Seafood Bar&Market – nowa restauracja z owocami morza w Manufakturze
Krewetki, kalmary, ośmiornice – w Seafood Bar&Market królują owoce morza, ale podane w niezobowiązującej formie i przystępnej cenie.
Seafood Bar&Market swoją przygodę z owocami morza zaczął od Wrocławia. Właściwie to na długo wcześniej: jeden z założycieli jest kucharzem, drugi z owocami morza i rybami miał kontakt podczas wieloletnich morskich podróży. Lokal w łódzkiej Manufakturze jest czwartym w sieci i mieści się przy rynku, w ciągu lokalu po stronie kina.
Wszystko tu nawiązuje do morskich podróży. Marynistyczny klimat to nie tylko dominujące we wnętrzu kolory niebieskiej wody i żółtego piasku, ale również oryginalne deski surfingowe, wiosła czy koła ratunkowe. Na uwagę zasługuje też klimatyczny bar pokryty ceramiczną mozaiką przywodzącą na myśl rybią łuskę. Całość dopełniają żywe rośliny, a przede wszystkim kolorowa ośmiornica ręcznie namalowana na największej ze ścian.
Najbardziej do Seafood Bar&Market pasuje mi określenie bistro – jest tu niezobowiązująco, ale też nie barowo. Można tu z powodzeniem wskoczyć zarówno podczas zakupów, jak i ze specjalną (nadal luźną) wizytą, by spróbować tutejszych owoców morza. To na pewno dobre miejsce, by rozpocząć swoją przygodę z krewetkami, mulami czy ośmiornicą. Menu jest przejrzyste (opisy wzbogacone są zdjęciami), ceny są atrakcyjne, a owoce morza zjecie zarówno sauté, jak i w formie gotowych dań.
Co cieszy się największą popularnością? W czołówce oczywiście krewetki, ale nie tylko. Te sprowadzane są na specjalne zamówienie z Argentyny (obierane są w restauracjach), szefowie Seafood Bar&Market osobiście wybierają dostawców wszystkich owoców morza i sprawdzają ich jakość. Do wyboru mamy kilka dań z krewetkami w roli głównej. Za 19 zł dostaniemy porcję 3 langustynek podanych w całości, jeżeli wolimy te obrane możemy zdecydować się na krewetki w tempurze, które są serwowane w zestawie z dwoma sosami, frytkami i sałatką colesław (porcja 5 szt. kosztuje 35 zł, 7 szt. – 42 zł).
Na tym nie koniec. Do wyboru jest również sałatka z krewetkami, burger i krewetki w sosie pomidorowym. Zjadłam te ostatnie i szczerze polecam, ale uprzedzam, że sos jest dość ostry. Miałam również zestaw z frytkami, ale w moim (to oddzielna pozycja z menu), poza krewetkami, znalazły się również panierowane kawałki ośmiornicy i kalmary. Wszystkie były odpowiednio przyrządzone, żaden nie był gumiasty, bez niepożądanego posmaku oleju.
To była naprawdę porządna uczta. To taki seafoodowy comfort food. Spróbowałam też laksy (to zupa z czerwonym curry I mlekiem kokosowym) – była delikatna i niezbyt ostra, muli w sosie serowym i zielonych papryczek, a to nadal nie koniec menu. Wśród tapasów znajdziecie również panierowane kalmary i ośmiornicę, nie zabrakło dań rybnych (jest zupa rybna, sałatka z łososiem i fish&chips), a do tego burgery w trzech odsłonach z krewetkami, ośmiornicą lub kalmarami (ceny od 27 do 37 zł). Nie można oczywiście zapomnieć o półmisku pełnym owoców morza – za 750 gramów zapłacicie 69,50 zł, danie to zawiera zarówno krewetki, jak i mule, ośmiornicę, łososia i kalmary.
Do tego świetnym uzupełnieniem będzie wino, a na deser Seafood Bar&Market proponuje kokosową panna cottę. Mam nadzieję, że niedługo do Łodzi zawitają również wydarzenia, które Seafood organizuje w innych miastach. Przyznacie, że festiwal homarów lub ostryg brzmią dobrze.