podjęta. Składam zamówienie i od tej pory dane mi jest zatracić się w szaleństwie świeżych warzyw, wysokiej jakości mięs, aromatycznych zup, doskonałych sosów i lekkich deserów. Delektuję się smakiem i czasem. Po zakończeniu posiłku płacąc rachunek zostawiam napiwek w wysokości, o której sam decyduję – jest on dla mnie pochwałą serwisu, a nie rozleniwiającym obowiązkiem. Wychodząc z restauracji obracam się za siebie i już przeglądam w myślach kalendarz zastanawiając się, kiedy i z kim mogę tu wrócić. I właśnie wtedy czuję, że trafiłem w dobre miejsce.


W dniu 9 czerwca nagrodę w postaci zaproszenia do Zupermana otrzymuje Kasia Kott za wypowiedź:

Najlepsza zupa na świecie to …

Najlepsza zupa na świecie to… zupa pomidorowa mojej Mamy. Dlaczego? Z pozoru taka skromna, niewyszukana, banalnie prosta „pomidorówka”, a jednak ma w sobie to „coś”.
To „coś”, to przecier pomidorowy sporządzany własnoręcznie przez Mamę z dojrzałych, czerwonych, polskich pomidorów. Koniecznie z dodatkiem świeżej bazylii! Jak dobrze, że ktoś wymyślił słoik, w którym można długo przechowywać aromat takiego przecieru. Dzięki temu, zupa pomidorowa mojej Mamy smakuje prawie tak samo cudnie przez cały rok jak w sezonie – z ryżem, makaronem, ziemniakami, co kto woli. Dla mnie także bez dodatków jest pyszna. Całości dopełnia spora ilość świeżej, posiekanej natki pietruszki, dodanej tuż przed jedzeniem.
Cieszę się, że Mama mówi „nie” gotowym koncentratom pomidorowym i substancjom wzmacniającym smak i zapach. Jej zupa ich wcale nie potrzebuje, aby być pyszną.

Kluczem do sukcesu tej zupy jest nie tylko znakomity przecier pomidorowy, ale również wielkie serce, które Mama wkłada w gotowanie dla najbliższych, za co Jej ogromnie dziękuję 🙂


W dniu 8 czerwca nagrodę w postaci zaproszenia do Presto Pizzeria Trattoria otrzymuje Marta Roczek za wypowiedź:

Do jakiego włoskiego miasta lub regionu wybrałbyś się na wakacje?

Bel Paese – piękny kraj – tak Włosi nazywają słoneczną Italię. Bogatą w tradycję i miejscami niezmienioną od wieków, a jednocześnie tak różnorodną, że nawet miesięczne wakacje byłyby tylko marną próbą poznania i rozsmakowania się w jej urokach. A jednak, jeśliby tę próbę podjąć, nie ma lepszego wyboru niż ten, którego dokonała Julia Roberts w „Jedz, módl się i kochaj”. Degustację Włoch można bowiem zacząć tylko od ich serca – Rzymu.

Nigdzie indziej aromat prawdziwego espresso nie budzi do życia leniwego letniego poranka, a delikatna pianka cappuccino nie ożywia upalnego popołudnia tak, jak w sławnej Tazza d’Oro.
Nie ma lepszych karczochów od tych kupionych rankiem na Campo de’Fiori, przyrządzonych na sposób rzymski z miętą, oliwą i bułką tartą.
Niewiele przyjemności dorównuje rozpływającej się w ustach pizzy o niezwykle cienkim cieście i wyjątkowo aromatycznych dodatkach, jedzonej wśród gwaru włoskiej stolicy z widokami na Panteon.
Nikt nie przyrządza smaczniejszego spaghetti alla carbonara posypanego lokalnym serem pecorino romano od tego, które serwują trattorie w pobliżu Placu Weneckiego.
Nic nie jest wreszcie tak dobrym wstępem do udanego wieczoru jak lampka schłodzonego białego wina z Lacjum wypitego przy oświetlonej Fontannie di Trevi.

I choć pójście w ślady Anity Ekberg ze „Słodkiego życia” Felliniego i zaznanie rozkoszy nocnej kąpieli w basenie fontanny jest zabronione, to zostaje nam przecież wrzucenie na jej dno monety, gwarantującej według legendy powrót do Wiecznego Miasta. Miasta, którego niepowtarzalność, bogactwo oraz obietnica wspaniałej przygody sprawią, że już zawsze będziemy mieli, podobnie jak Audrey Hepburn, apetyt na „Rzymskie wakacje”.


W dniu 7 czerwca nagrodę w postaci zaproszenia do Browar de Brasil otrzymuje Marta Ogrodowczyk za wypowiedź:

Jak jest twoja ulubiona potrawa w Browar de Brasil?

Moją ulubioną potrawą w Browar de Brasil jest Churrasco, a właściwie jedno z mięs, które jest roznoszone przez kucharzy. Mięsem, które mnie niebywale zachwyciło jest Picanta Com Alho, czyli grillowana wołowina z czosnkiem. Przed wybraniem się do Browar de Brasil, nie jadłam wołowego mięsa, jednak wygląd i smak tego przysmaku sprawił, że odważyłam się spróbować i…. to było istne niebo w gębie! Lekko krwiste plastry wołowiny dosłownie rozpływały się ustach, a chrupiąca skórka o aromacie czosnku idealnie dopełniała smak. Pozostałe mięsa również były doskonale przyrządzone, jednak Picanta Com Alho to mój no.1. Warto zamówić całe Churrasco, chociażby dla tego dania i wyczekiwać, aż kucharz przyniesie nam na szpadzie plaster soczystej wołowiny. A na koniec uczty delektować się wybornym grillowanym ananasem z cynamonem.


W dniu 6 czerwca nagrodę w postaci zaproszenia do Foodmarketu otrzymuje Paweł Kowalczyk za wypowiedź:

Jakie menu zaproponowalibyście na wieczór wspólnego kibicowania ze znajomymi?

Może nietypowo, ale chciałbym zaproponować nie uniwersalne menu na każdą imprezową okazję, lecz wykorzystać grupowe mecze Polaków z Grecją, Rosją i Czechami, aby pokazać coś z kuchni tychże krajów.

I tak na pierwszy mecz z Grecją:

– podstawa to dużo wina lanego przez cały mecz i do każdej pozycji w menu, wino nie musi być koniecznie greckie, wystarczy dobre południowe 🙂
– na początek aby rozgrzać żołądki proponuję dobrze przyprawiony gyros, do tego (pewnie mało greckie) młode ziemniaki zapiekane z dużą ilością świeżych ziół i podlane oliwą z oliwek, do tego oczywiście sos tzatziki aby maczać w nim mięso i ziemniaki
– pozostały czas meczu można wykorzystać na podjadanie przystawek (popijanych winem oczywiście): przede wszystkim grecka sałata z fetą, ale także sama feta delikatnie oblana oliwą, oliwki, podsmażone papryczki z ziołami, jeżeli z głównego dania zostanie sos tzatziki to można podać go z lekko podgrzanymi kawałkami pity

Potem kolejny mecz z Rosją:

– oczywiście nie może zabraknąć dużej ilości mocno zmrożonej wódki
– tak samo jako główne danie musi pojawić się Strogonow
– ponieważ moja znajomość tradycyjnej kuchni rosyjskiej na tym się kończy 🙂 to dalej podawałbym przekąski, które do wódki najlepiej pasują nam Polakom (i pewnie Rosjanom też) – śledź w oleju, kiszone ogórki i talarki cienkiej kiełbasy.

Trzeci mecz z Czechami:

– i nie może zabraknąć dobrego piwa, nawet te tradycyjne czeskie piwa są już dostępne w naszych sklepach 🙂
– na początek główne danie czyli knedliki z zasmażaną kapustą
– nie może zabraknąć także utopenców czyli kiełbasek w zalewie octowej z cebulą i papryką

– jeżeli komuś uda się dostać prawdziwą szynkę praską to także ona może być znakomitą przekąską do piwa- do czeskiego piwa idealny będzie też ser – smażony w panierce lub jak to w Czechach lekko marynowany- a ponieważ wypady do Czech w dzieciństwie kojarzą mi się z chałwą i lentilkami to także ich nie powinno jak dla mnie zabraknąć 🙂


W dniu 5 czerwca nagrodę w postaci zaproszenia do House of Sushi otrzymuje Łukasz Marchwicki za wypowiedź:

Za co lubisz kuchnię japońską?

Kuchnie japońską uwielbiam z wielu przyczyn.

Na pewno jej atutem jest wygląd. Każde japońskie danie jest przygotowywane z niezwykłą estetyką i starannością, która jest typowa dla kultury Japonii. Dlatego już sam moment podania posiłku jest dla mnie i jak podejrzewam, dla każdego smakosza kuchni japońskiej, niepowtarzalnym przeżyciem.

Kolejnym składnikiem tajemnicy japońskiej kuchni jest smak jej potraw. To naprawdę zadziwiające jak połączenie kilku prostych składników może dać tak zachwycający efekt dla naszego podniebienia. Wydaje mi się, iż nad każdym z tych połączeń japońscy kucharze pracowali pokoleniami, by odkryć sekret tych prostych, lecz jakże precyzyjnych połączeń smakowych.

Ostatnim, lecz wcale nie najmniej ważnym elementem, który wpływ na mój odbiór japońskiej sztuki kulinarnej jest celebra jaka towarzyszy jej spożywaniu. Nigdy chyba nie zrozumiem co sprawia, iż japońskie posiłki spożywane są z takim namaszczeniem. Nawet osoby, które pojawiają się w restauracjach serwujących japońskie dania przez przypadek, poddają się temu nie zwykłem spokojowi i radości, które wypełniają czas posiłku. Jakże daleki on jest od nastroju który towarzyszy konsumpcji dań w restauracjach w stylu europejskim, czy tym bardziej- amerykańskim.

Te wszystkie czynniki sprawiają, iż za każdym razem wizyta w japońskiej restauracji jest dla mnie wielki przeżyciem- estetycznym, smakowym i duchowym. Kompilację tych czynników dopełnić może już tylko wspaniałe towarzystwo, o które zawsze staram się dbać 😉


W dniu 2 czerwca nagrodę w postaci zaproszenia do pizzerii Fiero! otrzymuje Ola Kołuda za wypowiedź:

Fiero w języku włoskim oznacza „dumny”. A z czego wy jesteście dziś dumni?

Dzisiaj – 1 czerwca – w Dzień Dziecka jestem szczególnie dumna z tego, że miałam fantastyczne dzieciństwo, którego za żadne skarby nie zamieniłabym na inne.

Nie było komputerów, telefonów komórkowych, kładów, filmów w 3 D, Ipodów i play stadion. Najcenniejszym nabytkiem dla dzieciaka z lat dziewięćdziesiątych był rower BMX albo deskorolka. Kolekcjonowało się nie znajomych na facebooku, a kolorowe karteczki, opakowania po czekoladzie i obrazki z gum czy chipsów. Nie baliśmy się ubrudzić, podrzeć spodni czy skaleczyć ręki podczas przechodzenia przez płot w pogoni za uciekającą piłką. Bawiliśmy się w berka, chowanego i podchody, graliśmy w klasy, dwa ognie i w gry planszowe. Słuchaliśmy Fasolek i Krzysztofa Antkowiaka, oglądaliśmy Pana Tik Taka, Kulfona i Monikę, Tęczowy Music Box i 5-10-15. Zajadaliśmy się oranżadą w proszku, vibovitem i wafelkami koukou-roukou, a naszymi bohaterami były Dzieci z Bulerbyn, Bolek, Lolek i Tola. Mieliśmy mniej niż dzisiejsze dzieciaki, ale w tym wypadku mniej oznacza więcej.  🙂


W dniu 1 czerwca nagrodę w postaci zaproszenia do restauracji TiTi otrzymuje Ola Berkan za wypowiedź:

Do jakiego europejskiego kraju wybralibyście się w wymarzoną podróż kulinarną?

Podróż ze smakiem? Zapraszam nad Sekwanę! Tym razem jednak, oprócz croissantów, serów i wina, zaserwuję Wam coś bardziej niezwykłego!

Zaczniemy śniadaniem w piekarni nad brzegiem Renu, w alzackim Strasbourgu – pain au chocolat i małe espresso powinny Wam wystarczyć, w końcu biesiada dopiero się rozpoczyna! W kilka chwil lądujemy w sąsiedniej Lotaryngii, gdzie na drugie śniadanie polecam obowiązkowo kisz lotaryński, a na osłodę konfiturę z mirabelek.

Głodni dalszych wrażeń? Nic prostszego, następny przystanek: Normandia! Nie zapomnijcie oderwać na chwilę oczu od gryczanych galettes, odstawić butelkę cydru i podziwiać widok przesłoniętej mgłą Mont Saint Michel. Zjedzone? Pędzimy dalej – marsylska bouillabaisse nie będzie czekać, a najlepsza jest wszak na gorąco!

Na deser zabieram Was do Aix-en-Provence – spróbujcie calissons, migdałów z masą z owoców kandyzowanych, polanych białym lukrem. Co na kolację, pytacie? Każdy wie, że na kolację najlepsza jest tartiflette z Górnej Sabaudii! Ufff, co za dzień..

Najwyższy czas, aby ogrzać się ciepłem lampy gazowej w kawiarni na Montmartrze. A co wydarzy się później? Kto to wie?.. w końcu nie ma to jak „o północy w Paryżu” 🙂


W dniu 31 maja nagrodę w postaci zaproszenia do Zupermana otrzymuje kgoska82 za wypowiedź:

Jaki jest twój pomysł na szybki lunch?

Na szybki lunch mam wiele sposobów, a wszystkie uzależnione są od tego gdzie je spożywam, co mam w kuchni lub co spełni moje zachcianki. Niezmiennie musi być to jednak coś zdrowego, naturalnego i pysznego (nie tracę czasu na zapychanie żołądka „byle czym”).

Poniżej podaję hity ostatnich tygodni:
– grzanki z chleba żytniego z miodem i cynamonem (chleb na zakwasie przywożę z malutkiej piekarenki ze wsi, uwielbiam go), soczyste jabłko, czarna kawa
– zupa-krem z domowego przecieru pomidorowego z czosnkiem, z dodatkiem sera pleśniowego danish bleue, ozdobiona listkami bazylii (czasami wyostrzam smak świeżym zsiekanym chili), ciabatta pełnoziarnista (piekę je sama od czasu do czasu)
– sałata z rukoli, małych pomidorków malinowych, mozzarelli, skropiona octem balsamicznym, ciabatta (patrz wyżej)
– ciabatta (podgrzewam tę moją, domową) z jajkiem sadzonym, plastrem pomidora i sera owczego (siostra z Włoch przywiozła 🙂 ułożonymi na liściu sałaty lodowej
– jogurt naturalny z łyżką powideł węgierkowych, otrębami, orzechami włoskimi, laskowymi i migdałami
– pasztety (piekłam ostatnio sojowy z curry, fasolowy z pomidorami suszonymi i czarnymi oliwkami i soczewicowy z pieczarkami) w akompaniamencie warzyw (jem różne, w zależności od pasztetu)

… już 22:30, a ja głodna się robię!


W dniu 30 maja nagrodę w postaci zaproszenia do restauracji Amarant otrzymuje Ola Strynkiewicz za wypowiedź:

Jaki jest twój przepis na weekendowy obiad z rodziną lub znajomymi?

Nie ulega wątpliwości, że ostatnimi czasy coraz częściej ludzie żyją w biegu, a spotkania z rodziną czy znajomymi przekształcają się w szybką kawę czy szybki lunch w tzw. przelocie. Mimo, że jestem osobą dwudziestokilkuletnią, prowadzącą intensywne życie, spędzającą większość swojego czasu w pracy, gotowanie jest dla mnie formą oderwania się i relaksu. Uwielbiam jeść razem z rodziną i przyjaciółmi i niemal w każdy weekend zapraszam kogoś z tego grona na weekendowy obiad. Ostatnim razem zaproponowałam następujące menu:

1. Ryż smażony z pieczarkami i curry.
2. Kotleciki mielone z mięsa wieprzowego duszone w sosie śmietanowo – pieczarkowym z dodatkiem czerwonego wina.
3. Schab faszerowany wędzonym serem i żurawiną, pieczony w ziołach.
4. Żeberka pieczone w miodzie i żurawinie.
5. Sałatka z młodej kapusty.

Myślę, że brzmi całkiem nieźle, a nie było to skomplikowane 🙂

Przepisy poniżej:

1. Ryż smażony z pieczarkami i curry.
Ryż gotujemy na pół twardo. Oddzielnie dusimy pieczarki z cebulą (ja lubię czerwoną). Następnie przerzucamy ryż na patelnię, podsmażamy dodając bulion, pieczarki i curry.

2. Kotleciki mielone z mięsa wieprzowego duszone w sosie śmietanowo – pieczarkowym z dodatkiem czerwonego wina.
Z mięsa mielonego, pokrojonej w drobniutką kostkę i podsmażonej cebuli oraz posiekanej natki formujemy małe kuleczki. Smażymy. Następnie dusimy pieczarki z cebulą i estragonem, dodajemy opakowanie śmietany oraz kieliszek czerwonego wytrawnego wina. Do sosu dodajemy usmażone kotleciki i dusimy.

3. Schab faszerowany wędzonym serem i żurawiną, pieczony w ziołach.
Nic prostszego. Do faszerowania przygotowujemy sobie ok. 1 kilogramowy kawałek schabu. Nacinamy go z boku, żeby powstała „koperta”. Do środka pakujemy kawałki wędzonego sera i żurawinę do mięs. Związujemy nitką bądź łączymy przy użyciu wykałaczek. Schab obsypujemy oregano i bazylią oraz wyciśniętymi ząbkami czosnku. Owijamy aluminiową folią do pieczenia i pieczemy ok. 1 godz. w piekarniku.

4. Żeberka pieczone w miodzie i żurawinie.
Chyba jeszcze prostsze od schabu 🙂 Żeberka posypujemy posypujemy Vegetą, polewamy miodem i nakładamy na nie żurawinę. Pakujemy do rękawa do pieczenia i pieczemy w piekarniku ok 40 min.

5. Sałatka z młodej kapusty.

Młodą kapustę szatkujemy, solimy. Po odczekaniu 10 minut, odciskamy sos. Następnie dodajemy drobno pokrojone: pęczek koperku, pęczek szczypiorku oraz kilka pomidorków pokrojonych w kostkę. Dodajemy trochę bazylii i oliwy z oliwek.


W dniu 29 maja nagrodę w postaci zaproszenia do włoskiej restauracji Presto Pizzeria-Trattoria otrzymuje Agata Gajewska za wypowiedź:

Za co kochasz kuchnię włoską?

Z włoską kuchnią miałam styczność na Erasmusie w Rumunii w zeszłym roku..
Poznałam mnóstwo Włochów oraz jedną, cudowną Włoszkę – Marię Bellino. Przepiękną dziewczynę z prawdziwie ognistym temperamentem.
Prawdą jest, że podstawowym składnikiem wszelakich włoskich potraw jest makaron… Dzień bez makaronu jest stanowczo dniem straconym!
Kochają gotować i w istocie robią to doskonale, kochają jeść, prześcigają się w przepisach ich babć, kłócą się nad garnkami żeby za chwilę śmiejąc się do rozpuku wspólnie wypić espresso..

Dlaczego kocham włoską kuchnię?
Ponieważ Włosi wkładają w to całe swoje serce, bo z rozbrajającym uśmiechem wmawiają mi, że nigdy nie jadłam niczego lepszego!
Bo z kuchnią włoską wiążą się moje najlepsze wspomnienia w życiu…

Podobne posty

Już 18 maja 2012 roku o godzinie 20.20 w strefie Off Piotrkowska (ul. Piotrkowska 138/140) ...
23 maja House of Sushi (ul. Piotrkowska 89) zaprasza na warsztaty kaligrafii. To trochę alternatywny ...
W dniach 1-2 czerwca odbędzie się w Łodzi Festiwal Viva I'Italia. Warsztaty i sesje kulinarne, ...