Sendai sushi&ramen – miejsce odkryte na nowo
Pamiętam ich z Piotrkowskiej, ale dopiero pierwszy raz odwiedziłam Sendai Sushi w Monopolis. Piękny wystrój, autorskie menu degustacyjne, jeszcze większa świadomość produktu i idei prowadzenia restauracji. Zobaczcie, co jeszcze się zmieniło.
Monopolis dało Sendai sushi&ramen możliwość rozwinięcia skrzydeł. Latem przed ich restauracją stoi ogródek, zimą zapraszają do znacznie większego lokalu, który poza główną salą ma również do dyspozycji mniejszą, dedykowaną kameralnym imprezom zamkniętym. Od dwóch lat to miejsce jest kulinarnym domem Kamili i Michała Przybyszów.
Michał jest szefem kuchni, wystrój jest zaś dziełem Kamili. Jestem pod dużym wrażeniem efektu. Monopolis jednoznacznie kojarzy się z naturalną cegłą, nie zabrakło jej również w Sendai. Widać, że za aranżację odpowiada osoba z doświadczeniem w gastronomii. Przestrzeń podzielona została lekkimi, stylowymi parawanami, dzięki czemu bez problemu znajdziecie dla siebie zaciszny kąt, a jeśli tylko będzie potrzebna większa przestrzeń, bez trudu można ją uzyskać dzięki kosmetycznym zmianom w ustawieniu.
Świetnie rozplanowane jest też światło, które zapewnia komfort przy stoliku, a równocześnie podkreśla mocne elementy wystroju: charakterystyczny bar, za którym kryje się ręcznie malowany obraz góry Fuji, rośliny czy wyraziste obrazy autorstwa zaprzyjaźnionej artystki Moniki Graczyk (tak, można je kupić). Uwagę zwraca również wyjątkowa podłoga z żywicy. Idąc do toalety możecie się natknąć na banknot 50 zł – nie dajcie się nabrać, jest zatopiony w tafli podłogi i co ciekawe, znalazł się tam zupełnie przypadkowo.
Mnóstwo elementów wystroju Kamila z Michałem wykonali sami – cóż, czasami otwarcie restauracji może wiązać się z szybkim kursem spawania czy budowy kanap. Wspólnie zadecydowali również, iż z taką samą pieczołowitością podejdą do projektu zaplecza. Tej części nie macie okazji oglądać, dlatego rzadko o niej piszę, choć prawie zawsze uda mi się zajrzeć do kuchni. Ta jest wyjątkowo przestronna, ergonomicznie zaplanowana i bardzo czysta. To ważne w każdym miejscu, w którym przygotowuje się jedzenie, ale dla Japończyków ma to znaczenie wyjątkowe.
W takich warunkach przygotowane będą dania, których za chwilę spróbuję. Gyu-no tataki to wyraziste, soczyste plastry wołowiny podane z dipem z wasabi i sałatką z ogórka. To kwintesencja tego, co kocham w kuchni azjatyckiej. To prostota, wysokiej jakości produkt i smakowe strzały. Raz w ustach pojawi się ostrość, za chwilę słodycz, raz coś zaczyna przyjemnie chrupać, a wszystko jest jeszcze do tego idealnie zbalansowane.
Jeżeli coś miałoby przebić wołowinę, to rolka z tuńczykiem o-toro (o-toro to oznaczenie, z jakiej części ryby pochodzi mięso, w tym przypadku jest to tłuste podbrzusze). Ten tuńczyk rozpływa się w ustach, ma wyrazisty smak i swoistą kremowość. Tu pojawił się w autorskiej kompozycji Michała z awokado i krewetką w tempurze. To jedna z rolek szefa. Pod tą pozycją z karty za każdym razem kryje się coś innego, warunek jest jeden – zawsze jest oryginalnie i wyjątkowo.
Wśród przystawek Sendai oferuje również dwa rodzaje tatara, pierożki gyoza czy smażone tofu – idealne, by starczyło miejsca na danie główne. Gdy kiedyś ramen był dodatkiem do sushi, dziś zajmuje honorowe miejsce w karcie, a do wyboru jest aż 6 różnych pozycji: wołowy, wieprzowy, warzywny, Ebi Miruku z krewetkami w tempurze, esencjonalny tantanmen czy też ten z japońskimi pierożkami. Dalej w menu dział sushi. Oczywiście znajdziecie tu dobrze znaną klasykę, ale w Sendai sushi&ramen regularnie spotyka się wyselekcjonowane składniki (np. wołowinę kobe) czy ryby z górnej półki z tuńczykiem bluefin na czele.
O jakościowych produktach można tu z resztą powiedzieć znacznie więcej. Jest rzemieślniczy makaron produkowany przez japońską rodzinę z tradycjami, sygnowana podpisem twórcy sake, japońskie kraftowe piwa czy jakościowy sos sojowy robiony naturalną metodą i sezonowany w dębowych kadziach. Jest rolka szefa, ale również autorskie menu degustacyjne, które można zamówić na imprezę, drink szefa oraz deser szefa. Ja trafiłam na genialny sernik. Czekoladowy spód, kremowe połączenie serka mascarpone, ricotty, białej czekolady i subtelnej nuty matchy, a do tego sos mango pokręcony cytrusowym twistem limonki i ostrym akcentem habanero. Znów feeria smaków, znów wszystko w punkt.
Jak to ma miejsce w autorskich lokalach, szef musi mieć kiedyś wolne od pracy, dlatego Sendai zamknięty jest w poniedziałek, w weekend lepiej za to zarezerwować stolik. W wyborze dań zdajcie się na obsługę, spróbujcie ich własnych propozycji i koniecznie weźcie grzaną choyę lub jeden z koktajli. Zawsze namawiam was na autorskie kompozycje, nie inaczej jest w przypadku Sendai, bo brzmią naprawdę ciekawie. Gdybym nie przyjechała autem spróbowałabym ginu z ogórkiem i wasabi, Sezam drink (jest przygotowany na whisky infuzowanej na miejscu sezamem i wanilią z morelówką!) lub Popcorn tea (tym razem mamy do czynienia z wódką infuzowaną herbatą ryżową i melonem). Co ważne na koniec – do restauracji spokojnie możecie przyjść z psiakiem, na którego czeka nie tylko miska z wodą, ale nawet specjalna poduszka. 89