Pittu Pittu – poutine przy Piotrkowskiej
Od kilku dni przy Piotrkowskiej 25 (naprzeciwko „Magdy”) działa Pittu Pittu – bistro, w którym spróbujecie poutine – kanadyjskiej przekąski, której podstawą są frytki, dodatki i autorskie sosy. Poza tym w menu są także slow foodowe burgery, dania na większy głód, a już niebawem pojawią się inne potrawy, których dotąd nie można było zjeść w naszym mieście.
Pittu Pittu to autorski projekt łodzianki, od lat związanej z gastronomią i rynkiem hotelarskim w Łodzi, Warszawie i Trójmieście. Wróciła do rodzinnego miasta, by stworzyć coś własnego. Wybór padł na lokal przy Piotrkowskiej 25, z bardzo charakterystyczną witryną, gdzie kiedyś mieścił się sklep z militariami. Teraz można tu zjeść m.in. specjalność Pittu Pittu, czyli poutine: frytki z patelni serwowane z dodatkami i sosami. Wersja klasyczna, z parmezanem i oliwą z oliwek kosztuje 17 zł, za wersję z kurczakiem zapłacimy 23, o 2 zł tańsze są „Wściekłe Poutine” z jalapeno i indyjskie ze smażonym tofu i soczewicą.
Drugą ważną częścią menu są burgery. Zaczynamy od „Zwykłego Janusza” (17 zł), który oprócz 200 gramowego kotleta z wołowiny ma w sobie jeszcze kaszankę w panko i karmelizowaną cebulę. Jest też burger z jagnięciną (25 zł) i hit – Polish Zombie (29 zł) z podwójnym kotletem i m.in. bekonem, krążkami cebulowymi i jalapeno. – To burger, który skomponował Marcin Wrzosek, zawodnik KSW, właśnie o ksywie „Polish Zombie” – tłumaczy właścicielka.
Miłośników podglądania pracy kucharzy z pewnością ucieszy otwarta kuchnia, która nie tylko jest odpowiedzią na aktualne trendy, ale też wiąże się z filozofią właścicielki: – Nie mamy nic do ukrycia, wręcz przeciwnie, używamy znakomitych produktów, a ja jestem dumna z kucharzy i ich umiejętności – tłumaczy.
Warto dodać, że składniki pochodzą od lokalnych dostawców i producentów z województwa łódzkiego. W Pittu Pittu nie pracuje się na półproduktach, a frytki do poutine krojone są ze specjalnej odmiany ziemniaków, mocno selekcjonowanej spośród ofert rolników z regionu łódzkiego. Menu komponowała wspólnie z dwoma zdolnymi kucharzami. Właścicielka ma już mnóstwo pomysłów na rozszerzenie karty o dania, których – tak, jak poutine – nie można jeszcze zjeść w Łodzi, ale nie chce psuć niespodzianki.
Pittu Pittu nadaje się więc idealnie na bifor przed szaleństwami na Piotrkowskiej albo na niezobowiązujące spotkanie ze znajomymi. Wystrój nawiązuje do slow foodowych idei tego miejsca – jest dużo naturalnego drewna i zieleni. Jasne, przestronne wnętrze sprzyja biesiadowaniu, jak i spotkaniom w mniejszym gronie. Lokal od niedzieli do czwartku jest czynny od 12 do 22, w piątki i soboty – do 23. Gdy zrobi się cieplej i przed lokalem pojawi się ogródek, w weekendy z oferty kuchni i baru będzie można skorzystać do 1 w nocy.