8 miejsc na bowle w Łodzi
Kolorowe, różnorodne i sycące. Jeżeli jak ja macie fioła na punkcie bowli, sprawdźcie łódzkie lokale, które mają je w swojej ofercie.
Zanim jeszcze spróbujecie bowli, uwiodą was wyglądem – są kolorowe, soczyste, piękne, po prostu proszą się, żeby się na nie rzucić. Uwielbiam, gdy dania są wielowymiarowe, właśnie takie, jak bowle – coś chrupie, za chwile zaskakuje ostrością, słodkością i różnymi teksturami. Bowle świetnie się sprawdzają w dostawie. W większości są mega sycące, ale równocześnie nie są ciężkie i tłuste. No i jak tu nie kochać „miseczek”?
Już zaczynamy dyskusję, czyje bowle są lepsze: Aloha Poke czy Sushi w dłoń? Ja nie potrafię wybrać, ale jedno jest pewne – tu robią je doskonale. Zamawiamy je w trzech krokach. Najpierw główny składnik. Do wyboru łosoś, tuńczyk, krewetki, tofu lub halibut, bywają również ośmiornica i kaczka. Do tego ryż, mix sałat lub 50 na 50, czyli połączenie obydwu, a na koniec siedem różnych kompozycji dodatków. Chcecie sami skomponować miskę? Nie ma problemu. Chcecie zamówić różne wielkości? Do wyboru średnia lub duża – wszystko przejrzyste i czytelne. Ceny 30-48 zł. Dla mnie największy plus za świetnie zamarynowane składniki główne i rewelacyjne, dopracowane sosy.
BAP! ma miski nawet w nazwie lokalu. Mam nadzieję, że kuchnia koreańska zyska dzięki nim większą popularność w mieście. Co istotne, wszystkie dania w wersji bezmięsnej (w większości wegańskiej), wypróbowane przez nas podczas akcji z Woltem. Do wyboru trzy zestawy: ryż kleisty z sosem Korean BBQ, omletem (jajecznym lub wegan), kimchi, pastą cieciorkowa o smaku tuńczykowym i toppingami. Drugi to przede wszystkim grillowany tempeh, trzeci – Rainbow Bibimbap, czyli ryż kleisty z prażonymi ziarnami z sosem chilli, jajko sadzone z płynnym żółtkiem (dostępna wersja wegan), a dookoła niego: marchew saute, daikon, tofu panierowane, boczniaki w miso, fasolki edamame, ogórek, szpinak blanchowany z sezamem i kiełki mung.
W roślinnej restauracji Boho do wyboru macie dwa bowle. Sezonowo się zmieniają (gdy była u nich, jadłam zupełnie inną propozycję), a ich skład może naprawdę zaskoczyć. Numer jeden to jesienno-zimowa Miska polska z wielkopolskim gzikiem w roli głównej, któremu towarzyszy pieczony pieróg serowy z kaszą gryczaną, ziemniak hasselback, pieczona kapusta, pate grzybowe i cebulowy chutney (34 zł). Druga opcja to wariacja na temat dyni (35 zł). W assiette ma ona postać między innymi hummusu, wellingtona, makaronu, kulek, a również kimchi i sosu.
Hamra stoi kuchnią libańską, takie są też jej bowle. Do wyboru opcja mięsna i wegetariańska. W tej drugiej w roli głównej falafele i smakowy hummus, który świetnie smakuje z świeżymi warzywami, piklami i sosem daktylowym. W obydwóch bowlach sami dobieracie bazę: ciecierzycę, ryż basmati, kuskus, czerwoną soczewicę lub kaszotto z kaszy bulgur. Falafele kosztują 33 zł, dwa złote droższa jest miska z jagnięciną. Obydwa jadłam, pod obydwoma się podpisuję, podobnie jak pod całą kuchnią Hamry.
Mitmi ma wam do zaoferowania 4 kolorowe miski. Ich podstawą jest ten sam skład: ryż jaśminowy, marynowane jajko nitamago, fasolka edamame, ciecierzyca ze szpinakiem i pikantnym sosem winegret, sałata rzymska, piklowana rzodkiewka i piklowana marchew. To od was zależy, jaki będzie ostateczny charakter dania. Dow wyboru: orzechowy kurczak (nie pierś, a udka, dzięki czeku mięso jest bardziej soczyste) z domowym sosem satay, długo pieczona łopatka wieprzowa z sosem teriyaki, łosoś marynowany w stylu azjatyckim z chrupiącymi kalmarami czy marynowane tofu z sosem teriyaki? Ceny między 35 a 40 zł. Ja próbowałam łososia i bardzo dobrze zrobionych kalmarów – szczerze polecam!
Jeśli zamawiać jedzenie online, szukajcie bowli w dziale ze starterami – porcja idealna na mniejszy głód, ale naprawdę spora, jak na przystawkę. Charakter poke bowli oczywiście zgodny z profilem lokalu. W pierwszym ryż, wędzone tofu w sosie teriyaki z mango, edamame, szczypiorkiem i sosem ponzu, w drugim tatar z łososia, orzeszki ziemne i awokado, mango, goma wakame i kiełki mung, w trzecim tuńczyk tataki, szparagi w miso orzechowym, awokado, edamame i piklowana rzodkiewka. Ceny 32-39 zł. Jadłam tatar z łososia – to moje smaki, chętnie powtórzę.
Tego gracza nikomu nie trzeba przedstawiać – Sushi w dłoń rządzi w temacie misek. Pierwsza rzecz – wybór. Poke bowli jest aż 15 rodzajów! Nie sposób opisać każdego. Ich bazą jest ryż lub makaron, w roli głównej między innymi krewetki, wołowina bulgogi lub z woka, łosoś z różnych odsłonach, chrupiący kurczak w panko, kalmary w panierce czy tuńczyk tataki. Do tego mnogość warzyw, owoców i co istotne, świetnie skomponowanych sosów. Ceny: 30-49 zł. Te miski smakują tak samo dobrze jak wyglądają, niejednego mogą pokonać wielkością. Wypróbowanych przynajmniej połowa, wszystkie genialne, ale uprzedzam – uzależniają!
Na koniec bezmięsna Buddha Bowl z Zielonej w Manufakturze. W roli głównej falafele, a do niech pieczone warzywa korzeniowe, mus dyniowy, salsa z kukurydzy i papryki, duszony por chrupiący jarmuż, sos chipotle, płatki migdałowe i kiełki. Miska kosztuje 38 zł, co ważne, Zielona podaje również kaloryczność dań (tu wynosi ona 390 kcal). Uwaga – za chwilę do menu wejdzie wersja wiosenna, której miałam okazję przedpremierowo spróbować i bardzo mi smakowała. Małe falafelki są mięciutkie i soczyste, tym razem towarzyszą im: bazyliowy hummus, biała i czerwona kapusta, edamame, fasolka szparagowa, awokado, mango, jarmuż i orientalny sos.