Przy Kominie – polska kuchnia w świetnym wydaniu
Przy Kominie to wyjątkowe miejsce na łódzkiej mapie kulinarnej. Nowo otwarta restauracja w Monopolis zachwyca smakiem, klimatem, obsługą i piwniczką pełną polskich win.
Po przekroczeniu progu restauracji Przy Kominie przenosimy się do innego świata. Od samego wejścia obsługa wita nas szerokim uśmiechem i prowadzi do stolika. Momentalnie czujemy się zaopiekowane. Przechodzimy przy barze pełnym najróżniejszych alkoholi i podziwiamy wnętrze – choć to niewiele zmieniło się po poprzedniej restauracji. Wystrój jest ciepły i klimatyczny. Wszechobecna cegła murów dawnego monopolu wódczanego, duże okna z widokiem na Monopolis i przyjemna muzyka w tle. Mijamy niewielką winną piwniczkę, a tuż za nią dużą otwartą kuchnię, w której możemy podglądać pracę kucharzy z szefową kuchni – Aleksandrą Pintarą-Smoczyńską na czele. Jesteśmy w eleganckiej restauracji, ale nie czujemy się skrępowane – atmosfera jest swobodna i bez zadęcia. Zapowiada się naprawdę bardzo dobrze.
Restauracyjne menu inspirowane jest kuchnią polską XIX i XX wieku. Jego autorką jest Aleksandra Pintara-Smoczyńska, która wcześniej przez niemal 20 lat pracowała w Warszawie w największym cateringu w Polsce. Tam zdobyła ogromne doświadczenie, karmiła prezydentów, serwowała dania na szczycie NATO, zjeździła całą Polskę i poznała jej smaki od podszewki. Szkoliła się u pierwszego polskiego szefa kuchni, który zdobył gwiazdkę Michelin (we Francji) – Arkadiusza Zuchmańskiego. Aleksandra doskonale odnajduje się w każdej kuchni i jak sama mówi – nie ma dla niej rzeczy niemożliwych. To niezwykle pracowita, kreatywna i inspirującą kobieta.
Menu dopracowała w każdym szczególe. Mimo, że karta nie jest bardzo obszerna, miałyśmy naprawdę duży kłopot, żeby zdecydować się czego spróbujemy. Tu po prostu chce się próbować wszystkiego – dobrym rozwiązaniem jest zamówienie menu degustacyjnego bazującego na daniach z karty. Dziczyzna, perliczka, poliki wołowe, wspaniałe ryby, polewka rakowa, jest nawet kogel mogel! Choć to wszystko brzmi prosto i tradycyjnie, to odkryjecie te dania na nowo i zobaczycie, że wciąż można się nimi zachwycić.
Na szczęście to była nasza druga wizyta w restauracji – byłyśmy także na kolacji otwarcia, dlatego wcześniej spróbowałyśmy już pysznego śledzia podawanego z galaretką z bimbru i macerowaną śliwką czy delikatnych pierogów z kaszanką z ciastem cienkim jak papier. Tym razem zdecydowałyśmy się na pulchne gryczane bliny z kawiorem ze ślimaka, tatar z jelenia i pierożki buraczane. Te ostatnie najbardziej nas zaskoczyły, ponieważ przygotowane były z marynowanych plastrów buraka, a nie – jak przypuszczałyśmy przy zamawianiu – z buraczanego ciasta. Wypełnione musem z wędzonego twarogu w towarzystwie konfitury morelowo-imbirowej i miętowej pianki – to była feeria smaków i kolorów.
W menu znajdziecie łącznie pięć przystawek zimnych, dwie ciepłe, dwie sałatki (z kozim serem i dziką kaczką) oraz trzy zupy. Jest zalewajka, na którą zdecydowanie musimy wrócić, ale też bulion z ogonów wołowych z ręcznie lepionymi kołdunami oraz aksamitna polewka rakowa. Ta polewka to zupowy must have. Wyrazisty rakowy smak i puszyste puree ziemniaczane z dorszem, nic więcej do szczęścia nie trzeba.
Aleksandra wspomniała nam, że tworząc nowe danie zawsze zaczyna od… sosów. Uwielbia je przygotowywać, a po spróbowaniu przez nas konfitowanej nogi z kaczki z sosem pomarańczowo-rozmarynowym potwierdzamy – jest w tym świetna. Idealnie podkreślał całość dania, w którym oprócz przygotowanej w punkt nogi były jędrne dyniowe kluski śląskie, modra kapusta i całe pieczone jabłko z żurawiną. Prosty skład, jakościowe składniki i wyczucie smaku działają cuda. Spróbowałyśmy też maczanki po łódzku, czyli mega soczystej i miękkiej szarpanej wieprzowiny w pajdzie chleba własnego wypieku. Podkreślimy jeszcze raz, że mięso było zrobione idealnie, a szarpanej wieprzowiny próbujemy w różnych miejscach i widzimy, że uzyskanie takiego efektu wcale nie jest oczywiste.
Natomiast jeśli chcecie spróbować naprawdę dobrze przygotowanej sarniny, koniecznie zamówcie comber z sarny – jadłyśmy go na imprezie otwarcia i zarówno mięso jak i dodatki (m.in kumkwat, zapiekanka z ziemniaków, musztarda z jabłek) to absolutny top. Do tego podano nam idealnie dopasowane polskie wina, o których zaraz powiemy nieco więcej, bo właśnie na stół wjeżdża pulchny suflet czekoladowy z domową konfiturą z agrestu. Oprócz niego w słodkiej części karty znajdziecie podwędzaną szarlotkę z lodami dyniowymi i… zapiekany kogel mogel z karmelizowanymi śliwkami i kruszonką. Baaardzo słodki, baaardzo przyjemny i bardzo zapomniany deser z dzieciństwa.
Przy tak dopracowanych daniach grzechem byłoby nie mieć równie dobrego wina. W Przy Kominie również pod tym względem się nie zawiedziecie. Mają piwniczkę pełną win z Francji, Włoch ale przede wszystkim dużą selekcję win polskich – w tym tych z ziemi łódzkiej. Jest dobrze nam znana winnica Smolis słynąca z win musujących czy winnica Dom Jantoń. Z dalszych rejonów Polski są etykiety winnicy Turnau i Czajkowskiego. Ta polska reprezentacja wciąż jest poszerzana. Najlepsze jest też to, że mamy tu bardzo duży wybór win na kieliszki i nie musimy przejmować się doborem odpowiedniego do potrawy, ponieważ pomogą nam w tym wykwalifikowani sommelierzy. Przemysław Markwart o bogatym doświadczeniu w kraju i za granicą oraz Matkiyan Zinkevich, którego w roli sommeliera poznałyśmy w innych łódzkich restauracjach. Obydwaj posiadają ogromną wiedzę o winie i chętnie się nią dzielą. Jeśli więc jesteście spragnieni winnych degustacji, to panowie mogą zorganizować indywidualne spotkania, a na waszą prośbę sprowadzą niemal każdą butelkę.
Wino to podstawa w takiej restauracji, ale nie możemy pominąć też sekcji alkoholi mocnych i autorskich koktajli. Tutaj z najbardziej wyróżniających się są miody pitne, bogaty wybór wódek czystych i gatunkowych, piwa z browaru staropolskiego, a także 12 autorskich miksów z rąk profesjonalnych barmanów. Gdyby wykwalifikowanej i profesjonalnej obsługi wciąż wam było mało, to na sali spotkacie Łukasza Kobyłeckiego. Jeśli jeszcze nie mieliście przyjemności go poznać, to Łukasz w tym roku zwyciężył w kategorii serwis restauracyjny na euroskills w Gdańsku. Właśnie pod jego skrzydłami jest cała obsługa kelnerska Przy Kominie, więc trudno się dziwić, że czułyśmy się dopieszczone.
Szukacie miejsca na wigilijne spotkanie w gronie przyjaciół lub pracowniczym? Rezerwujcie salę w Przy Kominie. Mają łącznie trzy sale: jedna na przeciwko kuchni, druga na antresoli gdzie organizowane są większe przyjęcia i oszklona oranżeria z klimatycznymi podgrzewaczami z żywym ogniem. Już sama sala robi wrażenie, ale jeszcze większe zrobi na was menu, które nieco zdradziła nam Szefowa kuchni. Dania główne mają być serwowane przy stole, a wśród nich całe pieczone ryby, gęsi czy kaczki. Taka kolacja zachwyci waszych gości.
Restauracja Przy Kominie pracuje przez cały tydzień. Od niedzieli do czwartku w godzinach 12.00 – 22.00, w piątki i soboty do północy.