Szpulka się rozkręca - nowi szefowie kuchni wprowadzają nowe menu.
To prawdziwa ewolucja karty w stylu bistro do restauracyjnego menu. Zjecie zupę chrzanową z wędzonym śledziem, udo z kaczki w jesiennej odsłonie czy małże zapiekane z serem taleggio.
Michał Błaszczyk i Michał Zieliński, ten duet jest nam (i pewnie sporej części z was) dobrze znany z łódzkich restauracji. Teraz stanęli za sterami Szpulki i nie da się przejść obok tego obojętnie. Menu przeszło prawdziwą metamorfozę. Panowie wprowadzili nową jakość, a dania jakie serwują są tak dobre, że ciężko się od nich oderwać.
Obaj są zgodni w tym, że kilka prostych i jakościowych składników, bez mnóstwa dodatków potrafi stworzyć najsmaczniejsze danie. Często w poszukiwaniu inspiracji sięgają do starych polskich i łódzkich przepisów, które przedstawiają w autorskim stylu. Natomiast nie mają jednego ścisłego kulinarnego kierunku, lubią orientalne dodatki, klimaty śródziemnomorskie, kuchnię polską i europejską. Właśnie tego możecie spodziewać się w nowym menu Szpulki.
Zanim przejdziemy do karty chcemy trochę uspokoić stałych bywalców Szpulki – śniadania i burgery zostały w (prawie) nienaruszonym stanie. Do śniadań dołączyły dwa nowe zestawy: fit (jajka podane na jogurcie greckim z sosem chimichurri) i nowe śniadanie szefa (bułki własnego wypieku, pasta na bazie awokado i jaj z orientalnymi dodatkami, wędzony łosoś lub smażony boczek), w burgerach zaś subtelna zmiana w postaci dodatków i sosów. Pozostałe sekcje to zupełna nowość. Zaczynając od sztandarowego dania Michałów jakim są małże zapiekane z serem taleggio – wiemy, że mają już swoich wyznawców i wcale się nie dziwimy, bo do tego grona właśnie dołączyły kolejne dwie osoby. Gdy tylko wjechały na stół od razu ujęły nas swoim zapachem. Soczyste, skąpane w maśle z dodatkiem białego wina, plastrów czosnku, pietruszki i chili (42,60 zł), dołóżmy do tego zapieczony ser taleggio i tak oto mamy przystawkę idealną. Sekcja przystawkowa jest jak podróż po Europie. Znajdziecie w niej arancini z borowikami, grillowany halloumi w szynce parmeńskiej, ciabatty z pastami własnej produkcji (ajwar, kalabryjskie pesto, hummus) czy tatara wołowego z sosem aioli na bazie żółtek i anchois. Z przyjemnością wrócimy spróbować reszty.
Nie jestem wielką fanką zup i bardzo rzadko zdarza mi się je zamawiać. Jednak po tych Szpulkowych mogę zmienić wyznanie. A w szczególności po kremowej chrzanowej na wywarze rybnym z wędzonym śledziem (32,90 zł) – to zupełnie inny wymiar zupy chrzanowej i zupełnie inny wymiar zupy rybnej. Obie lubię, a to połączenie jest mistrzowskie. W karcie jest też kusząca łódzka zalewajka na zakwasie, serwowana z krokietem z kaszanki i rydzami. W bardziej jesiennej odsłonie znajdziecie krem z borowików z kwaśną śmietaną i prażonym pieprzem.
Zupa była dość sycąca i wydawać by się mogło, że po takiej porcji sałatka będzie idealnym uzupełnieniem, wiecie, takie danie na mniejszy głód – ale nie w przypadku tej Szpulkowej. Mowa o sałatce z pieczonych warzyw i sera Scamorza w chrupiącej panierce. Zajadałyśmy ją z przyjemnością. Warto zaznaczyć, że często restauracyjne sałatki zdominowane są przez dużą ilość sałaty, ale nie tym razem. To była konkretna porcja pieczonych warzyw, które urzekły nas miękkością i wyrazistym smakiem. Wśród nich dynia, marchew i seler, do tego nasiona słonecznika i dyni oraz świetny tymiankowy winegret (37,90zł), taką sałatką można najeść się do syta.
W menu znajdziecie także makarony. Do wyboru mamy pięć pozycji, wśród nich klasyczne aglio e olio, papardelle z kurczakiem i bazyliowym pesto (lub wersja bez mięsa), jest też pasta alla boscaiola – to taki śmietankowo – boczkowy comfort food z dodatkiem boczniaków, czosnku, cebulki i grana padano. Jednak prawdziwy kulinarny popis znajdziecie w części z daniami głównymi. Tutaj możemy doświadczyć zamiłowania chłopaków do prostoty, pełni smaku, tradycji i europejskiego twistu. Są owoce morza w pomidorach, stek z polędwicy wołowej podawany z własnej produkcji demi glace’m na bazie porto, łódzkie knedle ze śliwkami w słodkiej odsłonie – podawane na śmietanowym sosie z palonego masła. Już od samego czytania można poczuć zapach tych potraw. My zdecydowałyśmy się na konfitowane udo z kaczki w śliwkowym sosie, podawane z buraczanymi gnocchi i pieczoną czarną marchwią (58,90 zł). Wszystko pachnie, smakuje i wygląda doskonale!
Dania w menu będą zmieniać się sezonowo co około 3 miesiące. Podpowiemy wam też, że w tygodniu Szpulka serwuje lunch, w którym do wyboru jest kilka pozycji ze standardowego menu w niższej cenie (37 zł za danie).
Po takiej uczcie można by pomyśleć, że nic więcej nie zmieściłyśmy. Nic bardziej mylnego! Przecież grzechem jest nie skusić się na taki niewinny deserek w słoiczku. Swoją drogą bardzo dobrze pomyślany, bo ludzie którzy nie pracują w Jemy w Łodzi mogą taki niedokończony słoiczek zabrać ze sobą do domu. Wybór jest trudny: tiramisu pistacjowe, krem chałwowy z musem z owoców leśnych lub krem słony karmel z kruchymi ciastkami i prażonymi orzeszkami ziemnymi – 29,90 zł każdy. My z przyjemnością zanurzałyśmy łyżeczki w tiramisu z aksamitnym pistacjowym kremem. Te desery są warte grzechu!
Szpulka otwarta jest przez cały tydzień. Od poniedziałku do czwartku w godzinach 8.30 – 23.00, w piątki do północy. W soboty od 9.00 do 00.00, a niedziele do 22.00.
Lunch serwowany jest pod poniedziałku do piątku w godzinach 12.00 – 15.00.