Dziesięciu uczestników i tylko jeden zwycięzca. Który łódzki hummus jest najbardziej kremowy, a w którym pożałowano tahiny?

W kalendarzu pod datą 13 maja od dawna mamy zapisane: Międzynarodowy Dzień Hummusu – opublikować wyniki konkursu. Pierwszy raz najlepszy hummus wybieraliśmy dwa lata temu, zwycięzcą był wówczas Lavash. Czy w tym roku znów pokona konkurencję? Aby to sprawdzić, spotykamy się razem z Olą Sztuką i szefem kuchni Kamilem Tulińskim, założycielami food trucka Yaday, specami od przerabiania ton ciecierzycy i poszukiwaczami najlepszego hummusu w każdym zakątku świata, w którym jest dostępny.

Co bierzemy pod uwagę? Po pierwsze smak, a przede wszystkim idealny balans pomiędzy tahiną, czosnkiem i cytryną. Po drugie konsystencja i kolor – szukamy tych aksamitnie gładkich i puszystych, nie żółtych (taki kolor mają raczej pasty z ciecierzycy), a jasnych za sprawą tahiny. Po trzecie – forma prezentacji i dodatki. Zebrałyśmy 10 łódzkich miejsc, które mają hummus w karcie jako odrębne danie, a nie tylko dodatek. Powtórzyłyśmy najlepszą piątkę z 2022 i dołożyłyśmy nowych graczy. W stawce mamy: Boho, Cud Miód, Fallę, Hamrę, Lavash, Little Beirut – Wypieki Libańskie, Mangal, Powidok, Yalla Yalla Döner Kebab i Zieloną. Oceny będą surowe, bo sędziowie wysoko zawiesili poprzeczkę.  A kto wygrał? O tym już za chwilę.

Kto wypadł najsłabiej

Nie mieliśmy wątpliwości, kogo dać na ostatnie miejsce. Yalla Yalla rozczarował poziomem (dwa lata temu był w czołówce), ale przede wszystkim smakiem. Czyżby ktoś zamiast tahiny dał pastę z orzechów laskowych (w dodatku zleżałych)? Tak smakował ich hummus, który w dodatku był mocno przesolony i źle zmielony. Mamy nadzieję, że to tylko incydent, a nie nowy standard Yalla Yalla.  

Jest ok, ale zawsze może być lepiej, czyli miejsca 6 – 9

Dalej już nie było tak łatwo, kolejne hummusy były przyzwoite, ale przecież my szukamy tego doskonałego, dlatego trochę ponarzekamy.  Na czterech miejscach od dołu znaleźli się: Boho, Cud Miód, Little Beirut i Mangal. W Boho zabrakło nam tahiny, ale przede wszystkim nie podeszły nam zioła z oliwą. Ich profil (cos w stylu ziół prowansalskich) nie pasował do hummusu i za mocno wpłynął na jego ostateczny smak. Propozycja od Cud Miód przypominała raczej hummusową sałatkę. Z uwagi na charakter lokalu przyjmujemy, że to autorska interpretacja, niż bliskowschodni klasyk, jednak przydałoby się lepsze przyprawienie (zabrakło tahiny, soli i cytryny), hummus miał też nieco mączną konsystencję.

Idealnie byłoby go wymieszać z propozycją Little Beirut, która była dla odmiany zbyt kwaśna i zbyt intensywna od sezamowej pasty. Zaskoczeniem był niski wynik Mangala – uwielbiamy ich hummus i byliśmy pewni, że to mocny kandydat do wygranej. – To pasta z ciecierzycy. Bardzo dobra, puszysta, ale jednak pasta – wyjaśniał Kamil. Gdyby dołożyć tu więcej tahiny, poszybowałby w górę. Ale hummus to hummus, jury jest bezlitosne. 

 Coraz lepiej, czyli kolejna trójka

Na trzecim miejscu (czy też równolegle na 3,4 i 5) mamy propozycje od Powidoku, Falli i Hamry. Były tak różne od siebie, że nie mogliśmy się zdecydować na przydzielenie konkretnych miejsc. Powidok to druga restauracja, której danie nazwaliśmy hummusową sałatką. Ich propozycja była niezwykle łagodna, ale naszym zdaniem to nie przypadek przy pracy, a celowe działanie – charakteru nadawały mu dodatki: bardzo dobre pesto pietruszkowe, pasta z suszonych pomidorów, pieczone pomidorki koktajlowe i mikrozioła. Hummus Falli smakował nieco inaczej za sprawą przyprawy idącej w kierunku kuchni hinduskiej, ale obronił się zyskując punkty za dodatki (no, może poza pomarańczą) i dużą pitę.   Hummus z Hamry ma bardzo duży potencjał, tego dnia przyprawiono go nieco zbyt intensywnie cytryną i czosnkiem, na jego plus przemówiły na pewno dodatki: mini falafelki, pikle i kawałki smażonego chlebka.

Cieplej, prawie gorąco

Na koniec została nam dwójka najmocniejszych graczy. Ostatecznie drugie miejsce zajęła restauracja Zielona. To niej jest hummus z tych idealnie zmielonych, ale jego konsystencja wydaje się być celowa i nie przeszkadzała w ostatecznym odbiorze. Ola z Kamilem doprawiliby go odrobiną cytryny, tahiny i kuminu, ale to już naprawdę czepialstwo, bo miska z ich hummusem szybko się opróżniała (pomimo dużej porcji), co jest najlepszym dowodem na wysokie miejsce.

Oto nasz zwycięzca!

Jeśli po drodze odhaczaliście restauracje, wiecie, kto wygrał te zawody. Tak, Lavash – obronił tytuł i drugi raz z rzędu został najlepszym hummusem Łodzi. Prawie idealnie zbalansowany – do perfekcji zabrakło może kilku kropel cytryny, ale poza tym ten hummus miał wszystko. Wyrazisty smak, charakter i cudowną kremowość. W Lavashu ciecierzycową pastę blenduje się z kostkami lodu, dzięki czemu jest bardziej napowietrzona i puszysta. I do tego dużo pieczywa własnego wypieku – nic więcej nie trzeba.

Wielkie gratulacje! A teraz wiecie co robić – wszyscy lecimy na hummus!

Podobne posty

Już 18 maja 2012 roku o godzinie 20.20 w strefie Off Piotrkowska (ul. Piotrkowska 138/140) ...
23 maja House of Sushi (ul. Piotrkowska 89) zaprasza na warsztaty kaligrafii. To trochę alternatywny ...
W dniach 1-2 czerwca odbędzie się w Łodzi Festiwal Viva I'Italia. Warsztaty i sesje kulinarne, ...