Polskie wina ze Srebrnej Góry
Malownicze zbocze Srebrnej Góry, a na nim 12 ha winnic, z których pochodzi polski Riesling, Chardonnay czy Pinot Noir.
W ostatni wtorek miałam przyjemność gościć w Klubie Wino na degustacji polskich win ze Srebrnej Góry. Mirosław Kwiatkowski, współwłaściciel winnicy, zabrał nas w trzygodzinną, wirtualną podróż po terenach klasztoru O.O. Kamedułów. Jego opowieści (a również smak wina) udowadniają, że czas pozbyć się kompleksów – w Polsce można i produkuje się naprawdę dobre wina. Aby osiągnąć sukces potrzeba jednak wiedzy, determinacji, zapału, a również serca i cierpliwości.
Najpierw kilka słów o samej degustacji. Każde spotkanie z winem ma swój niepowtarzalny i indywidualny charakter. Często motywem przewodnim jest wprowadzenie do winnego tematu, czyli krótki wykład o szczepach, apelacjach i sposobach prawidłowego serwowania. Czasem spotkanie zdominuje analiza winnego bukietu, innym razem po prostu dobra zabawa. We wtorek motywem przewodnim była produkcja wina – moja wiedza rozszerzyła się o jakieś tysiąc procent i podniecona przekazuję ją wszystkim wokół, którzy jeszcze mają mnie siłę słuchać. Was też nie ominie.
Najpierw czas, by pozbyć się kompleksów – w Polsce wina z sukcesami produkowano już w X wieku! Mamy więc doświadczenie, tradycje i co się okazuje, wcale nienajgorsze warunki do uprawy winorośli. Na pewno ma je Srebrna Góra. To południowe stoki położone w dolinie Wisły, odpowiednie nasłonecznienie, naturalna osłona leśna i ważny dla uprawy mikroklimat. Co ciekawe, teren należy do O.O. Kamedułów, których klasztor zdobi szczyt góry. Z jednej strony gwarancja spokoju i boska opieka, z drugiej jednak nieprzewidywalne trudności związane z charakterem pustelni. Kobiety mogą odwiedzać to miejsce jedynie 12 dni w przeciągu roku, co więc zrobić w sytuacji, gdy głównych enologiem winnicy jest przedstawicielka płci pięknej?
Ale wróćmy do upraw. Im głębiej sięgała opowieść Kwiatkowskiego, tym bardziej zdawałam sobie sprawę, jak wiele czynników odgrywa rolę przy produkcji wina i jak mało dotychczas wiedziałam. Wpływ warunków atmosferycznych, gleby, odpowiednio dobranych szczepów, hybryd, szczepień, zbiorów – ta lista zdaje się nie mieć końca. Koniec jednak z teorią, czas spróbować efektów pracy winnicy.
Na początek białe Cuvee. W winie pozostawiono większą ilość cukru resztkowego, co okazało się świetną metodą na złagodzenie jego naturalnej kwasowości. Stosunkowo delikatne, orzeźwiające, z wyczuwalnymi aromatami owoców południowych. Miej szlachetne od kolejnego, dojrzewającego w akacjowej beczce Seyval Blanc, ale mnie z uwagi na słodycz bardzie przypadło do gustu (choć drugie bez wątpienia bardziej docenią koneserzy białych, wytrawnych pozycji).
„Czerwoną” część zaczęliśmy od młodego wina Świętomarcińskiego – tak, w Polsce też produkuje się młode wina. Dobre do wzniesienia toastu za udane zbiory, ale niekoniecznie cieszenia się bogatym bukietem. Dalej było coraz bardziej aromatycznie, bogato i tanicznie. Dobrze komponujące się z surowymi mięsami i wędlinami Rondo z wyczuwalnymi owocami leśnymi, jeszcze bardziej wyrazisty Regent, a na koniec perełka uwodząca nutami beczki, czarnej porzeczki i papryki, czyli Cabernet Cortis we własnej osobie.
Jeśli jesteście ciekawi, co ojczyzna ma wam do zaoferowania, szukajcie na półkach Klubu Wino (wyłącznego dystrybutora do sklepów i restauracji na Łódź) butelek z charakterystycznym trójkątnym logo Winnicy Srebrna Góra (ceny wahają się od 45 do 70 zł).