Rok Szczura – mój pierwszy rok w Jemy w Łodzi
Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się, jak to jest pracować w największym łódzkim portalu o gastronomii, służę opowieściami. Jestem Daria i właśnie mija mój pierwszy rok pracy w Jemy w Łodzi!
Coś mi się wydaje, że wraz z nowym wirusem rozsiał się po świecie magiczny pyłek zaginający czas. Byłabym w stanie przysiąc, że w Jemy w Łodzi pracuję już od lat – a tu dopiero mija mój pierwszy rok na pokładzie. I co to był za rok! Pomijając oczywistą kwestię pandemii, globalnego lockdownu i niepewności o jutro, które w dużej mierze wpływały na nasze nastroje, 2020 był dla mnie rokiem, w którym od podszewki poznałam łódzkie gastro, nauczyłam radzić sobie z sernikowym mobbingiem i poczułam niekwestionowaną wdzięczność za nielimitowane minuty w telefonie.
Zacznijmy jednak od samego początku! Zanim zaczęłam pracę jako dziennikarz kulinarny, Jemy w Łodzi czytałam z zapartym tchem już parę ładnych lat. Jako fanka wszystkiego, co pyszne, regularnie brałam udział w festiwalach, głosowaniach i konkursach. Kiedyś nawet wygrałam u dziewczyn kolację w Dzikiej Kaczce, a dzięki ich Festiwalowi Czekolady dowiedziałam się, że jestem uczulona na kakao 😅 Gdyby wtedy ktoś mi powiedział, że za parę lat to ja będę osobiście dopilnowywać zgłoszeń od restauracji i czekać na pierwszych smakoszy, zapewne zaśmiałabym się w głos. A tu proszę – idolizowany przeze mnie portal stał się moim codziennym miejscem pracy. Dagmara, dzięki że mnie oznaczyłaś pod postem z ogłoszeniem! ❤
Pora jednak zestawić oczekiwania z rzeczywistością! Wbrew temu, co wszyscy myślicie (i co było napisane w ogłoszeniu o pracę 🙄), robota w JwŁ to nie bułka z masłem. Agata i Iza reklamowały ją wtedy jako „naprawdę fajnę robotę, taka zaraz po testowaniu hoteli na tropikalnej wyspie” – i chyba zapomniały powiedzieć o dodatkowych obowiązkach, wynikających z dołączenia do ekipy 😅 Proszę, pozwólcie że skoryguję ich poprzedni zakres! Nikt mi wtedy nie powiedział, że wśród moich zajęć znajdzie się:
Dziewczyny mają jednak to szczęście, że wszystkie trudności losu rekompensuje mi drugie tyle świetnych momentów. Po roku wiem już, ile cudownych ludzi z sercem pracuje w gastronomii i że najlepsze jedzenie to właśnie to zrobione z miłością. Pomagałam przeprowadzać kuchenne rewolucje, poznałam sekret na udany gastro biznes, świetny artykuł i przyzwoite zdjęcie kulinarne. Testowałam pizze, burgery, krewetki, hot dogi, makarony, zupy, rameny, curry, bułeczki bao, frytki, serniki, kawy, drożdżówki i setki innych dań. Nie mogłam znaleźć lepszych osób, od których mogę uczyć się i wspólnie zgłębiać temat, który w moim sercu zajmuje najwięcej miejsca – dobre jedzenie. I myślę, że właśnie to nas połączyło!
A o co chodzi z tytułowym szczurem? Rok 2020 to według chińskiego horoskopu Rok Szczura, zwiastujący postęp oraz rozpoczęcie nowego projektu z wielką energią. To czas wzmożonej pracy, wysiłku i konieczności używania sprytu, który przy okazji ustanawia ton na kolejne 12 lat. Patrząc na swój przypadek jestem pewna, że chińscy astronomowie naprawdę się nie pomylili. A tym, którzy biegli są w disnejowskich produkcjach, dodam że praca w JwŁ sprawiła, że poczułam się jak Remy z Ratatuja. I za to jestem mega wdzięczna, bo to od lat moja ulubiona bajka ❤
Trzymajcie kciuki za kolejny rok i idące za nim wyzwanie. Kto wie… może nawet zasłużę na firmowe wizytówki? 😂