PJONA – plan na ten weekend
Prosecco, ośmiornice i szynka serrano za 5zł? Tak, też nie wierzyłam i poszłam dziś sprawdzić. Nie dość, że faktycznie tyle kosztują, to naprawdę dobrze smakują!
Dziś lecę na początek Piotrkowskiej, gdzie pod numerem 22 niedawno otworzyła się Pjona tapas bar. Nazwa nie jest przypadkowa – wszystko kosztuje tu piątaka, nieważne, czy zamówicie piwo, croissanta, krewetki czy deser. Jeżeli nie macie jeszcze planów na weekend, ja bym poważnie rozważyła tę opcję.
Zawsze lubimy podpytać założycieli, skąd pomysł na koncept gastro, tak też robię i teraz. Pjona to lokal Dominika i Michała, dwóch młodych chłopaków, którzy jeszcze niedawno pracowali w Londynie (Dominik był managerem, Michał szefem kuchni). Do Polski wrócili z powodu pandemii i postanowili znaleźć powód, aby zostać tu na dłużej. Tak narodziła się Pjona – podobne miejsce odwiedzili w Alikante i postanowili spróbować na rodzinnym gruncie. Główna idea – wszystko ma tu kosztować 5 zł. Jeśli tapasy, to oczywiście w menu królować będzie kuchnia hiszpańska, ale pomysłów na małe przystawki jest dużo więcej, co fajne – sporo tu inspiracji kuchnią azjatycką.
Po krótkiej rozmowie na stół wjeżdża jedzenie. Szczerze – idąc tu sama miałam obawy przez hasłem „za 5 zł”. Pierwsze wątpliwości rozwiał wygląd deseczek, wszystkie pozostałe ich smak. Tapasy są dopracowane, niejeden zaskakuje ciekawym połączeniem smaków i naprawdę szczerze wam polecam, żebyście wybrali się w tę część Piotrkowskiej. Kałamarnica marynowana w oleju sezamowym z puree z czosnku ze świeżą kolendrą i chili, szarpana wieprzowina z sałatką colesław, dojrzewający kozi ser na marmoladzie z czerwonej cebuli, krewetki torpedo w panko z sosem katsu, kurczak karaage marynowany w sake z imbirem – przyznacie, że to wszystko brzmi zacnie (i tak smakuje).
Obecnie dostępne jest krótkie menu, ale Dominik z Michałem chcieliby, aby goście podawali tylko ilość tapasów i preferencje smakowe (warzywa, owoce morza czy mięso), a potem zdawali się na selekcję przygotowaną przez szefa kuchni. Pomysłów mają z resztą dużo, dużo więcej, zarówno od strony promocyjnej, jak i kulinarnej. Już niedługo stali goście będą mogli odcisnąć swoją piątkę na ścianie, pojawią się dowozy, a w październiku dni z kuchniami świata: włoską, meksykańską czy japońską.
Jako, że zaczynamy weekend, wspomnijmy też o alkoholach. Tak – tu również za wszystko zapłacicie 5 zł, zależnie od mocy i gatunku kieliszki będą różniły się tylko pojemnością. Ja postawiłam na prosecco (100 ml), gość przy stoliku obok zdecydował się na piwo (300 ml), ale potem skusił się również na tequilę (25 ml). Co ważne, wszystkie mocne alkohole to nie tania półka, a marki takie jak Bombay Sapphire czy Chivas Regal. Do tego oczywiście opcje bezalkoholowe, z włączeniem herbaty czy café cortado. A jeśli o kawie mowa, zamówcie do niej pierożki gyoza nadziane jabłkowym musem z cynamonem. Wyjątkowo udany mariaż polsko-japoński, w dodatku z karmelem na wierzchu.