Wall Street BBQ – młodsza siostra Fariny Bianco już otwarta
Od kilku dni przy Piłsudskiego działa nowa restauracja. Na wejściu wita gości gigantyczny byk, a w menu królują steki i burgery.
Pół roku temu pisałyśmy o otwarciu Fariny Bianco – teraz ci sami inwestorzy wypuszczają na rynek swoje młodsze dziecko, Wall Street BBQ. Tym razem nie będzie pizzy i makaronów, będzie za to dużo mięsa w różnych odsłonach. Sprawdźmy, co czeka na nas przy Al. Piłsudskiego 10.
Najpierw gigantyczny żółty byk – gipsowa postać zwierzęcia niemalże w stu procentach odwzorowuje oryginał, czyli słynną rzeźbę z Wall Street. Żółty ma pobudzać apetyt, a w Wall Street BBQ znajdziemy jeszcze niejeden akcent tego koloru. Podobnie jak w przypadku Fariny, wystrój na pewno jest mocną stroną nowo otwartego lokalu. Jest przestrzeń, pomysł i fundusze na jego realizację.
W czarno-żółtym wnętrzu warto zwrócić uwagę na dopracowane i ciekawe detale: ręcznie wykonane rysunki na ścianach połączone ze świetlnymi neonami, tablicę, na której publikowane są najpopularniejsze dania restauracji czy uliczną lampę z drogowskazami ulic Manhattanu. Jest ich znacznie więcej, niektóre są nieco mniej oczywiste, jak chociażby 180 żółtych doniczek z kaktusami, które w jednej części tworzą skrót LDZ, w drugiej zaś NYC. A dla pań w toalecie specjalne lustro do selfie – ja się nie skuszę, ale domyślam się, że Instagramy oszaleją.
Od lustra znacznie bardziej interesuje mnie karta – podobnie jak w Farinie Bianco, odpowiada za nią duet młodych szefów kuchni: Kamil Maćkowski i jego zastępca Dawid Walas. Na początek krążki cebulowe, quesadilla czy skrzydełka z kurczaka, ale nie oszukujmy się, w Wall Street BBQ najważniejsze jest mięso. – Spotkaliśmy się z kilkunastoma dostawcami. Ostatecznie, po wielu próbach, wybraliśmy wołowinę simental z hodowli aż spod czeskiej granicy – mówi szef kuchni. Z niej przygotowywane są przystawki: tatar i carpaccio, gulasz wołowy i oczywiście burgery i steki.
Burgerowe menu otwiera Wall Street, czyli bułka (wypiekana przez wybraną piekarnię na zamówienie restauracji), 200 g kotlet wołowy, cheddar, konfitura z czerwonej cebuli i ogórek konserwowy (cena 25,90 zł w zestawie z belgijskimi frytkami i sałatką colesław). Za 38,90 zjeść możemy burgera z podwójną porcją mięsa, do wyboru również zestaw wołowina z serem gorgonzola i suszonymi pomidorami, przygotowywanym na miejscu pastrami lub owocami morza. Ten ostatni standardowo podawany jest w czarnej bułce barwionej węglem i sepią, do wyboru jest także czerwone pieczywo – pomidorowe. Jeśli nie wiecie, na które danie się zdecydować, Wall Street BBQ przygotowało burgerowe trio w cenie 39,90 zł (w każdym porcja mięsa waży 70 g).
Jeżeli od burgerów wolicie steki czekają tu na was: rib eye z sezonowanej na miejscu polskiej wołowiny (230 g – 47,90 zł) rostbef black angus (250 g – 47,90 zł), polędwica wołowa (220 g – 62,90 zł) i T-bone Porterhouse (4500 g – 89,90 zł). Oczywiście w karcie są też dania bez wołowiny. Sezonowo pojawiły się szparagi z jajkiem i sosem holenderskim oraz chłodnik, nieco dłużej zagościć powinny takie propozycje, jak marynowane żeberka gotowane w niskiej temperaturze, kurczak kukurydziany, polędwica z dorsza, a wśród przystawek ciekawie brzmiący łosoś marynowany w soku z buraka i brandy czy śledź z kiszoną cebulą i żelką z wódki.
Wiem, że Wall Street BBQ mięsem stoi, ale naprawdę fajnie zapowiadają się tutejsze desery. Próbowałam leśnej limonki (13,90 zł) podawanej w formie nowoczesnej monoporcji. Dobrze skomponowany, pięknie podany deser musiał wyjść spod ręki cukiernika i faktycznie domysły się potwierdziły (ta sama osoba przygotowuje słodkości dla obydwu restauracji). Do kompletu brakuje jeszcze napojów, tu zaś na uwagę zasługują drinki przygotowywane przez Waldka Seilera. Poza klasykami, to autorskie propozycje ze świeżymi owocami, a także duże koktajle dla 4 osób.