Shahrazad – syryjska kuchnia w centrum Łodzi
Macie ochotę na baraninę? Wpadajcie do nowo otwartej, niewielkiej syryjskiej restauracji przy Piotrkowskiej 67.
Piotrkowska 67 – czego już nie było w tym miejscu. Były kawiarnie, sushi, chińskie, a ostatnio nowoczesna kuchnia żydowska. Dość długo niewielki lokal w lewej części podwórka (naprzeciwko Presto) stał pusty, ale ma już nowego lokatora. Ten wywodzi się z Syrii i zaprasza do swojej kuchni pachnącej baraniną z grilla, egzotycznymi przyprawami i kolorowymi warzywami.
Shahrazad wita nas kameralnym, przytulnym ogródkiem otoczonym winoroślami i kwiatami, bardziej egzotycznie robi się dopiero w środku. W centralnej części lokalu witryna pełna przygotowywanych do wypieku szaszłyków, za barem grill. Do tego słoiki z zamarynowanymi warzywami i wiszące papryczki. Domowego klimatu nadają wnętrzu ręcznie wykonane, kolorowe bieżniki, zdjęcia na ścianach i stonowane oświetlenie (nie jestem fanką telewizorów w restauracjach, ten broni jedynie arabski kanał z muzyką pasującą do charakteru lokalu).
Właściciel Shahrazad, Zenar Aziz, przyjechał do Polski 9 lat temu. Do spółki zaprosił drugiego Syryjczyka – kucharza, który ponad 30 lat gotował w restauracjach w Aleppo. Choć w restauracji króluje pieczona na węglu baranina, sporo dań znajdą tu dla siebie również wegetarianie. Wiele z nich możecie znać z innych lokali serwujących kuchnię Bliskiego Wschodu. Na początek przystawki w małych miseczkach podawane z pitą. Nie mogło zabraknąć hummusu, jest też baba ghanoush, moutabal w dwóch odsłonach (z bakłażana i bejrucki z ciecierzycy), syryjski tatar czy też mortadela Aleppo (większość kosztuje od 5 do 8 zł). Nie możecie się zdecydować? Weźcie Maza Shahrazad, czyli zestaw siedmiu przystawek w cenie 30 zł.
Co do mięsa: uważam, że w takim miejscu po prostu trzeba spróbować baraniny, ale mąż mówi, że nie mogę być takim radykałem, więc napiszę, że do wyboru jest też kurczak, indyk i cielęcina. Nie wiem, jak smakuje tu kurczak, ale baranina uwiodła mnie aromatami ogniska. Warte polecenia są zarówno kofty (czyli szaszłyki z mielonego mięsa, jak i przypominająca pizzę Toszka z zapiekanym serem. Menu uzupełniają falafele w kilku wersjach, shoarma w picie oraz ryby, z doradą w roli głównej.
W dziale napoje na uwagę zasługują tutejsze koktajle. Jeżeli jesteście na diecie i wydaje wam się, że zamawiacie lekkie owocowe smoothie, to bardzo chcę zobaczyć waszą minę, gdy drink trafi na stół. Po pierwsze jest gigantycznej wielkości, na wierzchu ma jeszcze bitą śmietanę i banana i jest mega słodki. Jak już nieraz pisałam, słodkie uwielbiam, więc mi smakowało, ale na pewno po takiej porcji nie wciągnęłabym już całego dania głównego. To tak tylko ku przestrodze, choć i tak uważam, że warto. Czego mi zabrakło? Fajniejszych alkoholi – do wyboru jedynie Tyskie i ciemne Książęce.
Organizacyjnie: restauracja Shahrazad jest czynna od 11.00 do 23.00, w piątki i soboty pracuje dwie godziny dłużej. Dla tych, którzy narzekali na obsługę – zajmowała się nami bardzo fajna dziewczyna, ja nie mam żadnych zastrzeżeń.