Pączek idealny
Już za dwa dni tłusty czwartek, a w raz z nim wielkie, słodkie obżarstwo. Czy wiecie, jak powinien wyglądać pączek idealny?
Czy też macie wrażenie, że z pączkami jest tak jak pierogami na święta? Prawie każdego roku przeżywam zawód – na co dzień w wielu cukierniach można zjeść dużo lepsze wypieki, niż te przygotowane na tłusty czwartek. Wiem, że na nic moje narzekania, biznes to biznes, ale zawsze mam wyjście – mogę tego dnia zjeść jednego dobrego, zamiast pięciu kiepskich pączków. Który jednak wybrać?
Jaki jest ten naprawdę dobry pączek? Na pewno bez chemii – wszelkiego typu spulchniaczy, barwników i innych dziwnych ulepszaczy. Najczęściej nasze podejrzenia co do użycia podejrzanych substancji się sprawdzają, ale wkurza mnie, że niektórzy producenci równocześnie chwalą się naturalnością swoich wypieków, a druga ręką dosypują do ciasta różnych E, które pozwalają zaoszczędzić na droższych składnikach.
Jeśli o oszczędnościach mowa, nie oszukujmy się, nie da się wyprodukować pączka za złotówkę. Do domowego ciasta używa się sporej ilości żółtek, a do tego masła, dobrej jakości konfitury czy spirytusu. Jeżeli zaczniemy modyfikować przepis, na nic zdadzą się naturalne składniki – pączki bardziej będą przypominać bułki, niż puszyste wypieki.
Nie ma jednego idealnego przepisu na pączki (znaczenie może mieć chociażby zawartość glutenu w mące), nie ma też uniwersalnego wzorca smaku. Jedni wolą puszyste ciasto, dla innych najważniejszy będzie smak i ilość nadzienia czy sposób przygotowania. Tradycyjnie pączki smaży się na smalcu, ale coraz więcej osób woli do tego celu użyć oleju. Ja głosuję za smalcem, ale i tu ważne są szczegóły, a dokładnie jego temperatura (jeśli jest za niska, pączki będą nasiąkały tłuszczem).
Gdzie w Łodzi na pączki? Na pewno do Montagu. Już dwa lata temu piekarnia ta wygrała nasz pączkotest. To miejsce, do którego mam zaufanie w kwestii jakości produktów. Są droższe, niż u konkurencji, ale jeśli w cieście mają być żółtka, to w Montagu na pewno będą, a konfitura faktycznie zrobiona będzie z róży, a nie jedynie będzie pachnieć jej sztucznym aromatem. Wysoka jakość to jedno, ale te pączki przede wszystkim dobrze smakują. Tak jak u babci.
Kto dalej? Barbarella. Cukierni zabrakło w naszym poprzednim zestawieniu, ale potem Agata dzielnie odstała w gigantycznej kolejce i pączka z Barbarelli dostała (zjadła i pochwaliła). Dużo dobrego słyszymy o pączkach od Wasiaków, ale same jeszcze nie miałyśmy okazji spróbować. Nie przez zaniedbanie – sama robiłam w ostatnich dniach dwa podejścia, ale około 12.00 po pączkach nie było już śladu – wierzę, że to dobry znak. Choć od pączków Sowy wolę ich torty, tu też nie powinniście się rozczarować.
Teraz coś dla tych, którzy lubią poszaleć z nadzieniem. Kilka miesięcy temu na Piotrkowskiej 7 otworzyły się Pąki z mąki – chyba nie trzeba wyjaśniać, co punkt ma w swojej ofercie. Naturalne składniki, tradycyjna receptura i różne smaki do wyboru: marmolada, adwokat, budyń, czekolada, twaróg z wiśniami lub brzoskwinią, jabłka czy kajmak. Pączki kosztują tu 2,5-3 zł, podobnie w Piekarzu w Manufakturze. Tu, poza klasycznymi nadzieniami, możemy skosztować również takich, jak kokos, kukułka, czarna porzeczka czy morela.
A Wy które pączki polecacie, a które cukiernie omijacie szerokim łukiem w tłusty czwartek?