W cyklu restauracji hotelowych - Kolory Wina
Kontynuując naszą wyprawę po restauracjach hotelowych odkrywamy kolejne powody, dla których warto je odwiedzać. Jednym z nich są molekularne desery.
Kolory Wina – restauracja trzygwiazdkowego NoBo Hotel (ul. Liściasta 86). Wystrój nowoczesny utrzymany w popularnym połączeniu czerwieni, bieli, czerni i szarości. Stoliki i krzesła pokryte czarnymi (i gdzieniegdzie czerwonymi) pokrowcami plus całkiem pokaźna kolekcja mebli rodem z Atak Design. Jeśli nawet nie jest to aranżacyjna perełka, to miłe i przyjazne wnętrze wcale nie kojarzone z typową restauracją hotelową. Od 7.00 do 10.30 można tu skorzystać z oferty śniadaniowej (szwedzki stół w cenie 30 zł), od 12.00 do 22.00 wydawane są dania z karty. Do godz. 17.00 skorzystać można z promocyjnego menu lunchowego (dwudaniowy obiad w cenie 25 zł), w niedzielę zaś z rodzinnej uczty (cena 45 zł obejmuje przystawkę, zupę, drugie danie i deser). Warto wybrać się tutaj chociażby ze względu na zamiłowanie szefa kuchni do wykorzystującej w gotowaniu ścisłą wiedzę naukową kuchni molekularnej.
Co znajdziemy w karcie Kolorów Wina? Kuchnię polską inspirowana międzynarodową (menu zmieniane jest razem z porami roku). Wśród przekąsek klasyki takie jak carpaccio, śledź i camembert, a również serwowany na francuskim kamieniu tatar z wędzonego łososia (25 zł). Przejdźmy do zup – może być tradycyjnie (rosół), sezonowo (chłodnik) oraz … selerowo. Krem ten jest naszym zdaniem najmocniejszą pozycją tej części menu (12 zł). Seler (tym razem w postaci musu) pojawia się również w towarzystwie łososia wędzonego dębowym dymem, który wraz z pieczonym sandaczem reprezentuje rybną część karty. Mamy też sałatki, makarony oraz specjalne danie dla wegetarian, czyli faszerowaną cukinię.
Tym sposobem dotarliśmy do dań głównych. Spróbowaliśmy polecanych w Kolorach Wina polików wołowych (39 zł). Naprawdę warto wybrać się na to danie. Smak przypominający ozory, jednak mięso jest bardziej miękkie, delikatne i subtelne. Do tego domowy smak młodej kapusty, zasmażane gnocchi i obowiązkowy sos chrzanowy. Poza tym w karcie znajdziemy pieczoną kaczkę (40 zł), karmoladę cielęcą (36 zł) czy tradycyjną golonkę.
Nie mogliśmy odmówić sobie deseru. Dział często zaniedbywany przez restauracje tu prezentuje się wyjątkowo imponująco. Jest płonący creme brulee (w letniej karcie aromatyzowany kawą), mozaika lodów i sorbetów oraz czekoladowe trio, którego mieliśmy okazję spróbować dające. W jego skład wchodzi likier, molekularny pył z białej czekolady i delikatnie zmrożony mus (16 zł). Warto spróbować zarówno dla smaku likieru i musu, jak i oryginalnego sposobu podania na francuskim kamieniu.
W karcie jest jeszcze jeden deser (najlepiej zamówić go już na początku wizyty) – to molekularny pokaz, czyli sorbet przygotowywany na żywo z użyciem ciekłego azotu (29 zł). Na razie tylko deser, ale Jarosław Bieńkowski, szef kuchni Kolorów Wina już pracuje nad specjalnym menu molekularnym. Czekamy z niecierpliwością!