Zjem obiad w Dietetycznej
Łódzka gastronomia to nie tylko nowoczesne, modne koncepty. To też ludzie, którzy karmili jeszcze naszych rodziców i dziadków. Tak jak Dietetyczna, która działa od 1953 roku. Dlatego w tym tygodniu zamówię u nich pierogi, a na deser wezmę najlepsze faworki na świecie.
Pani Zofia Kaczmarek została kierowniczką Jadłodajni Dietetycznej w 1979 roku. Wówczas był to lokal państwowy, na własną rękę zaczęła go prowadzić 31 lat temu. Jej wspólnik, Pan Stanisław, gotuje tu od 37 lat. Dziś pracuje z nimi również syn Pani Zofii. Pan Arek śmieje się, że właściwe wychował się w Dietetycznej – tu przychodził po szkole, tu przy stoliku odrabiał lekcje.
Mają też dobrą rękę do pracowników – większość pracuje od około 20 lat! Gdy w koło otwierają się nowe koncepty z modnym wystrojem i nowoczesną kuchnią, oni cały czas trwają na posterunku, choć w ostatnim czasie, poza pandemią, borykają się również z remontem Zielonej. Gdzie tkwi sukces Dietetycznej? – To niezmiennie ta sama, dobra jakość – mówi Pan Stanisław. – Jesteśmy tu każdego dnia, wszystkiego sami dopilnowujemy, dbamy o każdy szczegół: czystość, składniki, smak, powtarzalność – dodaje.
Potwierdza to Pan Arek, który jak mówi, wszystkiego uczył się od mamy i Pana Stanisława, potwierdzają to też goście. Na miejscu spotkałam cudowną, dystyngowaną Panią Fredzię, która przychodzi do Dietetycznej od … 50 lat! Mówi, że nigdy się nie zawiodła, nic jej nigdy nie zaszkodziło, choć jest bardzo delikatna, mało tego – dzięki dobremu odżywianiu w ogóle nie bierze leków. Podobnie jak inni bywalcy, ma swoje stałe miejsce. Śmieje się, że jest trochę zła, gdy ktoś na nim usiądzie. Za takie spotkania uwielbiam pracę w gastro i miejsca, takie jak to.
Jeżeli nigdy nie byliście w Dietetycznej, czas powiedzieć kilka słów o tutejszym menu. Na pewno spodziewacie się, że większość karty to tradycyjne dania (choć pojawia się coraz więcej nowym propozycji, jak na przykład nadziewana cukinia czy bakłażany), ale znajdziecie tu pozycje, których ze świecą szukać w innych miejscach, jak na przykład gotowane mięsa (są pulpety, cielęcina, wołowina, podroby, również gotowane ryby). Menu podzielone jest na diety i nie chodzi tu o kalorie, ale o dolegliwości zdrowotne (dieta na nadkwaśność żołądka, schorzenia nerek czy problemy z wątrobą). Nie martwcie się, schabowego i golonkę też tu zjecie.
Kolejna rzecz, dobieracie menu do własnych potrzeb. Chcecie pół porcji zupy? Nie ma problemu. Połowę mięsa z dania, ale już cały sos i surówkę? Proszę bardzo. Czy to kłopot dla lokalu? Od siebie powiem, że tak, ale w Dietetycznej nikt nie narzeka, bo gość jest najważniejszy. Tym sposobem każda porcja wygląda zupełnie inaczej, a kosztuje proporcjonalnie do tego, co zamówiliście. Co jeszcze? Wszelkie polepszacze smaku na kuchni surowo zakazane. Wszystko ma być zdrowe, świeże i higienicznie przyrządzane. Tego pilnuje Pan Stanisław, a z nim się nie dyskutuje.
W Dietetycznej chce im się samodzielnie kisić kapustę i ogórki, robić makaron, kopytka i leniwe, a latem mrozić na zimę najlepsze pomidory. Ich pierogi mają dopracowane nadzienie i idealne ciasto, które nie może być ani za cienkie, ani za grube. Sami też robią słodkości: ciasta, bułki, drożdżówki, a teraz, przez cały karnawał pieką faworki. Są obłędne! Takie faworki robiła jedna osoba na świecie – moja babcia! To faworki, które są tak miękkie, że trudno je utrzymać w palcach. To faworki, z których na ubranie sypie się cukier puder. To faworki, które delikatnie chrupią, by chwilę później rozpłynąć się w ustach.
Ja dziś zamawiam obiad w Dietetycznej, będzie mi ogromnie miło, jeśli w tym tygodniu raz zrobicie to samo. Możecie napisać, że nie tylko im jest ciężko. Tak, ale zróbmy to z szacunku dla tych 40 lat działalności, dla wytrwałości i uczciwości, jaką mają dla swoich gości. Jadłodajnia Dietetyczna dowozi jedzenie. Można zamówić bezpośrednio w lokalu lub przez portal Pyszne.pl.