Restauracja Delight "od kuchni"
Co dzieje się za drzwiami kuchni? Jak wygląda przygotowanie posiłków dla gości hotelowych? Oto zdradzamy wam 24 godziny z życia Restauracji Delight.
Jest 5.00 rano. Latem jest łatwiej, bo już świeci słońce, ale zimą to jeszcze głęboka noc. Większość gości hotelowych smacznie śpi, kiedy restauracja budzi się do życia. Pierwsze zadanie to przygotowanie śniadania. W kuchni panuje cisza, każdy wie, co ma robić. Klienci hotelu potrafią być bardzo wybredni, więc o poranku czeka na nich aż 14 rodzajów pieczywa(!) Szef zmiany przypomina, że bułki i rogaliki muszą być ciepłe – to podobno poprawia nastrój na początek dnia. Na bufecie ląduje deska serów i wędlin. Do tego dużo owoców i warzyw – polscy klienci nie zwracają na to uwagi, ale dla wielu gości z zagranicy to bardzo ważny składnik śniadania.
Następnie na sali ustawiane są naczynia z jajecznicą, smażonymi kiełbaskami, pieczarkami i boczkiem. Gorące dania na śniadanie zawsze cieszą się dużą popularnością. Obok stolik z mlekiem, twarogami i jogurtami. Szef zmiany gestem pokazuje kelnerowi, że trzeba uzupełnić jeden z trzech pojemników na płatki do mleka. W tej branży trzeba komunikować się szybko i dyskretnie. Nie ma miejsca, by głośno zwracać sobie uwagę, takie rzeczy załatwia się tu bez słów.
O godz. 10.30, a w weekendy o 11.00 sala śniadaniowa zostaje zamknięta. Nie oznacza to jednak, że kto nie zjadł śniadania będzie głodny. Swoje podwoje otwiera Oscar’s Bar. To nie tylko stoliki w lobby, ale także kameralna sala restauracyjna oraz przytulna, nieco schowana część z kolorowymi, designerskimi kanapami. Tu panuje inna atmosfera niż o poranku. Goście nie śpieszą się tak jak przy śniadaniu. Przychodzą na kawę lub coś przekąsić. Popularnością cieszą się włoskie ciabatty i tramezzini (16-24 zł), meksykańskie quesadille (28-32 zł) czy amerykańskie burgery (38 zł). Poza gośćmi hotelowymi, bar i restaurację chętnie odwiedzają też osoby z zewnątrz.
Po godz. 13.00 Oscar’s Bar zapełnia się chętnymi na lunch. O tej porze sporo jest gości zagranicznych. A co zamawiają? Bardzo często chcą spróbować czegoś regionalnego. W takiej sytuacji kelnerzy proponują zazwyczaj klasyczny żurek, popularnością cieszy się też krem z pomidorów (16 zł), pierogi ze szpinakiem i suszonymi pomidorami (34 zł), dorsz smażony w cieście piwnym (38 zł) czy grillowane kotlety jagnięce (74 zł). Życie w barze toczy się aż do pierwszej w nocy. Oczywiście im później tym mniej zamawianych dań, a więcej drinków i wyższych napiwków.
Tymczasem po drugiej stronie korytarza, od godz. 17.00 na chętnych czeka już Restauracja Delight. To miejsce, gdzie w wyjątkowych wnętrzach można skosztować ciekawych i wyszukanych dań (więcej na jej temat możecie przeczytać w artykule o restauracjach hotelowych). Latem, późnym popołudniem, można też usiąść w ogródku i zjeść coś z grilla. Goście lubią to miejsce, ale nie zawsze pogoda pozwala by z niego skorzystać. Kiedy nie pada, kucharze rozpoczynają dyżur przy ruszcie. Za 36 zł do wyboru mamy: filet z łososia, karkówkę, szaszłyk, żeberka lub pierś z kurczaka z sosami i dodatkami.
Restauracja zamykana jest około 22.00, bar o 1.00, nie oznacza to jednak, że kucharze w andel’s Hotel Łódź mają już wolne. Poza wymienionymi, na miejscu funkcjonują jeszcze dwie kuchnie. Jedna obsługuje imprezy zorganizowane (wesela, konferencje), druga – indywidualne zamówienia do pokoi. Choć kilka godzin nocnych to czas względnego spokoju, po 4.00 już zaczyna się krzątanina – przecież za 2 godziny pierwsi goście będą chcieli zjeść śniadanie.