Cafe Krym
Coś dla tych, którzy uwielbiają pielmienie, ukraiński barszcz lub solankę. W Krymie jest swojsko, smacznie i niedrogo.
Cafe Krym została otwarta w czerwcu ubiegłego roku, mieści się na terenie kompleksu Business House przy Gdańskiej 47/49. Na razie można to miejsce odwiedzić jedynie w tygodniu (lokal działa od 8.30 do 18.00) lub zamówić dania na wynos, ale od 12 kwietnia będzie ono otwarte także w weekendy.
Julia Traczyk, właścicielka Krymu, przyjechała do Polski 16 lat temu. Od czterech lat zajmuje się cateringami, do otwarcia restauracji namówili ją między innymi klienci, którzy dopytywali się, gdzie jej przysmaki można zjeść na co dzień. W końcu się udało. Na razie lokal odwiedzają głównie pracownicy okolicznych biur, ale biorąc pod uwagę popularność kuchni wschodniej zapewne gości będzie tylko przybywać.
W kontekście sytuacji za wschodnią granicą nie mogłam powstrzymać się przed zadaniem polityczno-kulinarnego pytania „Krym to kuchnia ukraińska czy rosyjska? Pani Julia tylko się uśmiechnęła i odpowiedziała – po prostu kuchnia krymska. Krym jest tyglem narodów i takie właśnie dania serwuje się w lokalu. Jest więc barszcz ukraiński, pielmienie rosyjskie, płow tatarski czy pierożki karaimskie.
Jeśli jeszcze nie zrobiliście się głodni, wymieniam dalej. W menu spotkać można bakłażana po krymsku (w wersji wegetariańskiej i mięsnej), tatarskie jadło, czebureki (duże pierogi z mięsem), oliwje (sałatka jarzynowa) czy pirożoki z ciasta drożdżowego nadziewane mięsem, kapustą z pieczarkami lub owocami. Do tego wszystkiego wizyta w Krymie nie nadwyręży znacząco naszego portfela. Barszcz kosztuje 5 zł, solanka 7 zł, 12 sztuk pielmieni 10 zł, płow (czyli mięso z ryżem i warzywami) kupuje się na wagę (cena za 150 g to 4,50 zł).
Krym to dobra, swojska kuchnia za rozsądną cenę – bliska naszym podniebieniom, a równocześnie dająca możliwość poznania smaków innych regionów. Trzymam kciuki za panią Julię i jej syna Aleksandra (Krym to biznes rodzinny), do których można wpaść nie tylko na obiad, ale też na miłą pogawędkę.