Co trzeba przyznać pandemii, większość ludzi z gastro nauczyła ona kreatywności. Nas również – także w temacie robienia zdjęć. Oto nasz krótki poradnik. Od amatorów dla amatorów.

Żeby była jasność – żadna z nas nie uważa się za fotografa, robimy zdjęcia, bo to część naszej pracy – każdy, kto pracuje w małej firmie wie, jak to jest być wielozadaniowcem. W restauracjach mamy do dyspozycji cały wystrój, piękne naczynia i szefa kuchni, który w ostatniej chwili dokłada najdelikatniejsze elementy dania. A tu przychodzi pandemia, nasz festiwal burgerów i zgniecione buły, które przyjechały z dostawą do domu.Może by tak nadrobić dodatkami? Dupa, u mnie wszystkie talerze białe i do bólu klasyczne, bieżnik na stół sztuk jeden kolor grafitowy, wystrój biały i szary. Rozpacz.

Burgery z dostawą do domu od Glodny.pl
Burgery z dostawą do domu od Glodny.pl

Dodatki

Jeśli macie świra na punkcie serwetek, obrusów, ciekawych dodatków i wyszukanej zastawy, macie w dużej mierze załatwioną sprawę. Fotografowie kulinarni mają to w wersji maxi. Pamiętam, jak robiłyśmy kiedyś sesję zdjęciową z Magdą, naszym guru, autorką bloga Dare to Cook. Magda ma w domu tysiące dzbanuszków, łyżeczek, szmatek,  misek, talerzy, podkładów, desek i wszelkich innych dobrości. Na miejscu od ręki wyczarowała nam rejmontowską wieś, włącznie z piecem na węgiel!Jeśli chcecie robić zdjęcia w domu zacznijcie się rozglądać za takimi gadżetami, ale uprzedzam, że jest to uzależniające, nie mówiąc już o miejscu na przechowywanie, którego bardzo szybko zaczyna brakować. Ja wiem, że nigdy nie będę specem od stylizowanych sesji więc nawet nie zaczęłam. Jaka rada? Kwarantannowa kreatywność – mnóstwo przedmiotów w domu nadaje się na tło do zdjęć! U nie talerze były już ustawiane na dywanach, kanapie, szalikach(również innych ubraniach), w tle majaczyły ilustracje z książek, zdjęte ze ścian obrazy i oczywiście kwiatki. W tym tygodniu miałam do dyspozycji piękny bukiet od znajomych – ileż możliwości 😉 W cenie wszelkie balkonowe uprawy. No i światło, ale o tym za chwilę.

Nie ukrywam, że przy festiwalu azjatyckim wykorzystałam jeszcze jeden pomysł – pożyczyłam zastawę linii Fine Dine od Marcina z firmy Pro Gastro. Zobaczycie, że te piękne talerze same zrobiły robotę. I obawiam się, że bardzo, bardzo trudno będzie mi się z nimi rozstać. Już tak nie lubię mojej białej zastawy. Marcin, bardzo ich potrzebujesz z powrotem? 😉 Wykorzystałam je do jedzenia, ale również do zdjęć naszej karty. Sami zobaczcie efekty.

Karta Jemy w Łodzi

Odpowiednia dostawa

Jeżeli sami gotujecie jedzenie do zdjęcia, nie ma problemu, ale ja muszę w domu zaprezentować dania, które przyjechały z restauracji. Po przygodach z rozdeptanymi burgerami po prostu daję obsłudze znać, aby odpowiednio zapakowali jedzenie. Oto wczorajsze danie z The Chef – oddzielnie ryż, curry, orzeszki i klopsiki. Przyznam się, że fotografowałam na zimno, a dopiero potem zmieszałam przy odgrzewaniu. Na pewno częściej zamawiacie teraz do domu – tak opcja sprawdza się, gdy macie gości.  Gdy ktoś zapakuje jedzenie z głową, możecie w domu sprawić sobie bardzo przyzwoitą namiastkę wyjścia do restauracji. Oczywiście to opcja tylko od święta – nie oszukujmy się, takie pakowanie często wymaga (chociaż nie musi!) dodatkowych opakowań, a tych i tak w dostawie zużywa się mnóstwo.

Festiwalowe danie The Chef

Domowe studio

Nie będą pisała tu nic o przysłonach, migawkach itp. – dowiecie się takich rzeczy na szkoleniach z profesjonalistami. Oto kilka rad, które dla wielu osób są oczywiste, ale jak widzę na Instagramie lub fanpage’ach restauracji, nadal nie dla wszystkich. Numer 1 – jeśli to tylko możliwe, róbcie zdjęcia przy świetle dziennym. Ja nawet w środku srogiej zimy często wynoszę jedzenie przed restaurację, nie raz robiłam zdjęcia pod parasolką w deszczu. Obecnie najchętniej fotografuję na balkonie, co z resztą widać J Zanim nauczycie bawić się świetlnymi refleksami skorzystajcie z bezpiecznej opcji: niech słońce będzie za waszymi plecami (zdjęcia pod światło bardzo często wychodzą ciemne). Unikajcie pełnego słońca – prawie zawsze przepali wam fotę. Zamiast tego szukajcie cienia – możecie zrobić go nawet własnym ciałem. Ja w teren często zabieram kawałek białego, przejrzystego materiału – kupiłam za 5 zł jako ścinek, a świetnie zastępuje dyfuzor. Jego rolą jest rozproszenie światła. Zwróćcie uwagę – gdy robicie zdjęcia w słońcu rzucającym mocne cienie, światło nierówno układa się na jedzeniu. Oczywiście może to dać super efekt, ale amatorom wychodzi on raczej przypadkowo, znacznie częściej pół dania jest ciemne. Aby tego uniknąć, materiał (w domu może ktoś przytrzymać wam prześcieradło) sprawdzi się bardzo dobrze.

Festiwalowe Danie z Sushi Smaki

Kadrowanie

Pamiętam słowa wspominanej już Magdy Klimczak – każdy, kto zaczyna fotografować jedzenie koniecznie chce robić zbliżenia na detale, jednym słowem wjeżdża obiektywem w talerz. Bardzo często efekt jest odwrotny do zamierzonego – wycięta z kontekstu cześć dania ani nie wygląda apetycznie, ani nie oddaje całościowego efektu. Zostawcie sobie trochę przestrzeni – jeżeli ucinacie danie, róbcie to tylko z jednej strony. Zanim zrobicie zdjęcie, obejrzyjcie je z każdej strony – spróbujcie różnych ujęć. Koniecznie zwróćcie uwagę na otoczenie. Nawet nie wiecie, ile razy dostawałyśmy zdjęcia z restauracji, gdzie bohaterem drugiego planu była czyjaś noga, brudna ścierka, a nawet kratka ściekowa. Na koniec pobawcie się trochę w postprodukcję. To nie musi być od razu Photoshop. Ja w telefonie używam aplikacji Snapseed (tę poznałam zaś dzięki innemu świetnemu fotografowi, Jakubowi Wilczkowi). Szybkie podkręcenie kontrastu, nasycenie kolorów, a nawet wymazanie niepotrzebnej plamy sosu – proste i intuicyjne. Tylko czasu potrzebujesz coraz więcej, zanim twoja fota trafi na Instagram 😉

Podobne posty

Już 18 maja 2012 roku o godzinie 20.20 w strefie Off Piotrkowska (ul. Piotrkowska 138/140) ...
23 maja House of Sushi (ul. Piotrkowska 89) zaprasza na warsztaty kaligrafii. To trochę alternatywny ...
W dniach 1-2 czerwca odbędzie się w Łodzi Festiwal Viva I'Italia. Warsztaty i sesje kulinarne, ...