Pho Shop, czyli dlaczego Tuwima pachnie anyżem

Na to otwarcie czekałyśmy od miesięcy, a twórcy Pho Shopu testowali naszą cierpliwość. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak często nękałam kogoś telefonami z pytaniem „czy to już?”. Dzisiaj przekonałyśmy się, że warto było czekać.

Dwa lata temu pisałam na Jemy w Łodzi tekst o tym, jaka będzie łódzka gastronomia w nadchodzącym wówczas roku. Stawiałam na kilka modnych w tamtym czasie na świecie trendów i w większości się nie pomyliłam. Jednak na to, na co wówczas liczyłam najbardziej, czyli więcej restauracji z kuchnią azjatycką przyszło mi poczekać dłużej niż sądziłam. Ale cierpliwość to cnota, którą łódzka gastronomia hojnie mi wynagrodziła. Po mocnych, azjatyckich otwarciach minionego roku, jak ato ramen czy King Kong doczekałam się wreszcie lokalu specjalizującego się w popularnej, kultowej wręcz wietnamskiej zupie pho – jednym z moich ulubionych dań, które od kilku lat szturmem podbija cały kulinarny świat.

Pho Shop, czyli dlaczego Tuwima pachnie anyżem

Pho Shop ruszył w minioną sobotę w niewielkim lokalu przy Tuwima 1. My wybrałyśmy się do niego dzisiaj i przyznam, że trochę się stresowałam. Mój stosunek do jedzenia jest bardzo emocjonalny i miałam duże oczekiwania względem tego miejsca. Słabe pho byłoby dla mnie ogromnym rozczarowaniem. Ale wiedziałam, że będzie dobrze już kiedy wysiadłam z taksówki na rogu Piotrkowskiej i Tuwima. W powietrzu dosłownie unosił się znajomy i uwielbiany przeze mnie zapach mieszanki anyżu i cynamonu charakterystyczny dla wietnamskiej zupy. Uśmiechnęłam się do siebie i ruszyłam w kierunku lokalu.

Pho Shop, czyli dlaczego Tuwima pachnie anyżemPho Shop, czyli dlaczego Tuwima pachnie anyżem

Pho Shop otworzyli Dominika i Mateusz z Sushi w Dłoń wspólnie z Bartkiem Sneczem Dębskim, którego możecie kojarzyć jako twórcę kilku ciekawych kulinarnych projektów, jak Spoko Szama, a który teraz objął kulinarne stery w nowym lokalu. Wspólnie postanowili stworzyć miejsce specjalizujące się w zupie pho, która jest właściwie bardziej daniem niż zupą. Esencjonalny, korzenny bulion, najczęściej wołowy, z makaronem i dodatkami oraz mnóstwem świeżych ziół to prawdziwe niebo w gębie. Do tej pory ciężko było zjeść pho w Łodzi nad czym osobiście ubolewałam. Teraz mam ochotę zamieszkać przy Tuwima 1 i już wyjaśniam dlaczego.

Pho Shop, czyli dlaczego Tuwima pachnie anyżem

W krótkiej karcie Pho Shopu znajdziecie w tej chwili dwa rodzaje zupy pho – klasyczne pho bo z wołowiną oraz wersję wegańską z warzywami. Jest też kimchiguk – ostra, koreańska zupa z domowym kimchi, czyli koreańską kiszoną kapustą. Są też bułeczki bao w trzech rodzajach, załadowane frytki, czyli wielkie porcje frytek z różnymi dodatkami oraz domowe lemoniady w azjatyckim stylu. Tylko tyle i aż tyle, bo wszystkie propozycje, których miałyśmy okazję dzisiaj spróbować (a było tego sporo) były tak pyszne, że mogłybyśmy jeść je w kółko.

Pho Shop, czyli dlaczego Tuwima pachnie anyżem

Zaczęłyśmy od zupy pho bo (27 zł) i kimchiguk (26 zł). Na wstępie musicie wiedzieć, że porcje są ogromne – każda w granicach 700 – 750 ml, czyli tyle żeby najeść się do syta jak pełnym obiadem. Na szczęście można wziąć pół porcji, dzięki czemu udało nam się spróbować jeszcze innych rzeczy z karty. Pho bo było pyszne, aromatyczne, esencjonalne i o bardzo „rześkim” smaku. Możecie zadecydować, czy macie ochotę na zupę z dodatkiem wołowiny parzonej, z woka czy z tatarem wołowy. My wybrałyśmy klasykę, czyli wołowinę parzoną – była mięciutka i pyszna. Do tego makaron ryżowy, kiełki mung i świeże zioła oraz limonka. Całość po prostu pyszna.

Pho Shop, czyli dlaczego Tuwima pachnie anyżem

I chociaż kocham pho miłością bezdyskusyjną, to dzisiaj moim numerem jeden okazała się zupa kimchiguk. Może to przez porę roku – przy tych temperaturach za oknem porcja super rozgrzewającej, pikantnej zupy z kapustą kimchi, ryżem jaśminowym, smażonym tofu, fasolką szparagową i brzuchem wieprzowym okazała się idealna. I ten brzuch wieprzowy! Boczek zajmuje ważne miejsce w moim kulinarnym serduszku, a ten był jednym z najlepszych, jakie jadłam. Pachniał jakby chwilę wcześniej zdjęto go z grilla opalanego drewnem, a przy tym rozpływał się w ustach. Cała zupa była aromatyczna, super sycąca i będę miała duży problem żeby podczas kolejnej wizyty w Pho Shopie wybrać pomiędzy nią a pho.

Pho Shop, czyli dlaczego Tuwima pachnie anyżem

Spróbowałyśmy też domowych bułeczek bao. Za porcję składającą się z dwóch naprawdę dużych bułeczek zapłacicie 22 zł i warto wziąć dwie różne. Do wyboru jest wersja ze wspomnianym wyżej brzuchem w glazurze, kurczakiem KFC (od korean fried chicken) oraz wegetariańska z chrupiącym awokado. My postawiłyśmy na boczek (wiadomo) i opcję wege (z kronikarskiego obowiązku). Obie pyszne. Nad tym brzuchem nie będę się już rozpływała, ale awokado w chrupiącej panierce z dodatkiem młodej soi edamame, daikonu i chipsów z korzenia lotosu okazało się świetnym połączeniem smaków i tekstur.

Pho Shop, czyli dlaczego Tuwima pachnie anyżem

Nie mogłyśmy też odmówić sobie porcji załadowanych frytek. Postawiłyśmy na „kacowe” (zupełnie bez powodu) zapieczone z serem mimolette, podane z bekonem, papryczkami jalapeno, jakiem sadzonym i dressingiem ranch (oraz pomidorkami koktajlowymi, które przemilczymy, bo w życiu nie miałyśmy na kacu ochoty na pomidory, ale co kto lubi). Porcja w cenie 24 zł znowu śmiało może zastąpić przynajmniej lunch i na pewno sprawdzi się nie tylko jako ratunek po ciężkiej nocy. Następnym razem nie odmówimy sobie również wersji z szarpaną kaczką i kimchi (25 zł) oraz z chilli con carne (24 zł). W menu znajdziecie również frytki japońskie, wegańskie z warzywami w tempurze, unagi, edamame, glonami nori i wakame (24 zł).

Pho Shop, czyli dlaczego Tuwima pachnie anyżemPho Shop, czyli dlaczego Tuwima pachnie anyżem

Do zamówienia koniecznie wybierzcie jedną z domowych lemoniad. My zdecydowałyśmy się na opcję wietnamską na bazie mleka i limonki (14 zł). Była przepyszna. Z jakiegoś powodu przypomniał mi się smak słodkiego sosu śmietanowego, którym w moim domu polewało się pampuchy, kiedy byłam dzieckiem. Możecie wybrać jeszcze wersję cytrynową (13 zł) i mandarynkową (14 zł). Każda jest tak duża, że wystarczy do całego posiłku.

Pho Shop, czyli dlaczego Tuwima pachnie anyżem

Kończąc tę przydługą recenzję napiszę tylko, że po prostu warto. Warto wybrać się do Pho Shopu, warto spróbować wszystkiego z karty i warto spróbować tego genialnego brzucha wieprzowego. Nie jestem chyba odosobniona w swojej opinii, bo lokal przez cały dzień był dzisiaj pełen ludzi, a kolejne osoby czekały na wolny stolik. To chyba najlepsza rekomendacja dla tego miejsca. Kibicujemy i trzymamy kciuki oraz czekamy na kolejne pozycje, które mają pojawiać się w karcie. Wszystkich chętnie spróbujemy.

Podobne posty

Już 18 maja 2012 roku o godzinie 20.20 w strefie Off Piotrkowska (ul. Piotrkowska 138/140) ...
23 maja House of Sushi (ul. Piotrkowska 89) zaprasza na warsztaty kaligrafii. To trochę alternatywny ...
W dniach 1-2 czerwca odbędzie się w Łodzi Festiwal Viva I'Italia. Warsztaty i sesje kulinarne, ...