Ukryte Rzeki - zadyma na barze i autorska jesień na talerzu
Ukryte Rzeki w Ogrodach Geyera czarują kuchnią fusion i niezwykłymi koktajlami – wszystko to w ich nowym menu, a o dodatkowy komfort zatroszczy się profesjonalna obsługa.
Ta restauracja w szybkim tempie zyskała uznanie wśród swoich gości. Piękne wnętrze, zjawiskowe dania w stylu fusion, ale też burgery czy pasta. Szeroki wybór alkoholi i autorskie koktajle. Wszystko podane w piękny, a często widowiskowy sposób. Co serwują w nowym, jesiennym menu? Sprawdźcie z nami!
Rozgrzewająca Charlotte, koktajl w jednorożcu i… ukryta rzeka
Na aperitif zaczniemy od baru, jego szefem jest Sebastian Kukulski, który już w niejednej łódzkiej restauracji stał za barowymi sterami. Teraz przearanżował bar Ukrytych Rzek – zadbał o szeroki wybór alkoholi. Na półkach znajdziemy blisko 130 etykiet m.in gatunkowe wódki, single malty od 8 do 26-letnich, polski gin w sezonowych aranżach, niemały wybór whisky i whiskey, a już niedługo także nalewki własnej produkcji. Sebastian swoje umiejętności i doświadczenie pokazuje przede wszystkim w autorskich koktajlach, które także zmieniają się sezonowo. Aktualnie napijecie się rozgrzewającej Charlotte z tequilą, ananasowym rumem, szarlotkowym puree, limonką i pomarańczą – podawana na ciepło, aromatyczna, w pierwszym odczuciu delikatnie kwaskowa z przyjemnie uwalniającą się słodyczą – bardzo jesienny klimat. Natomiast koktajl pod nazwą „Ukryte Rzeki” to już wyższy poziom czarów. Podany w szklanej kuli wypełnionej lodem i jadalnymi kwiatami, na których położony jest kielich z zielonym koktajlem, ale to nic! Najpierw musicie uwolnić go z wypełnionej dymem bańki (technika dowolna) – brzmi magicznie, prawda? Koktajl jest dość wyrazisty, kwaśny, delikatnie wytrawny – dla niektórych może być zbyt intensywny, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby przelać zawartość kielicha do lodu, który jest pod nim.
Oglądajcie, próbujcie, bawcie się, o to tu właśnie chodzi. Bar Ukrytych dba o aspekt wizualny swoich koktajli, nie zdziwcie się więc jak Wasz koktajl zostanie podany w jednorożcu. Zadbano tu również o propozycje bezalkoholowe, a w niedługim czasie możecie spodziewać się limoncello z przepisu prosto od włoskiej babci.
Zabawa smakiem
W jesiennych przystawkach znajdziemy smażonego w tempurze matiasa, tatar wołowy w sezonowej odsłonie, ale też bardzo aromatyczne i delikatne tataki z polędwicy z jelenia, którego spróbowałyśmy. Podawany jest z włoską, suszoną szynką Coppa, intensywnym grzybowym puree, majonezem i carpaccio z trufli. Tataki podane było na talerzu pod kloszem wypełnionym dymem z drzewa wiśniowego, przez co całe danie zyskało niesamowitej głębi. Delikatne mięso z jelenia super łączyło się z grzybowym puree, majonezem i dymnym aromatem. W przypadku tej przystawki możecie bawić się smakiem, łączyć go na różne sposoby, próbując jelenia z płatkami trufli, puree grzybowym, szynką albo wszystkim na raz. Interesującym dodatkiem były także kwaskowate liście begonii – nie bójcie się więc próbować jadalnych liści i kwiatów, którymi ozdobione są potrawy Ukrytych Rzek.
W przystawkach jest także propozycja wegańska i bezglutenowa zarazem – grillowany bakłażan z falafelem z miętą i tatarem z ogórka kiszonego oraz sałatką z kalarepy i musztardowca. Z zup mamy sezonowy krem z kurek i białego wina z grzybową panna cottą, albo łódzką zalewajkę, którą w każdym sezonowym menu można odkryć na nowo – tym razem z babką ziemniaczaną i cannoli z grzybami.
Każdy talerz, to nowe odkrycie
Zmiany w daniach głównych, to przede wszystkim nowa aranżacja sprawdzonych i lubianych w Ukrytych Rzekach mięs i ryb. Jesienne dania są sycące i rozgrzewające, dominują w nich grzyby, kiszonki, warzywa korzeniowe, intensywne sosy. Mamy kurczaka kukurydzianego faszerowanego podgrzybkiem, pierś z kaczki w sosie żurawinowym, a także dekonstrukcję wołowiny po burgundzku – duszony polik i żebro wołowe ze smażonymi borowikami, konfiturą z agrestu, puree ziemniaczanym, słodko – kwaśną kapustą i sosem burgundzkim. Co ciekawe – i dla mnie odkrywcze – danie z wierzchu przykryte jest jakby „pokruszoną” cukrową watą o smaku… mięsnym – zgadłam! – to wieprzowa wata cukrowa (rousong). W tym miejscu trzeba także pochwalić wygląd dań, ponieważ są dopracowane w każdym szczególe, co jest rajem dla osób, które w restauracjach nie rozstają się z aparatem (i koszmarem dla tych, którzy muszą czekać zanim zostanie zrobione idealne zdjęcie).
Z dań głównych spróbowałyśmy także palii alpejskiej (ryby łososiowatej) z Zielenicy, która podana jest z delikatnym waniliowym puree, kopytkami ze szpinakiem, warzywną salsą na ciepło oraz sosem z wermutu i agrestu – każdy dodatek jest pełny smaku, puree i warzywna salsa w stylu ratatouille w połączeniu z rybą super podkreślały jej delikatny smak i nie dominowały nad nim. Mówiąc krótko, tu zabawa nie kończy się na koktajlach, ale trwa również przy jedzeniu.
Kelner roku serwuje nam na deser pina coladę
W karcie są trzy desery: sernik na zimno z czekoladą karmelową i lodami z czarnego bzu, pączki z rokitnikiem oraz mały powrót do wakacji – pina colada inaczej. Jestem fanką kokosa i ten deser spełnił moje oczekiwania. Kokosowa piana i panna cotta, granita i kompresowany ananas oraz lody o smaku rumu, dodatkowo płatki kokosa, które przyjemnie stawiały opór zębom – po prostu plaża. Na deser zostawiłam Wam też wyjątkowego kelnera – Łukasza Kobyłeckiego – który zdobył tytuł kelnera roku. Miałyśmy ogromne szczęście, że Łukasz zaopiekował się nami podczas naszego pobytu w Ukrytych. Doskonale doradzał, opowiadał o daniach, potrafił odpowiedzieć na każde pytanie i przy tym bardzo umilił nam popołudnie, cóż nagroda jest w pełni zasłużona.