Wielki test łódzkich hummusów
Jak bardzo różnią się między sobą klasyczne hummusy z ośmiu łódzkich restauracji? Który okazał się najlepszy? Podium naprawdę nas zaskoczyło!
To było nie lada wyzwanie. Najpierw pół dnia biegania po mieście, by kupić hummusy w ośmiu różnych lokalach, następnie wspólna uczta jurorów. Do współpracy zaprosiłyśmy Olę i Kamila. Na co dzień Ola pracuje w Urzędzie Miasta, Kamil jest szefem kuchni, razem tworzą markę Yaday i jeżdżą po Polsce food truckiem z izraelskim jedzeniem. Kto miałby się znać lepiej na hummusie niż oni?
Jak powinien smakować hummus idealny? Najpierw konsystencja. Choć może być grudkowaty, my głosujemy za tym aksamitnym, gładko zmielonym. Konsystencja ma pozwalać na łatwe nabieranie pasty chlebkiem lub warzywami, ale najważniejsze to idealne przyprawienie: wyczuwalna sezamowa pasta, zbalansowana słoność i subtelna, kwaśna cytrynowa nuta. Do tego nieco czosnku, oliwy i zależnie od upodobań, kumin. Nie bez znaczenia jest wykończenie, które nadaje mu ostatecznego sznytu: przyprawy, ugotowana ciecierzyca, oliwa, ziarna sezamu, świeże warzywa czy kiszonki. Nie zapominajcie o pieczywie – niech to nienajlepsze czy niezbyt świeże nie zaszkodzi radości cieszenia się smakiem idealnego hummusu.
Kto trafił do zestawienia? Lokale, które mają hummus w stałej sprzedaży, nie jako dodatek do innych dań, ale jako odrębną pozycję w menu. Niestety zabrakło hummusu w Mangalu, za to udało nam się skompletować pasty z Drukarni, Hamry, Falli, Lavasha, Meat Point, Tel Avivu, Yalla Yalla i Zielonej. Zobaczcie, kto uplasował się na pierwszych pięciu miejscach.
Duży plus za formę prezentacji – to najładniej podane danie w całej stawce, w dodatku w eko opakowaniu. Hummus jest bardzo delikatny – jeśli wolicie taki od wersji z mocno wyczuwalną tahiną, może być dla was nawet numerem jeden. Czuć, że w restauracji samodzielnie gotuje się ciecierzycę, pasta mogłaby być jednak bardziej gładka. Hummus mógłby być bardziej doprawiony, ale wyczujecie to tylko próbując go samego. Dodatki nadają mu charakteru, są dobrze skomponowane i razem tworzą fajne danie. Cena: 25 zł
To hummus z dużym potencjałem, zgodnie jednak stwierdziliśmy, że powinien być odrobinę gęściejszy i lepiej doprawiony. Podany z oliwą, zatarem i własnymi kiszonkami (te przyjemnie chrupią i są bardzo smaczne). Dodatkowe punkty za pitę z oliwą i zatarem. Jeśli wolicie delikatniejszą wersję hummusu, to również będzie wasz faworyt (Asia ustawiła go na 1 miejscu). Cena: 14 zł
To danie nie wygląda najlepiej, ale na pewno zyskuje po spróbowaniu. Hummus jest lekki, puszysty i dobrze doprawiony. Dobrze, ale nie bardzo dobrze, dlatego trzecie miejsce, choć Agata walczyła o niego jak lwica. W domu Yaday dodatków nie brakuje – dołożyliśmy cytryny i cierpko-cytrusowego sumaku, od razu zrobiło się lepiej. Plus za dużą porcję, minus za twardą pitę. Cena: 14 zł
Ten hummus jest delikatny, lekki i wyjątkowo świeży, co w dużej mierze zawdzięcza wyczuwalnej cytrynowej nucie. Jury od najlepszych wymaga więcej, dlatego sugeruje, iż mógłby być lepiej zmielony. To obok Zielonej najładniej podane danie, a tutejsze dodatki tak samo dobrze smakują, jak wyglądają, a co najważniejsze – charakterem pasują do hummusu. Cena: 23 zł
Czarny koń tego zestawienia, który trafił do niego właściwie przypadkiem – biegając po mieście z torbami pełnymi hummusu dowiedziałam się, że w menu ma go również Lavash. Nie zrobił na nas wrażenia wyglądem, nie dostaliśmy do niego pieczywa, choć wcale mało nie kosztował. A potem wielkie pozytywne zaskoczenie. Był jednym z najgładszych hummusów, a przede wszystkim najlepiej doprawiony, z mocno wyczuwalną nutą tahini i cytryną. Natka fajnie skomponowała się z pastą, przydałaby się jeszcze niewielka ilość oliwy. Cena: 26 zł
Wiecie, że wolimy chwalić, niż krytykować, więc nie będziemy długo rozpisywać się o tych słabszych pozycjach. Na pewno dużym rozczarowaniem okazał się hummus z Tel Avivu (dużym, ponieważ byłyśmy przekonani, że to jeden z pewniaków do podium). Na plus zaliczamy mu słoik z piękną etykietą (cena 14 zł). Był wprawdzie idealnie gładki, ale gorzki od zbyt dużej ilości oliwy. Hummus z Meat Pointu raczej nazwalibyśmy pastą z ciecierzycy, niż hummusem – stanowczo zabrakło charakterystycznych przypraw, zastrzeżenia budziła również konsystencja (cena 17 zł).
Bliżej ciecierzycowej pasty było też zbyt gęstemu hummusowi z Drukarni (plus za dużą porcję – 3 pasty z dodatkami i pieczywem kosztowały 24,50 zł). Poza konkurencją spróbowałyśmy też hummusu z Wekowni (26 zł) – warto byłoby całość lepiej zblendować i przyprawić. Znamy wszystkie te lokale, dlatego zawieszamy im wyżej poprzeczkę, bo na pewno potrafią to zrobić lepiej. Sprawdzimy!