Festiwal Dobrego Smaku - relacja

Trzeciego dnia tegorocznej edycji Festiwalu Dobrego Smaku mamy już swoich faworytów oraz sporo, niekoniecznie radosnych wniosków.

Kochamy łódzkie restauracje jak dzieci własne i co sił wspieramy każdą lokalną inicjatywę kulinarną. Po to zresztą powstała ta strona, aby promować łódzką gastronomię. Dlatego nie znajdujemy żadnej przyjemności w jej krytykowaniu. Niestety czasem nie mamy wyboru.

Trwa właśnie tegoroczna edycja największej chyba łódzkiej imprezy kulinarnej – Festiwalu Dobrego Smaku. Po dniu spędzonym na bieganiu (dosłownie) po biorących w niej udział restauracjach wniosek nasuwa się jeden: zabrakło pomysłu. Zabrakło go zarówno restauracjom jak i organizatorom i jest mi z tego powodu zwyczajnie smutno. Po zeszłorocznej edycji piałam z zachwytów i zupełnie nie rozumiem co się stało w tym roku.

Po pierwsze – jedzenie (bo wiadomo, że jedzenie jest najważniejsze)

Tematem tegorocznej imprezy są Smaki Dzieciństwa. Osobiście uważam temat za nietrafiony, bo smaki dzieciństwa to dla każdego coś innego i różnica wieku na poziomie 5 lat kompletnie zmienia punkt widzenia. Mimo to z pewnością można było zinterpretować go w sposób zdecydowanie ciekawszy niż to, co zaoferowały restauracje.

Festiwalowe danie w restauracji Lavash

Lokale zaprezentowały albo koszmary dzieciństwa w postaci wątróbki, szpinaku i ciepłych lodów albo dania zwyczajnie banalne. Naprawdę kochani knedle i pampuchy można na co dzień zjeść w każdym barze z obiadami domowymi dostając w cenie festiwalowej pełnowymiarowe danie, a nie porcję degustacyjną. Danie festiwalowe powinno być wizytówką restauracji i powinno prezentować popisowe umiejętności szefa kuchni.

Sushi z wątróbką, szpinakiem i jabłkiem w House of Sushi

Odtwarzanie „przysmaków”  z oferty przedszkolnej stołówki nie jest kluczem do zwycięstwa. Zabrakło mi jeszcze tylko jajka na twardo w sosie chrzanowym i może zupy owocowej do pełni czarnych, kulinarnych wspomnień z okresu późnego PRLu. Gdzie się podziały produkty sezonowe, które były podstawą letniej, dziecięcej diety? Gdzie jest bób? Czereśnie? Słodki groszek? Wszystko to, co w dzieciństwie zrywało się latem na działce u dziadków? Zdecydowanie większą fantazją w interpretacji tematu wykazały się kawiarnie, chociaż i tutaj zdarzały się zwykłe odtworzenia zamiast ciekawej interpretacji słodkości z przeszłości.

Po drugie – przygotowanie restauracji

Ja oczywiście rozumiem, że tłumy odwiedzające lokale w trakcie festiwalu stanowią wyzwanie organizacyjne i logistyczne. Dlatego restauracje nauczone doświadczeniem z lat poprzednich poszły w bezpieczne dania, które łatwo przygotować i szybko wydawać gościom. Ale ponownie – to nie jest klucz do zwycięstwa.

Senoritas - Festiwal Dobrego Smaku

Bierzcie na przyszłość przykład z Senoritas. Restauracja wzięła udział w konkursie po raz pierwszy i przygotowała się do niego na medal. Pyszne danie zostało fantastycznie zaprezentowane. Lokal zdecydował się na zamknięcie kuchni i przez cały weekend wydają wyłącznie dania festiwalowe, aby uniknąć kolejek i sytuacji, w której regularni goście muszą czekać godzinę na steki, bo szef kuchni zajęty jest przygotowywaniem dań festiwalowych. Do tego piękne ulotki z opisem dania w dwóch językach, tematyczne akcenty w lokalu (gry planszowe z dzieciństwa, muzyka) i kelnerki w tematycznych strojach szczegółowo objaśniające gościom skład dania i pomysł szefa kuchni na interpretację tematu. Wszystkie przemyślane i spójne elementy złożyły się na nasze najprzyjemniejsze festiwalowe doświadczenie.

Festiwal Dobrego Smaku

O oprawę graficzną wzorowo zadbał też Lokal, gdzie (podobnie jak w zeszłym roku) pojawiły się piękne podkładki pod talerze i ulotki z Babcią Lonią nawiązujące do nazwy i składu festiwalowego dania.

Ośmiorniczki i sardynki w Dolce Salato

Pomimo zachowawczego i bezpiecznego podejścia większości restauracji do imprezy, nie obyło się bez wpadek. W Dolce Salato danie konkursowe, na którego wydanie czekałyśmy w czwartek 20 minut, skończyło się pierwszego dnia w dwie godziny (sic!) od rozpoczęcia imprezy. Zupełnie nie rozumiem czemu takie sytuacje ciągle jeszcze się zdarzają i moim zdaniem nic ich nie tłumaczy.

Po trzecie – organizacja

FDS to chyba jedyna już w tej chwili, tak duża łódzka impreza, która zapomina o obcojęzycznych gościach. Opisów dań i restauracji po angielsku nie uświadczymy ani w znajdujących się w lokalach materiałach promocyjnych – mapkach i ulotkach, ani nawet na stronie internetowej, co jest trochę obciachem.

Konferencja otwarcia Festiwalu Dobrego Smaku

Nie jestem dzieckiem XXI wieku, ale nawet mnie marzy się jakaś festiwalowa aplikacja na telefon. Chociażby mobilna wersja mapy konkursowych restauracji ze zdjęciami i opisami dań. Jakaś integracja z Facebookiem i innymi serwisami społecznościowymi z pewnością pomogłaby również promocji imprezy.

Festiwalowy fotograf byłby również mile widzianym akcentem. Można byłoby wtedy zadbać o ujednoliconą prezentację festiwalowych dań na stronie oraz o profesjonalną fotorelację z kolejnych dni imprezy. Tego brakuje mi chyba najbardziej, bo udostępnianie kiepskiej jakości zdjęć robionych przez gości imprezy na jej oficjalnym fanpage’u na Facebooku nie robi najlepszej reklamy.

Warsztaty kulinarne w Book&Cook w ramach Festiwalu Dobrego Smaku

I chyba najważniejsze – zabrakło zbyt wielu ciekawych, łódzkich restauracji. Ja wiem, że do udziału w imprezie nikogo zmusić się nie da, ale fakt, że wycofują się z niej faworyci, jak ato sushi czy Lili nie jest dobrą wróżbą. Może warto pomyśleć nad jakąś zmianą formuły, dzięki której wśród konkursowych restauracji zobaczymy takie na przykład Affogato czy MITMI. Nie zaszkodzi rozmawiać z restauratorami, by dowiedzieć się, jak oni widzą takie wydarzenia, bo to z pewnością urozmaici festiwalową ofertę i zachęci do udziału w imprezie jeszcze szersze grono gości.

Są i plusy

Żeby jednak nie było, że tylko narzekamy, to zakończmy ten tekst pozytywnym akcentem. I ponownie zaczniemy od jedzenia. Nie odwiedziłyśmy wszystkich festiwalowych lokali, ale mamy jasnych faworytów. Na podium tegorocznej edycji lądują: wspomniane wyżej Senoritas, Spółdzielnia i Lokal. To trzy najciekawsze dania, których każdy festiwalowicz spróbować powinien.

Obiad u Babci Loni, czyli festiwalowe danie Lokalu

Podobnie jak w zeszłym roku, na wysokości zadania stanęła Marta Edmunds z Lokalu, która proponuje gościom świeżonkę z polików wołowych na sosie na bazie zalewajki podaną z kiszką ziemniaczaną i surówką z marchewki. Bardzo smaczne i ładnie podane danie, które w ciekawy sposób zinterpretowało smaki dzieciństwa (sos zalewajkowy jest ekstra!).

Wakacje w Ozorkowie, czyli festiwalowe danie Spółdzielni

Nowy szef kuchni Spółdzielni, Mark Edmunds ma już doświadczenie w festiwalowych zmaganiach, bo w zeszłym roku wspierał kuchnię Lokalu. Od niedawna przewodzi kulinarnie Spółdzielni i stworzył w niej chyba najlepsze danie tegorocznej edycji FDS. Fenomenalnie delikatne ozory wołowe podane na puree ziemniaczano chrzanowym z pysznymi kopytkami buraczkowymi i słodziutkim musem z młodej marchewki to doskonały przykład na to, jak znienawidzone przez wielu danie z dzieciństwa (no sorry, kto lubił ozory w sosie chrzanowym?!) zamienić w prawdziwe delicje.

Festiwalowe danie w Senoritas

Wspomniana już wcześniej restauracja Senoritas zadebiutowała w tegorocznej edycji FDS i od razu pokazała się od najlepszej strony. Szef kuchni, Amerykanin Jeff Unger zaproponował swój smak dzieciństwa, czyli Chicken and Waffles. Popularne danie łączące tradycyjnie kurczaka z goframi. W Senoritas serwowane jest w formie wafelka wypełnionego grillowanym kurczakiem w sosie BBQ i sałatką coleslaw podanych na puree ziemniaczanym z bekonem, kukurydzą i serem. Proste i niezawodne połączenie smaków w bardzo efektownym wydaniu skradło nasze podniebienia.

Podobne posty

Już 18 maja 2012 roku o godzinie 20.20 w strefie Off Piotrkowska (ul. Piotrkowska 138/140) ...
23 maja House of Sushi (ul. Piotrkowska 89) zaprasza na warsztaty kaligrafii. To trochę alternatywny ...
W dniach 1-2 czerwca odbędzie się w Łodzi Festiwal Viva I'Italia. Warsztaty i sesje kulinarne, ...