Restauracja Alpejska – nowa restauracja, którą warto odwiedzić
Alpy w centrum Polski? Tak! Od teraz w Łodzi możecie pojeździć na nartach, a potem wybrać się na obiad do jednej z dwóch restauracji Ski Resort: ApresSki Baru lub Restauracji Alpejskiej.
Starorudzka 10b – myślałam, że to daleko od centrum, ale faktycznie do SkiRestort dojechałam autem w niecałe 15 minut. Tak, dobrze przeczytaliście – można tu przez okrągły rok jeździć na nartach na jednym z dwóch stoków narciarskich będących automatycznymi bieżniami. Pomysłodawcami i założycielami miejsca są Katarzyna Kobierzycka i Mateusz Gaworski, miłośnicy sportów ekstremalnych, którzy wcześniej stworzyli już Wake&Roll Park. Spróbowałam i o samych nartach napiszę na końcu, a teraz skupię się na jedzeniu, które było głównym celem wyprawy.
Od wejścia Ski Resort robi wrażenie dopracowaniem i estetyką. Obiekt urządzony jest z pomysłem, ale przede wszystkim dobrym gustem. Do wyboru macie dwa kulinarne miejsca. Tuż obok stoków ApresSki Bar, który wygląda jest ekskluzywna chata w Alpach. Jak w górach – jest dużo drewna, kamienia, kominek, a do tego wygodne wyściełane meble, dobrze zaopatrzony bar, scena, na której będą się odbywać koncerty, fajny kącik dla dzieci i wiele tworzących klimat, tematycznych dekoracji (np. podwieszane pod sufitem stare narty). – To miejsce rodzinne, w którym zjemy dania znane z alpejskich stoków – mówi Kasia. Na tym jednak nie koniec – na górze jest elegancka Restauracja Alpejska, idealna na bardziej uroczysty obiad czy imprezę zorganizowaną.
Czas na przedstawienie ekipy. Piotr Pawłowski, szef kuchni – przez lata był zastępcą szefa kuchni w hotelu Andels, wcześniej uczył się i pracował we Francji. Tomasz Janczewski, zastępca szefa – wcześniej dowodził kuchnią Kamienicy nr 6 i również pracował w Andelsie. Chłopaki świetnie gotują, ale nie tylko to jest ich siłą: dobrze się dogadują, a przede wszystkim tworzą świadomą, wyważoną kuchnię opartą na jakościowym produkcie i idei „no waste”. Ich menu jest spójne z całościową koncepcją, tak więc w menu znajdziemy dania alpejskich krajów: Francji, północnych Włoch, Austrii, Niemiec czy Szwajcarii.
Nie sposób zaprezentować całej oferty Ski Resort, więc najpierw skupimy się Restauracji Alpejskiej. W eleganckim wnętrzu również znajdziemy alpejskie nawiązania, jak chociażby tapetę z widokiem na górskie szczyty zdobiącą viproom, a nawet przygotowane na zamówienie talerze o oryginalnych kształtach przywodzących na myśl górskie klimaty. Na początek tatar – bardzo dobre mięso z jelenia, ale całość tworzą też świetne dodatki: marynowana dynia, emulsja z żółtka i własnego wypieku maślana, ciepła bułeczka. Wśród przystawek znajdziecie również carpaccio, foiegras, przegrzebki z grzybami, tatar wołowy, deskę alpejskich serów i deskę z wyjątkowym szwajcarskim serem Tête de Moine. „Głowę mnicha”, bo tak można przetłumaczyć jego nazwę, podaje się w formie różyczek, które tworzą się podczas krojenia go specjalnym nożem obracanym korbką.
Następne zachwyty będą dotyczyły zupy cebulowej. Nie jestem wielką fanką dekonstrukcji, bo często to przerost formy nad treścią. Nie tutaj! Cebulowa ma formę czystego bulionu, a cebulę schowano w … marynowanej czerwonej cebuli – można zjeść oddzielnie lub wymieszać i otrzymać bardziej klasyczną wersję. Do tego chrupiące grzanki serowe – bomba. Następnym razem wjedzie bawarski bulion z klopsikami czy krem ziemniaczano-czosnkowy, ale na razie przeglądamy resztę karty. Z włoskich inspiracji mamy tu makarony czy kasztanowe risotto, dla wegetarian stek z kalafiora lub bakłażana, ale ja lecę prosto do mięs.
Nie mogło w takiej karcie zabraknąć wiedeńskiego sznycla, ale tym razem próbuję jagnięcego combra. Znów och i ach, nie tylko za sprawą mięsa, ale też przemyślanych, dobrze dobranych dodatków: puree z kasztanów i wyjątkowego sosu z nutą cynamonu i delikatnym muśnięciem anchois.
Już widzę, że będzie to najdłuższy artykuł świata, a ja jeszcze nie wspomniałam o mięsach, które można samodzielnie przyrządzić na kamieniu lawowym, 130 rodzajach wina ze wszystkich alpejskich krajów i oczywiście o deserach. Gdy o nich mowa, na stole pojawia się kula wypełniona parą ułożona na mchu. W środku, jak spośród chmur, wyłaniają się górskie szczyty, a dokładnie mus z białej czekolady na biszkopcie z owocami. Ta prezentacja robi wrażenie, więc w ogóle się nie dziwię, że w walentynki przygotowano przeszło 60 sztuk takich kul!
Obiecuję, że następnym razem nie wejdę na górę, a zostanę tylko w ApresSki Barze, a na razie krótka zapowiedź tutejszego menu. Wyobraźcie sobie, że właśnie zdjęliście narty i w alpejskiej chacie zaczynacie składać obiadowe zamówienie. Gulasz z dziczyzny, sycące Tirolergröstl (pokrojone w kostkę ziemniaki podsmażone z boczkiem i cebulą podane z sadzonym jajkiem), serowa uczta (fondue lub raclette) a może na słodko wielki pampuch na parze z waniliowym sosem i konfiturą? Uprzedzam kolejne pytania – tak, napijecie się tu grzanego wina, bombardino i calimero, a także znanych drinków na bazie prosecco oraz mocniejszych alkoholi. A dla dzieci pizza, bo podobno nie przepadają za dziczyzną i serami 😉
Ski Resort możecie odwiedzać przez cały tydzień. Stoki działają codziennie od 10.00 do 21.00. ApresSki Bar pracuje od poniedziałku do czwartku od 11.00 do 23.00, w piątki i soboty od 10.00 do północy, zaś w niedziele między 10.00 a 22.00. Restauracja Alpejska staruje nieco później i jest otwierana o 16.00, wyjątkiem są soboty i niedziele, kiedy zaprasza gości już od 12.00.
O stoku
Tak jak obiecałam, na koniec kilka słów o samych stokach. Możecie zabrać swoje buty albo cały komplet wypożyczyć na miejscu (tutejsze narty i deski nie mają ostrych krawędzi). Instruktor wyjaśnia wam zasady i dopasowuje ćwiczenia do poziomu zaawansowania. Można zacząć od zera, ale ze stoków chętnie korzystają też ci, którzy świetnie sobie radzą na nartach (na podobnych urządzeniach ćwiczą sportowcy). Taśma działa niczym bieżnia – jeśli odchylicie się do tyłu, wciąga was w górę, przy odpowiednim balansie utrzymujecie się na tym samym poziomie, można też zjechać w dół. Świetne ćwiczenie na technikę, a zakwasy następnego dnia murowane 🙂 Wcale nie jest łatwo – ten stok nie wybacza błędów. Zaawansowanym można podkręcić tempo i nachylenie stoku. Godzina jazdy wraz z wypożyczeniem sprzętu i opieką instruktora kosztuje 80 zł, dla dzieci 60 zł. W relacji na Insta zobaczycie jeżdżącego instruktora, swoich wyczynów wam na razie oszczędzę 😉